poniedziałek, 5 grudnia 2016

PIĘKNE DNO

Coś co stało się raz, to jak gdyby nie stało się nigdy
Jestem na dnie?
Co to za pytanie?
Jakżeż to dno jest przyjemne!
Przyjemne przez chwilę, ale zawsze...
Tak na ogół, to nie mam zbyt wielkiego kontaktu z alkoholem, ale nagle odczułam jego urok, zrozumiałam co w nim jest takiego przyciągającego...
To ten niebywały luz..., łatwość, a wręcz niespodziewana lekkość bytu...
Kto o tym napisał?

Kundera...?

Dla niego było to nieznośne..., dla mnie wręcz przeciwnie, zaczynam rozumieć tych, co nad kromkę chleba wynoszą setkę wódki...
Chcesz płakać, płaczesz, masz ochotę powiedzieć - Odpierdolcie się ode mnie! - mówisz to bez żadnych zahamowań...
To jest piękny stan!
Bez tych wszystkich wymaganych poprawności..., nie krzywdząc innych, tak wywalić swoją duszę spod jedwabnej podszewki na wierzch..., a co!
Nie szkodzi, że następnego dnia zatelepie Cię gdzieś w środku, że zaboli głowa...
Rozumiem tych, co chcą powtórzyć wszystko od początku...
Znieczulenie i niebyt nie mają ceny, a może mają?
Może warte to wszytko jest nawet śmierci? 
Czy ból istnienia, wart jest zniszczenia samego siebie? 
Chciałabym być wiecznie pijana...
Jedyne co mi w tym przeszkadza, to brak kontroli na kończynami...
Ot, efekt uboczny i niepożądany..
Ktoś mi wywróżył, krótką przyszłość...; ot tylko 4,5 miesiąca przede mną...
A potem koniec...
Wieczność, piekło, niebo...., może nic...
W filmach mówią, że wobec takiej perspektywy ludzie starają się wykorzystać daną im końcówkę życia maksymalnie...
Co ja mam zrobić, jakie mam możliwości?
Myślę, że zmarnuję te ostatnie dni...., będę żyć mimo wszystko jak dotąd..., aż do końca...

1 komentarz: