poniedziałek, 29 grudnia 2014

JESTEM KOBIETĄ SZCZĘŚLIWĄ!

W poświąteczną sobotę, kiedy to leżałam sobie na kanapce z nóżętami w górze i dychałam równo po trzydniowym maratonie, zatelefonował do mnie kolega...
Niby to nic dziwnego, bo przecież nie telefonował pierwszy raz, ale ...
Tak na marginesie, według mnie, nie powinien w ogóle do mnie telefonować, bo przebywał właśnie u swej aktualnej "narzeczonej".

Ale mówi się trudno i słucha się dalej, tym bardziej, że głos miał taki, jakby przechodził jakieś chińskie tortury.
Ewidentnie przechodził, ale nie tortury, tylko jakiś kryzys uczuciowy i z tego powodu natychmiast poczuł niepowstrzymaną potrzebę na wyspowiadanie się, a na spowiedniczkę wybrał sobie mnie.



Po wylaniu wszelkich żali, przerzucił się na mnie, aczkolwiek w trochę innym sensie. A mianowicie oświadczył żałośnie, że mi bardzo zazdrości mojego optymizmu i tego, że jestem szczęśliwą kobietą.
I to mnie dopiero zadziwiło, bo nigdy, aż do tej pory, nie postrzegałam siebie jako optymistki!

wtorek, 23 grudnia 2014

LEPIEJ PÓŹNO, CZY WCALE....

Człowiek, czyli ja, całe życie stara się uczyć, a mimo to, nadal wie, że nic nie wie, choć bardzo chciałby chociaż liznąć odrobinę z życiowej mądrości...
Tyle, że liznąć to trzeba w miarę wcześnie..., kiedy jeszcze można tę mądrość właściwie spożytkować.
Nie wiem czy zmądrzałam, czy jest to coś zgoła innego, ale czasami mam wrażenie, że sama siebie nie poznaję.
Zawsze byłam osobą, która nienawidziła konformizmu, a przede wszystkim nienawidziłam być jedną z wielu. Zawsze szłam pod prąd, nawet na przekór sobie. Kiedy inni mówili "tak", ja bez zastanowienia, z zasady i od razu, mówiłam "nie".
Teraz z perspektywy czasu, uważam, że było to głupie, a nawet niedojrzałe.

piątek, 19 grudnia 2014

UŚMIECH ZA DARMOCHĘ

Stosunki z ludźmi wymagają ciepła. Ciepła i cierpliwości...
Przekonałam się o tym nie tylko jeden raz.
Największy szkopuł w tym, że mnie zawsze tej cierpliwości brakowało...
Nie chciało mi się czekać, nie chciało mi się dociekać, nie chciało mi się dostrzegać...
Wychodziłam z założenia, że co ma być to będzie i jak kto ma mnie polubić, to mnie polubi, niezależnie od tego czy będę dla niego miła, czy nie...
Teraz dopiero wiem, że nie miałam racji, albo byłam na tę rację głucha i ślepa.
Normalną rzeczą wszak jest, że człowiek niezależnie od tego co by sam głosił, podświadomie oczekuje reakcji na swoje poczynania od drugiego człowieka. I to reakcji pozytywnej.
Jeśli takowej nie ma, lub jest negatywna, sam też zaczyna zmieniać swój stosunek do tej drugiej osoby. Rzadko komu chce się nastawiać "drugi policzek". Bardziej prawdopodobne jest, że przy najbliższej okazji schwyci raczej za "kamień", niż za "chleb" i zdrowo przysoli delikwentowi w czułe miejsce.

środa, 17 grudnia 2014

RĘCZNA KIEŁBASA

Mam znowu problem!
Kupiłam dzisiaj komuś słodki, gwiazdkowy i na dodatek pięknie opakowany prezent. Z tego powodu byłam bardzo z siebie zadowolona, bo nareszcie miałam już wszystkie upominki "z głowy".
Miałam, ale już nie mam..., bo niestety nie wytrzymałam i "zeżarłam" go sama". Pyszny był...
To tyle jeśli chodzi o prezenty...
Pomysły mi się nadal mnożą, a co jeden, to lepszy...
Dzisiejszy, to zrobienie własnoręcznie białej kiełbasy, takiej coby nie miała w sobie nic podejrzanego, no i oczywiście żadnych konserwantów.
Zakupiłam więc kilka rodzajów mięs, które łaskawa pani sprzedawczyni, acz niechętnie, ale zmieliła mi w sklepie. Do tego jelita i przyprawy.
No i zabrałam się do mieszania, urabiania i przyprawiania...
Zadowolenie moje było pełne, do momentu, kiedy miałam zacząć wypełniać osłonki przygotowaną masą mięsną.

Niestety nie przewidziałam, że nie mam do tego odpowiedniego przyrządu.
Co tu zrobić...?

wtorek, 16 grudnia 2014

ŚWIĄTECZNE ZAKWASY

Alem się umordowała!
Mam zakwasy jak po siłowni. Choć prawdę mówiąc, rzeczywiście zafundowałam sobie małą siłowienkę...
Zachciało mi się przestawiania mebli!
Na ten karkołomny pomysł wpadłam, po innym moim pomyśle; zorganizowania świąt.
Dawno tego nie robiłam (tak w całości), z reguły, jak już, to gotowałam świąteczny obiad, a wigilię spędzałam poza domem.
Teraz mnie naszło mega rodzinnie; pewnie spowodowały to moje ostatnie perypetie, które zresztą i tak się jeszcze nie skończyły. Jednak postanowiłam o nich nie myśleć, przynajmniej już nie w tym roku kalendarzowym.
Może to taki mój sposób na zajęcie czymś innym myśli...?
Tak to już ze mną jest, że nie robię niczego połowicznie i jak już się w coś angażuję, to robię to intensywnie i po całości.

niedziela, 7 grudnia 2014

SPADA KARTA, ZA KARTĄ...

Mam teraz taki czas, że boję się głębiej oddychać, wykonać choćby gwałtowniejszy ruch, aby domek z kart, który nazywam moim życiem, nie runął, nie rozsypał się w proch...
Po raz pierwszy chyba, przyznaję, że nie daję rady, i że żaden z moich sposobów na to, aby mimo wszystko nie znaleźć się "na kolanach", już nie działa, nawet już nie mam sił czekać aż mnie olśni.
Zbliżają się święta, przecież to najpiękniejszy czas. 
Czas radości... 
A ja nie potrafię się cieszyć... 
Tyle spraw na mnie czeka, tyle rzeczy muszę zrobić, a ja czuję się spętana, ubezwłasnowolniona niepewnością. Niepewnością, która mnie kompletnie blokuje, odbiera mi energię, nie pozwala się skupić i wytyczyć choćby najmniejszego celu. 

czwartek, 4 grudnia 2014

MOJA NARKOMANIA

Właśnie przeczytałam artykuł poświęcony badaniom, które zostały zaprezentowane na konferencji Society for Neuroscience. 
Badaniom, które sugerują, że jedzenie słodyczy aktywuje więcej neuronów w mózgowym ośrodku przyjemności, niż zażycie narkotyku.
No i odkryli "Amerykę"!
Pewnie za jakiś czas dostaną nagrodę Nobla za to, o czym ja już wiem od dawna!
Jestem niestety osobą uzależnioną od słodyczy, a w zasadzie od sprawiania sobie przyjemności w ogóle.
Na dodatek, nie muszę się podłączać do do żadnych urządzeń, by zdawać sobie sprawę z tego, co sprawia mi przyjemność, a co nie!

środa, 3 grudnia 2014

CZEKAJĄC NA NARODZINY NADZIEI?

Mam nieodparte wrażenie, że życie bawi się nami, jak dziecko zabawkami w piaskownicy.
Kochamy dzieci, kochamy życie (no prawie każdy...).
Wiemy, że dzieci są słodkie i szczere, ale zarazem dobrze wiemy, że potrafią być też i okrutne.
 
Okrutne aż do bólu...
Życie, jak ten bobas, znanym gestem często mówi do nas jasno i wprost - Fuck you!
Albo w sposób bardziej dosadny, zwyczajnie raz po raz, wali nas po łbie, trzymając w tłuściutkiej rączce przysłowiową łopatkę.
Zadając nam bez zmrużenia oka, nie tylko ból fizyczny, ale i psychiczny...

wtorek, 2 grudnia 2014

CO DLA KOGO?

Kocham obdarowywać ludzi, nawet tak "zwyczajnie", czymś kupionym w sklepie.
Był czas, że starałam się zrobić coś własnymi rękami, bo wychodziłam z założenia, że wkładam w to dodatkowo kawałek siebie i trochę dobrej energii, a to dla mnie było bardzo ważne.
Pewnie i nadal tak myślę..., ale wycofałam się z tego, bo zauważyłam, że to w wielu przypadkach była przede wszystkim przyjemność dla mnie..., więc dałam sobie spokój...
Listopad i grudzień to dla mnie czas orgii prezentów; imieniny, urodziny, no i święta..
Z przykrością stwierdzam, że szczególnie w tym roku, ta ilość mnie mocno przytłoczyła..., i to zarówno ze strony finansowej, jak i z koncepcyjnej.

Lubię ofiarowywać coś, co jest osobiste, a nie "potrzebne" i praktyczne. A najchętniej, to spełniałabym marzenia niczym dobra wróżka.
Gdyby to tylko było możliwe...