Godzimy się z tym, kiedy bliska osoba stawia nam ultimatum...
Czy to jest jeszcze miłość?
A może to tylko uzależnienie i lęk przed samotnością...?
Zamieściłam jakiś czas temu na moim profilu Facebook-owym mem, który jest i w tej notce, a który spowodował, że napisałam poniżej jeszcze kilka słów od siebie.
W prawdziwych związkach, takich, w których panuje miłość, albo jak kto woli silna więź emocjonalna, nigdy nie ma równowagi.
Zawsze jest tak, że jedna z osób trzyma kierownicę pojazdu, w którym oboje przemierzają drogę wspólnego życia.
Ale jest również tak, że jak to z kierowcami bywa, kierowcę obowiązuje kodeks drogowy i jego przepisy, których przekraczać nie wolno.
Niektórzy, mimo ewidentnego, ciągłego ich przekraczania, długo, jeśli nie zawsze pozostają bezkarni.
Pozostając jeszcze przez chwilę w tej konwencji - nieostrożna, brawurowa i cwaniacka jazda, prowadzi prawie zawsze do kolizji, a czasem nawet do wypadku, w którym cierpi pasażer, który nie miał wpływu, ani wyboru na postępowanie kierującego.
Właśnie ta wolność wyboru, czy wpływ, jest podstawą dla związku...
Ludzie są sobie bowiem winni coś więcej niż podporządkowanie; choćby wyjaśnienie dlaczego tak, a nie inaczej...
Żadna ze stron nie ma prawa drugiej stawiać ultimatum!