- Tylko spokojnie, niech się Pani nie denerwuje..., musimy to jeszcze dokładnie sprawdzić, to nie zawał, ale efekt leku i rozpaczy, ma Pani prawdopodobnie złamane serce.
- To żart, czy diagnoza psychologiczna? - usiłowałam dość nieudolnie zażartować, starając się jednocześnie złapać więcej powietrza w płuca.
Leżałam w szpitalnej izbie przyjęć, podłączona kabelkami do pykającego monitora, walcząc z bólem w klatce piersiowej i o każdy kolejny oddech.
W zasadzie to było mi wszystko jedno, czy to zawał, czy inny diabeł. W głębi duszy, bo już nie serca, chciałam tylko, żeby to wszystko się już skończyło...
Nie czułam strachu...