wtorek, 13 maja 2014

DOŁĄCZYĆ DO ORKIESTRY

Życie w bloku, zwłaszcza w bloku z wielkiej płyty, to chcąc nie chcąc, przebywanie wewnątrz wielkiego, dźwiękowego perpetum mobile.

Działanie tego nieustannie grającego instrumentu, dociera nawet do najdalszych porów betonu. 
Z każdą chwilą dnia potężnieje i wzmaga się z każdym otwarciem drzwi, czy choćby okiennego lufcika. 
Dźwięki płyną zewsząd. 

Czasem mam wrażenie, że wszyscy wszystkich mogliby podsłuchiwać. Gdyby tylko chcieli oczywiście.
- Ty to masz dobrze, mieszkasz sama; masz ciszę i święty spokój.- usłyszałam niedawno.
- A guzik prawda!
Może raz, czy dwa, byłam w sytuacji, że otoczyła mnie kompletna cisza, ale i wtedy wydawało mi się, że ta cisza wcale nie jest cicho, ale wprost krzyczy.

sobota, 10 maja 2014

UCIEC DO NIEBA.

Pozytywne myślenie, wiara we własne siły, no i te sakramentalne - "chcieć to móc". Moim zdaniem to psychologiczne bzdury. Jeśli już posługiwać się powiedzeniami, to mam na to - " z próżnego i Salomon nie naleje".
To wcale nie pesymizm, to realizm. Bo takie rzeczy to tylko w snach. 
Kiedyś było hasło, że takie rzeczy to tylko w Erze, ale chyba też się nie sprawdziło na dłuższą metę.
Z tymi snami to też nie jest tak na 100%, bo różnie w nich bywa.
Dzisiaj miałam jeden z moich powtarzających się snów, który mógłby być doskonałą ilustracją tego, że nawet w nich, nie zawsze chcieć, to móc. 
W tym śnie, wracam zawsze do scenerii z dzieciństwa.
Jestem w moim dawnym mieszkaniu, które mieści się na najwyższym piętrze, w starej, poznańskiej kamienicy - studni.
Wszystkie jego okna wychodzą bezpośrednio na szare podwórze i zaglądają w okna sąsiadów z wejścia znajdującego się naprzeciw naszego.
Śni mi się zawsze, że bardzo chcę się wydostać z mojego domu, a jedyną drogą jest wdrapanie się na dach, ale tylko z mieszkań, które znajdują się  vis a vis.
Stoję na parapecie i spoglądam w dół; jest bardzo wysoko...
Pode mną ponure, pokryte popękanymi, betonowymi płytami podwórze...

piątek, 9 maja 2014

JA SIĘ NIE ZNAM, JA JESTEM NIEDZISIEJSZA...

Stwierdzam po raz kolejny, że jestem niedzisiejsza i już nie pasuję. I to nie tylko w sprawach seksu. Choć może ta niedzisiejszość, o której chcę teraz napisać w pewien sposób się z nią wiąże.
Świat na moich oczach zrobił się taki "postępowy", że przestałam za nim nadążać.
Co tam nadążać, ja po prostu stoję w miejscu i patrzę osłupiała na to, co teraz jest trendy i poprawne.

Parędziesiąt lat temu, kiedy "nawet mnie" nie było na świecie, pokazywano w cyrkach nie tylko linoskoczków, klaunów czy tresurę zwierząt. Pokazywano również różne osobliwości, tak zwane wybryki natury. Tłum walił do namiotu żeby zobaczyć nie tylko lwa skaczącego przez obręcz, ale również karły, czy kobietę z brodą.


Pokazywano takich "odmieńców" ku uciesze gawiedzi, co w moim pojęciu było obrzydliwe i niemoralne, a nawet w pewien sposób okrutne.

wtorek, 6 maja 2014

USTA SIĘ ŚMIEJĄ, A CO Z DUSZĄ?

Kilka dni temu stuknął w kalendarz kolejny rok mojego życia, teraz to już mam, jak to się mówi - z górki.
Kiedy byłam dwudziestolatką sądziłam, że osoby mające tyle lat co ja teraz, są już jedną nogą w grobie. Teraz, z perspektywy moich zamyśleń uważam, że nogę do grobu wsadzamy zaraz po wynurzeniu się z łona matki.

Śmierć jak sprawiedliwość, jest ślepa i kiwa palcem na kogo popadnie, niezależnie od wieku.
Póki co, jeszcze dycham, a czasami nawet czuję, że żyję; szczególnie wówczas gdy dopadnie mnie migrena.

poniedziałek, 5 maja 2014

INWIGILACJA?

Czytam wiersze Kasi i mam wrażenie, że ona siedzi w mojej głowie i podsłuchuje moje myśli przekładając je na wersy...
Po co więc mam uprawiać moją grafologię jeśli ona to robi lepiej ode mnie?
Takie kopiuj, wklej byłoby o wiele lepsze...