Życie w bloku, zwłaszcza w bloku z wielkiej płyty, to chcąc nie chcąc, przebywanie wewnątrz wielkiego, dźwiękowego perpetum mobile.
Działanie tego nieustannie grającego instrumentu, dociera nawet do najdalszych porów betonu.
Z każdą chwilą dnia potężnieje i wzmaga się z każdym otwarciem drzwi, czy choćby okiennego lufcika.
Dźwięki płyną zewsząd.
Czasem mam wrażenie, że wszyscy wszystkich mogliby podsłuchiwać. Gdyby tylko chcieli oczywiście.
- Ty to masz dobrze, mieszkasz sama; masz ciszę i święty spokój.- usłyszałam niedawno.
- A guzik prawda!
Może raz, czy dwa, byłam w sytuacji, że otoczyła mnie kompletna cisza, ale i wtedy wydawało mi się, że ta cisza wcale nie jest cicho, ale wprost krzyczy.