czwartek, 17 kwietnia 2014

JAK ZAKOPAĆ PROBLEMY?

Zastanawiam się właśnie, czy każdy ma, przynajmniej raz w życiu taki dzień, w którym po powrocie domu ma  tylko ochotę położyć się do łóżka, zamknąć oczy,  poudawać, że w ogóle nie istnieje i poczekać na lepszy czas?
Że pragnie tylko po prostu przeczekać, aż wszystko w jakiś cudowny, nawet w nie do końca zrozumiały sposób minie albo samo się poukłada...


Ja miałam wczoraj taki dzień...
Dlaczego świat jest taki upierdliwy i nie pozwala człowiekowi zwyczajnie zniknąć, kiedy nie ma się ochoty nawet na pomyślenie o tym, że jest coś poza czterema ścianami mieszkania?



Nie chciałam mieć z nikim kontaktu, choćby przez tylko kilka godzin, ale ten wścibski świat co rusz wyskakiwał z telefonu z wesolutkim uśmiechem i machając głupim kapeluszem mówił:
- Hej, nie bądź smutna. Nigdy nie jest tak źle jakby się mogło wydawać!

- Zaśpiewajmy jakąś wesołą piosenkę, żeby odgonić złe myśli!

sobota, 12 kwietnia 2014

COŚ DLA DUSZY

Kocham wszystko to, co ma duszę. Szkoda, że nie wszystko ją ma. Wydaje się, że nawet nie każdy człowiek posiada to coś tak ulotnego, wyjątkowego, a mimo to bardzo wyczuwalnego.
A może się mylę?
Może dusze dają o sobie znać tylko wtedy kiedy same tego chcą i tylko temu komu chcą?
Jeśli chodzi o przedmioty, to przecież jest tak, że niektóre z nich od razu możemy wskazać jako te, które ją mają, a inne ujawniają nam ją dopiero po jakimś czasie, albo i wcale.
Czy dusze potrzebują czasu?
Tak może być, bo stare rzeczy, zdjęcia, meble, pamiątki są dla nas czymś więcej niż tylko kawałkiem drewna czy papieru.
Mają w sobie zapisane historie, wiele historii...


To te historie w nich zawarte, nadają klimat, jedyną w swoim rodzaju atmosferę naszym domom.
Bo dom to nie tylko mury i miejsce, gdzie się śpi, je i ogląda telewizję.
Dom, abyśmy się w nim czuli jak "w domu" musi mieć duszę.

piątek, 11 kwietnia 2014

CZEKAM NA KRÓLEWICZA

Nie spodziewałam się, że spotkam się aż z taką dezaprobatą czytających mojego bloga, za moje, wypisywane tutaj opinie. Inna rzecz, że rzadko myślę o tym, co inni myślą w reakcji na moje poczynania.

Kurcze, zmartwiłam się; bo wyszło na to, że jestem mało kobieca, kobiety wszak zawsze wiedzą o czym inni myślą, nawet lepiej i dokładniej od nich samych.
Przykro mi (ale tylko trochę), że moje opinie o mężczyznach, latających na swobodzie, a którzy już nie są najmłodsi, tak zbulwersowały - zwłaszcza hi, hi - ich "równolatków".

czwartek, 10 kwietnia 2014

ŚMIERDZĄCA DUSZA

Ta wiosna ze mną się nie patyczkuje. Co i rusz gdzieś mnie gna i uparcie popycha stronę życia towarzyskiego.
Całą zimę, żyłam jak kobieta z kotem (nie mylić z - jak pies z kotem), czasem jak kobieta z internetem. A wszystko z racji niespodziewanie nabytego kalectwa.
Teraz wychodzę "do ludzi", a czasami, w ramach urozmaicenia, ludzie wychodzą do mnie.
Ale od początku...
Wyszło na to, że w ramach rewizyty, miało się odbyć małe spotkanko u mnie..., dość nietypowo, bo w środku tygodnia.
Jasna sprawa że, dobremu towarzystwu nic nie przeszkodzi, ale żeby już tak zupełnie nic nie przeszkodziło, te ekscesy miały się odbyć w godzinach popołudniowo - wieczornych, a o tej porze wiadomo, że gości "nie opędzi się" ciastem i kawą.
A w dodatku; co tu będę owijać w bawełnę, chciałam zabłysnąć!

środa, 9 kwietnia 2014

ŁABĘDZIE REFLEKSJE

Co to w ogóle ma znaczyć? Jak tak można pokrzyżować mi plany?
Oj, nieładnie, nieładnie...
Nieładnie to mało powiedziane, bo miałam właśnie wyruszyć z kijkami, a tu masz; niespodzianka od samego rana - 5 stopni i hulający wiatr!
Aż takiego samozaparcia w sobie nie mam, żeby walczyć jednocześnie ze swoim lenistwem i z niepogodą.
Tymczasem w ramach rekompensaty postanowiłam pozamyśliwać się i trochę popisać, bo tak się ułożyło dogodnie, że mam jeszcze w zapasie parę wrażeń, które czekają w przedpokoju na zapisanie.
Neon pisze ze mną, a jego dobra energia płynie do mnie szerokim strumieniem.

wtorek, 8 kwietnia 2014

POWRÓT DOMOWEJ RUSAŁKI

Tak się wczoraj wczułam w rolę wykwalifikowanego robotnika, że aby powrócić do normalnego swego stanu, czyli stanu domowej rusałki, musiałam natychmiast podnieść sobie poziom progesteronu.

A nic tak nie zwiększa ilości tego hormonu w mojej rusałkowej krwi, jak leniwy i refleksyjny relaksik. 
Mam to wypraktykowane.



Najpierw gorący prysznic (hi, hi - wychodzi na to, że ostatnio jedynie się kąpię lub latam ze śrubokrętem), potem maseczka, na sterane wykonywaniem rzemiosła lico. Do tego, obowiązkowo kawusia z cukrem i śmietanką, no i ciacho..., które dziwnym trafem jakoś znalazło się w czeluściach lodówki.
Nie wiem o co chodzi, ale wiosną dopada mnie zawsze ochota na ptysie z bitą śmietaną.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

DAJĘ RADĘ BEZ CHŁOPA!

Jestem z siebie niezmiernie zadowolona!
To już kolejny dzień mego samozadowolenia; za chwilę nadmę się jak balon, i obawiam się, że z tego wszystkiego pęknę i przywiodę się do kalectwa.
Ale od początku...
Na moim blokowisku praca wre, bo co rusz, panowie fachowcy wykopią jakąś dziurę tam gdzie nie powinni i całe osiedle, a w najlepszym wypadku blok, jest pozbawione wody.
Toteż nie byłam specjalnie zdziwiona gdy rano zabrakło wody w mojej spłuczce do toalety. Co prawda nie wzbudziło to mojego entuzjazmu, ale cóż robić - fachowa siła wyższa...  
Koło południa sytuacja pozostawała nadal bez zmian, co już mnie nieco wkurzyło, ale też i zaciekawiło, bo woda w kranie w kuchni jak i w łazience była.

niedziela, 6 kwietnia 2014

BABECZKA NA FLEKU!

Dzisiaj rano brałam prysznic.
Hi hi..., tylko bez takich, to nie był pierwszy prysznic jaki zaliczyłam w moim życiu! Było ich trochę i w zasadzie nie wiem czy niestety, czy stety bo nie wszystkie miały coś wspólnego z higieną i nie wszystkie były tak przyjemne jak ten dzisiejszy.
Z tego jednak, muszę to przyznać, byłam dziwnie zachwycona.
Stanęłam jak ta Ewa, na moim mikroskopijnym, czarnym dywaniku, totalnie odprężona, odświeżona i co najważniejsze pachnąca konwaliami od Yardleya.

środa, 2 kwietnia 2014

PRZEDE WSZYSTKIM NIE TRUĆ

Nie wiem z czego to wynika, że nagle opanowana osoba, postrzegana przez otoczenie jako raczej zamknięta istota, zaczyna się nagle wywnętrzać, albo czuje nieodpartą potrzebę powiedzenia "całej prawdy" o sobie, czy też o innych, wprawiając w zakłopotanie rozmówców, a za jakiś czas, niestety siebie...
Za to wiem z doświadczenia, że zbytnia szczerość nie popłaca nikomu, a czasem jest lepiej i łatwiej, jeśli nie nazywa się rzeczy po imieniu.

wtorek, 1 kwietnia 2014

NIE OZNACZA NIE

Są sytuacje, o których nie powinno się mówić "byle komu", mimo że z jakiegoś niezrozumiałego powodu dopada nas nagle nieodparta potrzeba wyspowiadania się, a księdza pod ręką ani na lekarstwo.
Księdza wyciągnęłam z kapelusza przy okazji tego tematu, jako przykład osoby, która po wysłuchaniu naszego słowotoku, nie przekaże go ku uciesze gawiedzi i własnej natychmiast dalej, (przynajmniej taką mam nadzieję).