wtorek, 8 kwietnia 2014

POWRÓT DOMOWEJ RUSAŁKI

Tak się wczoraj wczułam w rolę wykwalifikowanego robotnika, że aby powrócić do normalnego swego stanu, czyli stanu domowej rusałki, musiałam natychmiast podnieść sobie poziom progesteronu.

A nic tak nie zwiększa ilości tego hormonu w mojej rusałkowej krwi, jak leniwy i refleksyjny relaksik. 
Mam to wypraktykowane.



Najpierw gorący prysznic (hi, hi - wychodzi na to, że ostatnio jedynie się kąpię lub latam ze śrubokrętem), potem maseczka, na sterane wykonywaniem rzemiosła lico. Do tego, obowiązkowo kawusia z cukrem i śmietanką, no i ciacho..., które dziwnym trafem jakoś znalazło się w czeluściach lodówki.
Nie wiem o co chodzi, ale wiosną dopada mnie zawsze ochota na ptysie z bitą śmietaną.
Uwielbiam oblizywać wargi z jej resztek..., mrużę wtedy oczy i czuję się jak dziecko w lunaparku z oblepioną cukrową watą buzią.
Nota bene, cukrową watę też lubię, ale w osiedlowej cukierni jej nie sprzedają, co uważam  za duże niedopatrzenie z ich strony.
Pewnie nie powinnam się przyznawać do tych moich dziecinnych słabości, bo to wygląda na objaw początków kompletnego zdziecinnienia, ale jak dojdzie do tego, że zacznę nosić kucyki i latać z lizakami, to zapewne tego nie napiszę, bo będę już wtedy prawdopodobnie na etapie wtórnego analfabetyzmu, żeby nie powiedzieć starczej sklerozy.
Wracając do wsuwania pustych kalorii w pozycji horyzontalnej, to po pierwsze jeszcze jeden dodatkowy kilogram nie spędzi mi snu z powiek, a po drugie; w końcu pogoda dopisuje, a z nogą lepiej, więc za chwilę będę regularnie przemierzać moją trasę i odrobię to, co nadrobię przy ciachach.
Z tym oblizywaniem warg ze śmietanki i cukru pudru jednak musiałam sobie odpuścić tym razem, bo tak się spieszyłam do tego relaksowania, że pomyliłam torebeczki z maseczkami i wybrałam nie tę co chciałam.
Miała być liftingująca, coby mi podniosła i wygładziła co nieco, a co najważniejsze, taka co to się sama wchłania, a więc nie trzeba jej zmywać, a otworzyłam pakiecik z serii "postrach listonosza".
Tak nazywam te cudowne mazidło, od chwili gdy powitałam skądinąd przemiłego doręczyciela pocztowego z twarzą powleczoną niebieską i już nieco popękaną powłoką.
Gościu o mało wtedy nie zszedł na zawał.
Leżałam więc sobie na mojej czerwonej kanapce, z nóziami opartymi na jej oparciu, popijałam kawkę, wsuwałam ptysie i myślałam o facetach.
Mimo, że wyglądałam upiornie ( jak postać z filmu "Mumia powraca"), czułam się wprost wybornie!
Fajny rym nawet wyszedł - hi,hi!
Myślenie o facetach doskonale mi pasowało, bo faceci jeszcze podnoszą mi progesteron; przynajmniej czasami.
Ale..., prawdę mówiąc nie każdy tak działa, a szkoda...
Przypomniał mi się w tym momencie taki stary dowcip;
Dlaczego kobiecie tak trudno znaleźć pasującego jej mężczyznę?
Takiego co to jest przystojny, zadbany, mądry, troskliwy, czuły, taki co to odgaduje co ona ma na myśli?
Bo fakt jest taki, że jak się taki facet pojawi w zasięgu wzroku, to ma już "chłopaka".
I niech mi ktoś powie, że czegoś w tym nie ma!
Dlaczego "normalny" to znaczy heteroseksualny, męski osobnik, jest na ogół felerny?
Przynajmniej mnie się tacy trafiają.
Może rzeczywiście aż tak nagrzeszyłam, że "góra" zsyła mi  nieco wybrakowane, przecenione męskie egzemplarze, myśląc, że skuszę się na hasło - promocja?
A może wszystko to przez to, że nie dotrzymałam przyrzeczenia, że nie będę wcinać słodkości w Wielkim Poście?
Jakaś kara w tym ewidentnie być musi!
Co prawda wolę myśleć, że to dlatego, że współczesny świat, a szczególnie faceci (mówię o tych doroślejszych) kompletnie wariują, kiedy wkraczają w okres andropauzy, a nie dlatego, że to ja jestem jakaś nieprzystosowana, czy coś.
Ale jeśli tak nawet jest, i to ze mną  jest coś nie tak, a wszystko to co widzę, co dzieje się teraz z ludźmi płci męskiej w szczególności, jest normalne, to ja wolę być już tym "podstarzałym dzieckiem specjalnej troski". 
Tymczasem, tak na wszelki wypadek, w ramach pokuty, coby los mój się odmienił wreszcie w tym względzie; leżałam sobie dalej spokojnie i tyłam, oglądając meksykański serial pod tytułem "Nieposkromiona miłość".  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz