środa, 9 kwietnia 2014

ŁABĘDZIE REFLEKSJE

Co to w ogóle ma znaczyć? Jak tak można pokrzyżować mi plany?
Oj, nieładnie, nieładnie...
Nieładnie to mało powiedziane, bo miałam właśnie wyruszyć z kijkami, a tu masz; niespodzianka od samego rana - 5 stopni i hulający wiatr!
Aż takiego samozaparcia w sobie nie mam, żeby walczyć jednocześnie ze swoim lenistwem i z niepogodą.
Tymczasem w ramach rekompensaty postanowiłam pozamyśliwać się i trochę popisać, bo tak się ułożyło dogodnie, że mam jeszcze w zapasie parę wrażeń, które czekają w przedpokoju na zapisanie.
Neon pisze ze mną, a jego dobra energia płynie do mnie szerokim strumieniem.
Siedzi paskudnik obok laptopa i pewnie wydaje mu się, że jak klepnie łapą w klawiaturę to będą mu się należały wirtualne tantiemy.
Właściciele kotów dzielą się na tych, co to się przyznają, że ich zwierzaki włażą na stół i tych co się do tego nie przyznają. Ja się przyznaję i wcale mi to nie przeszkadza. Wręcz lubię jak leży obok mojej ręki kłębek mruczącego futra.
Ulubioną rozrywką Neona podczas mojej pisaniny, jest pogoń za śmigającym po ekranie kursorem.
Kocur nie jest już najmłodszy i pewnie kursor myli mu się z muchą. Ma już 7 lat i jest spod znaku Byka, co zapewne mniej go obchodzi.
7 lat to szmat czasu, a można powiedzieć, że przez te wszystkie lata był mi wierny, choć z drugiej strony innego wyboru nie miał.
Póki co żyjemy sobie razem, tworząc zgodny związek monogamiczny. Nie wiem czy jest to całkiem w zgodzie z jego naturą, bo coś mi się wydaje, że kocury zmieniają kocice równie chętnie jak panowie swoje partnerki po wkroczeniu w wiek andropauzalny.
W świecie zwierząt jednak bywa rożnie z tymi sprawami, weźmy na ten przykład takie łabędzie.
Kiedy już połączą się w parę, to tylko raz na całe swoje ptasie życie. Jeśli jeden z ptaków umiera, to drugi wzbija się wysoko w niebo, tam zwija skrzydła i spada jak kamień w wodę, ginąc na miejscu.
Straszno, smutno, ale pięknie...
Samobójstwo z miłości...
A taki człowiek, powiedzmy mężczyzna, niby rozumna istota, choć może nie tak piękny jak biały łabędź (ale znowu nie ma co się czepiać wyglądu), zwłaszcza w jakimś tam wieku; czy nie powinien przyjąć do wiadomości, że należy w końcu przestać zachowywać się jak motylek?
Nie mówię żeby od razu wchodzić "do końca" w rolę łabędzia, ale trochę pomyśleć by warto.
Przyznam się, że ostatnio w ramach wiosennych wyjść, trochę pospotykałam się z kilkoma panami, w tak zwanym odpowiednim wieku.
Ciekawe doświadczenie, nie powiem, choć momentami nieco zniechęcające, a i bulwersujące po części.
Gdzieś przeczytałam, że andropauza to jak wchodzenie powoli w smugę cienia. I to by mi do tych moich randkowiczów baaaaardzo pasowało, choć oni, jako że będący w tym cieniu, pewnie nic dziwnego w swoim zachowaniu nie dostrzegali.
To, że się powoli schodzi ze swojej biologicznej ścieżki, jest wszak normalną koleją rzeczy i dotyczy to również kobiet (że dodam ku sprawiedliwości). Tyle że nim się taki facet zorientuje, że jest już jedną nogą na poboczu, to narobi tyle głupot i szkód, że za nim zostają już tylko zgliszcza.
Zgliszcza po związku i rodzinie niestety.
Po tych "zajmujących" konwersacjach mam wrażenie, że numerem jeden zajmującym myśli moich rozmówców, a wręcz stanowiącym ich obsesję, jest ich sprawność seksualna.
Aż chciało mi się westchnąć i powiedzieć - panowie opanujcie się!
Opalenizna może zmienić kolor skóry, ale nie zrobi z siwowłosego, czy łysiejącego faceta - młodziana!
Ćwiczenia na siłowni wycisną z niego resztki sił, przyjaciółka viagra w końcu i tak zawiedzie, a on nadal mimo tych wszystkich zabiegów będzie miał te parę dziesiątek lat na karku i nic tego nie zmieni.
Po tych wszystkich spotkaniach pomyślałam sobie, że kiedy tym prężącym się przed chwilą facetom łuski opadną z oczu, bo to w końcu się tak stanie i przejdzie im to jak dziecięca choroba, to może już być za późno. Obudzą się w środku nocy i uświadomią sobie, że są sami...
Przyczepiłam się dzisiaj do mężczyzn, ale kobiety nie są w tym względzie wcale mądrzejsze od nich. Wiele z nich po przekroczeniu magicznej 50-tki, dopada istne szaleństwo zatrzymania, a może i cofnięcia za wszelką cenę czasu.
Czy to jest ucieczka przed prawdą, przed rzeczywistością?
Chcemy się sami okłamywać, udawać kogoś kim nie jesteśmy i już nie będziemy?
Tu wrócę do łabędzia...
On świadomie żegna się z życiem, bo jego druga połowa odchodzi na zawsze...
A współczesny człowiek?
Ogłupiony kultem wiecznej młodości homo sapiens rzuca się też głową w dół i to bez spadochronu, ale wierzy naiwnie i ma nadzieję, że jakoś tak się stanie, że nagle wyrosną mu skrzydła.
Więc skacze i goni; nie wiadomo kogo i nie wiadomo co... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz