Siedzę przy kompie i w przerwie w waleniu w klawiaturę; w ramach gimnastyki, obgryzam sobie paznokcie; w ramach dokładki do deseru.
Bo deser już zjadłam i popiłam.
Teraz to niszczę sobie manicure!
To tak dla odwrócenia uwagi, żeby zatrzeć obraz moich dwóch koleżanek, no i żeby z ich powodu nie załapać doła z zazdrości.
Coby nie powiedzieć; nie mogę, choćbym z wielką chęcią chciała, do niczego się przyczepić. Obie o rewelacyjnych twarzach (świeżo wygładzonych), i o rewelacyjnych figurach.
Niechętnie, acz sprawiedliwie przyznaję, że miło na nie było popatrzeć.
Nieco mniej miło mi się patrzyło, jak na moich oczach; radośnie, a z mojego punktu widzenia bezczelnie; bezkarnie i bez ubocznych efektów zajadały się bezowym tortem z malinami i bitą śmietaną, popijając mrożoną kawą (też ze śmietaną).
I to zaraz po spałaszowaniu obfitego lunchu!