środa, 28 listopada 2012

MOHAIROWY DŻIHAD

Dzisiaj ucieszyła mnie wypowiedzieć pewnej osoby (dodam, że był to mężczyzna); a mianowicie stwierdziła ona, że moherowe berety mogą być seksowne.
Całkowicie się z nim zgadzam; zrobiłam sobie taki własnoręcznie i jest obiektem zazdrości moich koleżanek.
Co do tego przysłowiowego "mohairu", to już nie te czasy i babcie kościelne z rzadka takie noszą.

wtorek, 27 listopada 2012

ON TAKI STARY, A ONA TAKA MŁODA...OJEJ!


Dlaczego ludzie mają zwyczaj krytykowania postępowania innych...
Właściwie, co komu do tego, kto, z kim i dlaczego. Dajmy żyć innym jak chcą, i z tymi, których chcą...
Jak potrzebna mężczyźnie kobieta 20 lat młodsza... i znajdzie taką, która go zechce to jego sprawa...
Jeśli kobieta zechce być z mężczyzną o pokolenie od niej młodszym, to niech będzie, to jej wybór.
Tak myślę, ale jak widzę zawsze jest to sprawa do debat ogólnych.
Dlaczego? 
Z zazdrości?

poniedziałek, 26 listopada 2012

MIŁOŚĆ TO TAKIE DZIWNE I ...PROSTE UCZUCIE

Miłość jest..
Rodzi się w nas wówczas, kiedy patrzymy sobie w oczy i czujemy, że dzieje się coś niepowtarzalnego, coś na kształt iskry, z której zapłonie ogień.
Jest jak nasionko, z którego wyrośnie kwiat.
Trzeba pamiętać jednak, że iskra nie ogrzeje domu, a pojedyncze nasionko nie ukwieci całego ogrodu.

czwartek, 22 listopada 2012

NIE MA JAK WYWIAD Z KUMPLEM

Normalnie chyba muszę okadzić mieszkanie, bo coś mi tu nie gra; jak nie ja chora, to coś się psuje.
A ja, wiadomo, bezradna jak dziecko we mgle.
Jak pech to pech; zlew mi się zatkał, ale w końcu, od czego ma się kumpli. Jeden telefon i już był chętny do pomocy.
Chętny to może on i był, ale mało skuteczny i mało przewidujący. Owszem przyszedł, ale z tak zwanymi gołymi rękami; w sumie nie wiem, czym on chciał przetkać tę rurę, chyba prędzej przedmuchać… Nie wiem…

PRÓBA PROSTOWANIA I SELEKCJI

Nicnierobienie mnie przerosło, więc postanowiłam oszukać zaistniałą sytuację i wykazać się determinacją czynnościową.
Hi, hi… Ostatnio zabawiam się tworzeniem dziwosłowów i dziwozwrotów; zastanawiam się czy bakterie nie zdecydowały się zaatakować również mojego myślenia.
W końcu to sprytne bestie, mogą zechcieć wtargnąć i w to, co pozornie nieuchwytne.
Wracając do mojego działania. Dokonałam wstępnego rekonesansu w jednej z szuflad komody. To co zobaczyłam było ewidentnym odzwierciedleniem mojego życia.
Teraz do porzekadła: „ chcesz poznać kobietę, zajrzyj do jej torebki”, radzę dodać: zajrzyj do jej szuflady, ewentualnie garderoby, ale tam jeszcze nie zapuściłam peryskopu więc pewności nie mam, a tylko przeczucie, że to będzie schyłek mojego dobrego mniemania o sobie.

OBIECAŁAM, ŻE POMYŚLĘ

Czym dla mnie jest szczęście?
Byłam pewna, że skrobnę ot tak sobie, kilka zdań, bo to przecież jest oczywiste. I ups, nagle zawirowało mi w głowie od myśli gmatwających się wzajemnie.
Mówi się, o niektórych ludziach; „on to ma szczęście”, Faktycznie są tacy, którym wszystko przychodzi łatwo i bez wysiłku, którzy idąc ulicą potkną się o zwitek banknotów o wysokich nominałach, a jedząc ostrygę natrafią na perłę nie wyłamując sobie przy tym zęba. 
Julian Tuwim powiedział kiedyś: wrzuć szczęściarza do wody, a wypłynie z rybą w zębach. 

DZIEŃ, KTÓRY MÓGŁ BYĆ NAJWAŻNIEJSZY


2 kwietnia…to mogła być ważna data w dziejach świata, to była szansa na pojednanie narodów, ludzi, rodzin, na odnalezienie spokoju wewnętrznego i nowego, dobrego celu w życiu.
Śmierć Jana Pawła II ściągnęła wtedy do Rzymu i przed telewizory miliony ludzi; to było zadziwiające zjawisko dające nadzieję na to, że współcześni ludzie potrafią odróżnić jeszcze dobro od zła, potrafią okazać sobie miłość i wsparcie, dające nadzieję, że mimo wszystko w każdym człowieku jest dobro i wrażliwość na innych.
I ja byłam jak inni, i ja płakałam i mnie było żal, ale już wtedy wiedziałam, że to tylko chwilowy wybuch miłości bliźniego, powierzchowny i niewiele wart….

SIECIOMEN

Mężczyzna buszujący w tym momencie w Internecie to już nie ta sama osoba, którą być może mijaliśmy godzinę temu na ulicy… o nie.
Teraz, to zadufany w sobie Narcyz, wokół którego krąży wiele wygłodniałych pszczół. Kwiat męskości, nagle wybujały pośród morza emaili. 
To on wybiera, selekcjonuje, decyduje, która pszczoła skosztuje jego miodu. Roztacza swój sieciowy zapach i kolory, wabi i czaruje… tak długo jak miga kursor na monitorze…
Biada pszczółce, które nie doceni Narcyza, wtedy wonny kwiatuszek zamienia się w żądną krwi i mięsa roślinę, która nie szczędząc inwektyw będzie ścigać do upadłego swoją ofiarę.
Klick..Gaśnie monitor…. 
Czary przestają działać…
Sieciomen zamienia się w zwykłego faceta …, robiącego zakupy dla żony w pobliskim markecie, po ośmiogodzinnej wytężonej pracy….

LENIWE MYŚLENIA W SPRAWIE, „DLACZEGO”

Muszę o tym napisać, bo inaczej się od tego nie uwolnię, tak już mam. Nie potrafię powiedzieć wielu rzeczy „żywym” ludziom, ale jako NIKT, dlaczego nie?
Aby zamknąć cokolwiek, odłożyć ze spokojem do składu wydarzeń minionych, muszę najpierw zrozumieć całą rzecz od początku do koca. I nie jest ważne czy to zrozumienie mi się spodoba, czy nie, po prostu chcę wiedzieć; DLACZEGO tak, a nie inaczej.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie są skomplikowani, dobrzy i mniej dobrzy, normalni i mniej normalni, że reagują i postępują czasem irracjonalnie, ale zawsze znajdowałam, jakieś wytłumaczenie, powód takiego czy innego zachowania, ale w tym wypadku nie potrafię…

STANĘŁY ZEGARY?

Wracając do domu spotkałam na schodach sąsiadkę. Zawsze widywałam ją z pieskiem, powoli toczącym się na krzywych łapkach jamnikiem.
Tym razem była sama.
Po jak zwykle rzuconym „dzień dobry”, zapytałam:
-O! Tym razem widzę panią bez pieska.
-Odszedł do swojego pana już 5 miesięcy temu – odpowiedziała.
Zrobiło mi się okropnie przykro, być może to było w tym samy czasie, co …

ŻEBY BYŁ...KTOŚ

Dochodzę do wniosku, że „szukanie” w sieci potencjalnego partnera to jedno wielkie nieporozumienie. W tym wypadku oszukiwanie samego siebie to raczej delikatne stwierdzenie.
Samo słowo „szukanie” narzuca już od początku konkretne zachowania; jeśli szukanie to zazwyczaj, czegoś konkretnego, a więc o sprecyzowanych wcześniej cechach.
A jak tutaj doszukać się jakichkolwiek cech, jeśli dochodzi do spotkania po kilku, albo i w gorszym przypadku po jednym mailu
Są to swoiste randki w ciemno, które mogą po kilku nieudanych podejściach zniechęcić do wszelkich działań w tym kierunku.
Z drugiej strony nawet najdłuższa korespondencja też nie da gwarancji, że to właśnie ta osoba, ponieważ można spotkać po drugiej stronie kabla po prostu kłamczucha i ściemniacza na wielką skalę.

BITA ŚMIETANA I ...SEKS

Jestem strasznie biedna; dosłownie i w przenośni. Z tego mojego chorowania zabrakło mi dzisiaj chleba, ale mój Anioł Stróż nade mną czuwał, a może nie tylko on… w końcu taki Stróż nie jedno może mieć imię…
Zadzwoniła do mnie koleżanka z zapytaniem czy nie mam jeszcze gdzieś w czeluściach mojego komputera materiałów z filozofii… i czy nie mogłaby do mnie wpaść na chwilę.
Co prawda nie byłam w tak zwanym stanie oglądalno –towarzyskim, ale lampka mi się zapaliła…, że oto nadchodzi ratunek.
„Nieszczerze” udałam radość ze spotkania i poprosiłam o zrobienie drobnych zakupów po drodze. Zakupy przybyły w postaci Ani, chleba i bitej śmietany…, co było w tej sytuacji wystarczającą rekompensatą za trud podejmowania gościa.

NIKT


Siedzę zawinięta w kocyk, z szalikiem na szyi, kaszlę i smarkam…, tragedia. 
Optymizm schował się w garderobie w stosie rozrzuconych ubrań, których mi się nie chce podnieść z podłogi. Ale bez obaw, przyjdzie czas, to się go wypuści na wybieg, a na razie będę marudzić, co niczym nowym nie będzie.
W tym momencie poczułam się zadowolona i nawet się uśmiechnęłam, ponieważ uwielbiam moje marudzenie w sieci; bez specjalnych ograniczeń i konsekwencji.
Uwielbiam być NIKIM.
No dobrze, teraz będę już poważna i wejdę w moje czarne tory.
No,bo ja tu sobie tak siedzę, niby na pierwszy rzut oka wszystko mam na miejscu, ale tak naprawdę to wielka ściema. Pozoranctwo na wielką skalę…

SMUTNO MI

Z Neonem nie jest dobrze; co prawda nie jest połamany, ale prawdopodobnie odniósł jakieś obrażenia wewnętrzne i z tego szoku mu się pomieszało w głowie.
Mało się rusza; w zasadzie cały czas leży na boku i ciężko oddycha. 
Nic nie zjadł, ani nie wypił…
Nie chce do mnie się nawet zbliżyć, a dotychczas nie opuszczał mnie na krok. 
Może wydaje mu się, że to ja go zrzuciłam z balkonu?
Martwię się…
Nie mogę nic zrobić, czuję się taka bezradna…

A JA IM ZAZDROSZCZĘ

To nie jest jakiś makabryczny żart z mojej strony, kiedy mówię, że zazdroszczę śmierci Marii i Lechowi Kaczyńskim. Zazdroszczę im w pozytywnym sensie, jeśli zazdrość można uznać za coś pozytywnego, ale nie znajduję w tej chwili innego wyrazu.
Zazdroszczę im, że potrafili się kochać nieprzerwanie przez 32 lata i darzyć się szacunkiem.
Zazdroszczę im, że nigdy nie wstydzili się okazywać tego uczucia…
Potrafili też pięknie mówić o miłości;
Lech Kaczyński: „Miłość to przywiązanie. To chęć dawania drugiej osobie jak najwięcej dobra”
Maria Kaczyńska: „Miłość to głębokie uczucie, takie, które zagarnia człowieka całego”
Zazdroszczę im, że odeszli z tego świata razem… 
Tak jak żyli…

KOT NIETOPERZ I PALPITACJE SERCA

Że ja nie dostałam zawału to chyba zadziałał mój Anioł Stróż…. 
Nadal nie mogę dojść do siebie. Siedziałam sobie w pracowni, wpatrując się w blejtram i szukając właściwego odcienia farby, gdy nagle poczułam się nieswojo. Właściwie nie za bardzo mogłam określić rodzaj napięcia, jaki mnie opanował.
- Zrobię sobie herbatkę z malinami – pomyślałam – czas na przerwę…
Poszłam do kuchni i ale czegoś mi jakby brakowało; NEON… - przemknęła mi przez głowę myśl– on nigdy nie odpuszcza mojego pobytu w kuchni. 
Zajrzałam do sypialni czy czasem nie wyleguje się na moim łóżku, ale go tam nie było, weszłam do salonu… Pusto… Gdzie on się schował? 

NIE WIERZĘ IM

Co takiego w człowieku siedzi, że nie docenia nigdy dobrych, prawych ludzi, kiedy ma ich obok, kiedy żyją?
Co więcej z upodobaniem się ich opluwa i wyśmiewa, a wygłasza peany o obłudnych i „cwanych”jednostkach.
Po śmierci nagle, w jakiś pozostający na granicy cudu sposób nagle otwierają się oczy, które były cały czas otwarte ale niewidzące.
Nagle wszyscy wiedzą, że odszedł prawy, szlachetny człowiek…, ale dopiero wtedy.
Jakie to przykre…

TYLKO, SZCZUPŁE, PIĘKNE I MŁODE

Parę dni temu wpadł mi artykuł , w którym autor użala się nad Piercem Brosmanem i nie może wyjść z podziwu nad wypowiedziami aktora na temat jego żony.
Pierce, bowiem oświadczył, że nadal jest zakochany w swojej żonie i chce, żeby tak pozostało aż do śmierci. Wszystko „może” by było dobrze, nawet to „do śmierci” dałoby się przełknąć, ale nie w takiej sytuacji!!!
Żona aktora jest, bowiem GRUBA, więc jak można kochać takiego wieloryba, to nie do pojęcia… i dodajmy, że już NIE NAJMŁODSZY ten wieloryb niestety.

NIE ŻAŁUJMY SOBIE NAWZAJEM SŁÓW

Czy milcząc można wyznać komuś to, co się czuje?
Pewnie jest na to kilka sposobów; poprzez „zabicie smoka”, dotyk, pocałunek…, seks…
To wszystko jest możliwe, ale dopiero na dalszym etapie znajomości i jest jakby fizycznym dopełnieniem miłości. Miłość jednak nie przychodzi do nas poprzez ciało, ale poprzez duszę, albo umysł, jak kto woli. 
Miłość na swoim początku karmi się spojrzeniem i słowem…
Mogą to być oczywiście słowa mówiące tylko o miłości, ale mogą to też być słowa miłości pełne…
Nie do każdego mówimy przecież tak samo, w zależności od stopnia bliskości, nabierają one innego znaczenia; mogą otulać i pieścić, mogą też tylko przemykać jak wiatr nic nieznaczący dla nikogo.

CO Z TYM ZAMOTANIEM?

Lubię czytać to, co piszą ludzie w sieci, i nie chodzi tu wyłącznie o blogi, ale nawet o czaty, ale nie za bardzo rozumiem, dlaczego, niektórzy wybierają „zamotany” sposób pisania.
Nie rozumiem, pewnie dlatego, że być może nie doskakuję do ich poziomu, ale naprawdę staram się odcyfrować w miarę posiadanych możliwości intelektualnych, skomplikowane esy floresy, które prawdopodobnie kryją w sobie jakąś myśl, którą autor chciał przekazać.
Tylko, dlaczego nie została ona napisana tak po prostu?
Przecież, kiedy spotykamy się z kimś, rozmawiamy normalnie, a nie za pomocą dziwosłowów i dziwotworów. Czasami zaczynam podejrzewać, że to rodzaj dowartościowania się, pokazania siebie jako osoby na wyższym poziomie niż inni.
Moim zdaniem doskonałość tkwi w prostocie, ale mogę nie mieć racji…

ODDYCHAJ IW…, ODDYCHAJ POWOLI I CAŁĄ SOBĄ

Spokojnie, nie będzie znowu o moich dolegliwościach; bo wszystko idzie, w jakimś tam kierunku, to znaczy bakteria się we mnie zakochała na zabój i tuli się do mej piersi, a może nawet i do serca. 
Niestety nie odwzajemniam jej uczucia i usiłuję ją przegonić dwa razy dziennie podawaną trucizną.   
Na razie siedzi skubana…, jak widać tylko bakterie mnie kochają.
Ale ja nie o tym, ale o emocjach chciałam, o tych, co we mnie drzemią, o tych nieposłusznych, bez subordynacji, wyrywających się na zewnątrz przy lada szparce w niedomkniętych drzwiach mego wnętrza.
Małe sprytne chochliki, z rożkami na głowach i szpileczkami w kosmatych łapkach zamiast siedzieć gdzie ich miejsce, wyskakują nieproszone, wykorzystując chwile mojej słabości.

CZY MOŻEMY, CZY POWINNIŚMY DO NICH SIĘ MODLIĆ??

Jakże wielu pośród nas, w pojęciu czysto ludzkim jest dobrych i prawych ludzi.
Niektórzy mają moc uzdrawiania, inni moc niesienia wiary w Boga wśród niewierzących, a jeszcze inni w niewyobrażalny sposób cierpią oddając własne życie w imię wiary, albo heroicznie poświęcają swe życie dla drugiego człowieka.
Są też tacy, których my, ludzie obdarzamy mianem świętych…
Wyróżniają się spośród całej masy ludzkiej swoim postępowaniem, szczególnymi darami…, mówi się o nich, że czynili cuda za życia i po śmierci …

WSPÓŁLOKATOR

Od pewnego czasu opanowała mnie przemożna chęć przyjęcia do mojego domu dodatkowego lokatora; takiego fajnego towarzysza moich wypadów za miasto i takiego, co mądrze popatrzy w oczy, kiedy będę chciała zrobić jakąś kolejną głupotę.
Przeanalizowałam wszystkie za i przeciw, wyszło po równo, ale przecież „za” liczy się podwójnie, czyż nie?
Jestem osobą nieuporządkowaną, a taki lokator wymusi na mnie poczucie obowiązku i wykurzy mnie z leniwego „jeszcze nie teraz”.
Chciałabym żeby to on mnie wybrał, żeby poczuł, że chce być właśnie ze mną, a nie z nikim innym…, ale jak do tego doprowadzić, przecież przez Internet czy z ogłoszenia w gazecie się tego nie sprawdzi.

SZALEŃSTWA KOBIET „DOJRZAŁYCH”, CZYLI STARE MŁODE

Taki ranny temat przy kawie…
Najpierw się wewnętrznie zbuntowałam, kiedy usłyszałam, jakie te kobiety są głupie próbując zatrzymać czas za wszelką cenę, ale potem…, jak to zawsze ze mną bywa, po pierwszym parsknięciu, przyszła refleksja.
Jestem za dbaniem o siebie; maseczkami, fryzjerem, czy ćwiczeniami. Nawet operacje plastyczne – proszę bardzo, jak kto chce i ma na to kasę…

CO SIĘ KOBIECIE W GŁOWIE WYŚWIETLA POD HASŁEM; PRAWDZIWY MĘŻCZYZNA?

W zasadzie najlepiej by było w ogóle nie wyświetlać tego hasła, bo zaburza ono po odczytaniu spojrzenie na rzeczywistość. 
To, co siedzi w głowie kobiety niestety nie siada obok niej, na co dzień; bo na ogół mamy do czynienia z pozbawionymi skrupułów draniami, albo z mięczakami w rozdeptanych kapciach. No może jest jeszcze parę innych odmian, ale te są dominujące.
A my kobiety wzdychamy nie do tych spotykanych każdego dnia osobników odmiennej płci, ale do tych cudownych, idealnych bohaterów naszej wyobraźni.
Ach to jest mężczyzna… przez duże „M”., Wzdychamy stawiając oczy w słup, albo lepiej zaciskając szczelnie powieki na to, co obok ściska w dłoni pilota.

ZAKWASY I KWASY …TU I TAM

Zawsze angażuję się w 100% procentach we wszystko, co robię i to bez wyjątków. Wszystko albo nic – to jedno z moich ulubionych powiedzonek.
No i mam za swoje; od trzech dni rozciągnęłam swoją stałą trasę do 10 km… 
Efekt? Wiadomy…
Zamiast stopniowo zwiększać wysiłek poszłam od razu na całość, a jeszcze nie jestem w pełni zdrowa. Na dodatek zamiast te popisy uskuteczniać w najcieplejszym momencie dnia, wybieram blady ranek.

CZY SZEWC W POLSCE BEZ BUTÓW CHODZI?

Nie rozpoznaję, kto jest szewcem, a kto nie wśród mijanych na ulicy przechodniów, zresztą u nas taki dobrobyt, że na bosaka nikt po chodniku nie maszeruje, ale przysłowie swój wymiar ma.
Szewc naprawia buty i bardzo dobrze; to mnie cieszy, bo to on ratuje moje obuwie przed wyrzuceniem do kosza, ale co robi rodzimy polityk? 
Polityk zajmuje się polityką…
Hm..., ale czy na pewno i każdy?

CZUJĘ TO NADAL

Czuję, że nadal mnie kochasz, że nie chcesz abym spotykała się z kimś innym. Przyznaję mniej teraz o Tobie myślę, w zasadzie to zawsze tylko wieczorem, pamiętam, aby się za Ciebie pomodlić…, ale teraz, w niedzielę myśl o Tobie mnie nie opuszczała. 
Wyraźnie czułam, że nie chcesz żebym jechała na to spotkanie z Mirkiem. Sama też czułam jakbym Cię zdradzała. 
Odszedłeś, zostawiłeś mi wolność, ale tylko pozornie, nadal jesteś o mnie zazdrosny i mi nie pozwalasz odejść.
To wszystko bez sensu, bo ja nie chcę być z nikim, ten etap chyba mam już za sobą, to, że czasem z kimś popisze to tylko z nudów, nie z potrzeby serca, więc się nie martw.

A JEDNAK

Czułam, że Cię zdradzam… i chyba się tym przejęłam.
Dostałam tak okropnego bólu głowy, że wylądowałam w szpitalu na neurologii. Wyszłam 16 czerwca 2011, po 2 tygodniach, od tej pory w momentach stresowych ten ból powraca.
W nocy przed chorobą śniłeś mi się; spotkaliśmy się w wielkiej hali podobnej do dworca kolejowego w Lesznie, byłeś ubrany na sportowo – przytuliłeś mnie do siebie, a w zasadzie do przylgnąłeś szczelnie do mnie; od czubka głowy aż do palców stóp. 

MOJE ROZCZAROWANIA

W zasadzie moje życie to pasmo rozczarowań i zawodów, dlatego nie dziwię się mojej obronnej postawie, której efektem jest zupełne zamknięcie się w sobie.
Tylko raz podczas mojego życia czułam się przez kogoś kochana całkowicie i bezwarunkowo…
Może aż raz?
Przecież są ludzie, którzy nigdy nie byli tak kochani…
Wszyscy pozostali, których kochałam. zadali i zadają mi ból, są źródłem mojego rozczarowania, które przeniosło się również i na innych ludzi, być może dlatego nie potrafiłam w pełni cieszyć się miłością kiedy  mnie ona w końcu spotkała.

środa, 21 listopada 2012

JEŚLI NIE OGÓRKI, TO CO?

Kiedyś rozśmieszyła mnie wypowiedź, że Polska ogórkami nie stoi, więc nie mamy, czym się martwić (było to, a propos afery z bakteriami e-coli w nich znalezionymi ponoć).
Fakt; ogórki to nie nasza wizytówka i nie jesteśmy znaczącym producentem tychże.
I tak przyszło mi do głowy pytanie, czego my właściwie jesteśmy producentem, jako kraj, a potem przyszła kolej na parę jeszcze innych pytań.

TO SEN

I znowu miałam sen…, chociaż to nic dziwnego bo przecież codziennie coś mi się śni.
Tym razem byłeś w nim, a przypadki kiedy pojawiasz się w moich nocnych historiach zdarzają się bardzo rzadko.
Rozmawialiśmy ot tak zwyczajnie, nawet się trochę zdziwiłam, bo przecież byłam pewna, że nie żyjesz…, a tu masz, zmaterializowałeś się.

TO SIĘ ZARAZ SKOŃCZY; A POMYŚLĘ O TYM … JUTRO

Dotychczas, jeśli ktoś mnie pytał o moje motto życiowe, bez namysłu, w zależności od chwili recytowałam różne zdania, które akurat przychodziły mi do głowy.
I były one prawdziwe na dany moment, określały to co myślę, czym się kieruję, ale nie były podstawą mego działania, istnienia..;
- wszystko albo nic;
- być dobrym człowiekiem;
- kochaj i rób, co chcesz ( za św. Augustynem).

OFIARA ZDEMASKOWANA?

Przeczytałam swego czasu artykuł pod tytułem "Ofiara zdemaskowana" dotyczący afery z udziałem Dominique'a Strauss-Kahna (DSK) w roli głównej, oskarżonego o gwałt na pokojówce.
Pomyślałam wtedy, ze nie ma to jak być mężczyzną, w dodatku wpływowym i bogatym…
Wykopano podczas śledztwa nagranie z telefonu na kartę, który miał podobno należeć do owej pani, w którym miała powiedzieć: „Nie martw się, facet ma kupę forsy – wiem, co robię”.

TĘSKNOTA ZA KOBIECOŚCIĄ

Przyglądam się kobietom, przyglądam się sobie i tęsknię…, tęsknię za czasami, w których kobieta była kobieca, kobieca prawdziwą kobiecością.
Tęsknię za czasami, w których kobiety były olśniewające, przyciągające wzrok mężczyzn, ale nie wulgarne.
Wąskie talie, głębokie dekolty, delikatne kołysanie biodrami przy wtórze szelestu spódnic, cudowne kapelusze z piórami i koronkowe parasolki…

ŚMIETNIK Z MYŚLAMI O ROZSTAWANIU

Kulturalne rozstanie, a cóż to jest?
Czy można rozstać się miło?
Powierzchownie i estetycznie można spróbować, a wszystko przykryć słowami typu;
- Zawsze będę Cię kochała,
- Zostaniesz w moim sercu,
- Zostańmy przyjaciółmi,
- Chcę dla Ciebie jak najlepiej,
- To dla Twojego dobra.
Pokażemy jacy jesteśmy grzeczni, kulturalni, jacy to z nas dobrzy ludzie, gdy tymczasem kawał z nas Sk..a, przez duże S.

KIEDY...?

Ostatnio ktoś, pewien mężczyzna zadał mi pytanie…
- Kiedy zaczniesz żyć, może nie tak jak kiedyś, ale żyć, a nie egzystować…
Wpadłam w lekką panikę, nie wiedząc co odpowiedzieć, bo przecież ja żyję…, jakoś…. Chodzę na zakupy, spotykam się z ludźmi, sprzątam, karmię kota…., ostatnio nawet zmieniłam całkowicie wystrój sypialni…
- Chciałbym się z Tobą spotykać, ale nie tak jak dotąd, chciałbym z Tobą być.
Poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła i brakuje mi oddechu. Nie wiedziałam co mam w tym momencie zrobić, co powiedzieć.

JA JESTEM DZIWNA, ALE...

Zawsze myślałam, że to ja mam zachowania irracjonalne… Faktycznie trochę żyję jakby w innym świecie; poezja, malarstwo, idealizowanie i szukanie piękna i prawdy za wszelką cenę…,
Jak to mówią moi znajomi żyję w świecie równoległym…
Lubię ludzi, chociaż jestem wycofana, to staram się ich zrozumieć, zrozumieć ich zachowania.

PRECZ Z ŁAŃCUCHAMI

Jeden z tematów, którymi się w pewnym momencie podniecali ludzie na Facebooku to psia, łańcuchowa tragedia. Najbardziej oberwało się posłowi PSL Kłopotkowi, który mówiąc najogólniej stwierdził, że pies i łańcuch to nic takiego strasznego.
Po części się z nim zgadzam, mimo że jestem miłośniczką czworonogów, a w tym psów.

NA CIENKIEJ NITCE

Ostatnio zauważyłam, że brak mi cierpliwości.
Rozumiem, że w prawie każdą sytuację wpisane jest pewne napięcie, czy uczucie zaniepokojenia, a pośpiech często zwiększa pokusę pochopnego wyciągania wniosków i zachowań, których być może żałowałoby się w przyszłości.
Nie mam wszakże ochoty znosić męczarni wysłuchiwania wszystkiego, co ktoś musi i chce mi powiedzieć, kiedy od samego początku rozmowy wiem, co powie lub mam pewność, że się myli lub po prostu kłamie.

DUCHOWA STRAWA

Odkryłam na swój własny użytek i ku swojej wielkiej przyjemności nową pisarkę; Suzanne Collins, właśnie kończę jej powieść : „Igrzyska śmierci” i jestem zachwycona.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to literatura najwyższych lotów, wzbogacająca intelektualnie, ale na obecnym etapie mojego życia nie chcę już gimnastyki umysłu tylko relaksującej pisaniny.

TAK

Właśnie po raz kolejny doszłam do tego samego wniosku, że ten blog to dobre miejsce, takie podobne do mnie...
Pełne myśli i uczuć, zamkniętych na małej stronie, do której tylko teoretycznie, mają wszyscy dostęp bez ograniczeń.
Strona, która wymaga aby się zatrzymać i pomyśleć, niewesoła, czasem niemiła, ale prawdziwa.
Może będę tutaj pisać częściej...
Tak tutaj spokojnie...
Cicho...

KAT I OFIARA

Jak by na to nie patrzeć spotkanie kata i ofiary zawsze będzie dramatyczne i prawie zawsze koniec takiego związku jest łatwy do przewidzenia.
Już samo nazewnictwo niesie w sobie łatwe do odczytania przesłanie, łatwe do odczytania, ale jakże bolesne w swojej bezwzględnej ostateczności.
I nie jest istotne, czy dotyczy to przemocy fizycznej czy psychicznej, czy jednej i drugiej jednocześnie.

Z POCZEKALNI U DENTYSTY…..

Czasami mam potrzebę zapisania tego co myślę w danej chwili, i to w najdziwniejszych miejscach. Piszę na znalezionych skrawkach papieru, marginesach gazet. Te kartki czasem giną bezpowrotnie, a czasem je znajduję po długim czasie. Dzisiaj znalazłam kilka z nich….
Pamiętam kiedy zapisywałam ten karteluszek; siedziałam wówczas w poczekali u dentysty, na początku tego roku….

REFLEKSJE PO ZAMNIĘCIU PEWNEGO NOTATNIKA

Robię porządki w zapiskach, zeszytach, w oderwanych od wszystkiego zatrzymanych na papierze zdaniach. Znajduję różne rozsypane myśli…, może warto je zapisać zanim wylądują w śmietniku.  To nawet dobry tytuł dla tej mojej pisaniny; MYŚLI ROZSYPANE…
………………………………….
Czytałam przed chwilą moje egipskie zapiski. Jakże byłam głupia i bez jakiegokolwiek przeczucia przyszłości, a przecież każda chwila z Tobą była piękna i przepełniona miłością, a ja nie potrafiłam się cieszyć nią tak jak powinnam, gdym tylko wiedziała…
A teraz…, teraz Ciebie już nie ma, a ja na samą myśl o Tobie zalewam się łzami i niech mi nikt nie mówi, że czas leczy rany, bo zacznę krzyczeć !

MYŚLI ZAPISANE, MYŚLI NIEDOSTĘPNE

Kara musi być.., Ano musi.
Tyle razy sobie mówiłam, że trzeba zapisywać to, co w komputerze na zewnętrznym nośniku, ale tylko było to takie upominanie głuchego. No i doigrałam się…
Kilka miesięcy moich mniej lub bardziej ciekawych przemyśleń poszło w niebyt. Laptop się zepsuł na amen…
Szkoda, lubię czasem przeczytać i zastanowić się ponownie nad tym, co było, a to mi niezmiernie ułatwiało.
Po czasie nie pamięta się wszystkiego z taką samą ostrością, a nawet widzi się już inaczej…, w przenośni i dosłownie (przydałyby mi się nowe, mocniejsze szkiełka, oj przydałyby się, a o nowym laptopie już nawet nie wspomnę).

UFFF....

Odsapuję przed kompem…
Zachciało mi się smażyć skórkę pomarańczową…
Usmażyłam, i owszem… na piękny czarny kolor.
Zagadałam się jak zwykle, a tymczasem w kuchni smażyło się w garze w najlepsze.
Jak wyszłam po zakończeniu rozmowy z sypialni, reszta mieszkania zasnuta była gęstym dymem, a o zapachu, jaki się unosił i nadal unosi już nie wspomnę.
Zrobiłam elegancki przeciąg i ukryłam się przed zimnem w bezpiecznej sypialni.
Czekam aż się przejaśni i tymczasem składam te moje literki…
Ech… kiepska ze mnie gospodyni…,
A sernik będzie bez skórki pomarańczowej.

wtorek, 20 listopada 2012

GRUBA KRESKA

Odciąć się od przeszłości i zacząć od nowa, oto współczesna i popularna ostatnio recepta na życie po tak zwanych przejściach.
A ja mówię, że to bzdura, przeszłości nie da się zamknąć, wszelkie odkreślanie grubymi kreskami od tego, co było to zabieg możliwy tylko do wykonania na kartce papieru.
Każda przeżyta chwila staje się częścią składową bagażu, jaki niesiemy ze sobą krocząc po naszej ścieżce życia. I choćbyśmy chcieli nie wiem jak mocno się go pozbyć, bo nam za ciężko, bo upadamy i ciężko się nam podnieść, bo nie mamy chwilami siły, to nie da się w żaden sposób tego uczynić.
Mamy kilka sposobów, aby iść dalej i dać radę; ćwiczyć i uczyć się, albo…, pozwolić sobie pomóc.

DZIEŃ DRUGI

Diety wegetariańskiej ciąg dalszy. Jestem twarda, żadnego mięsa.
Krok pierwszy, śniadanie; szarlotka i kawa.
Krok drugi, przekąska nr 1; jabłko.
Krok trzeci, przekąska nr 2; kanapka z białym serem i czosnkiem.
Krok czwarty, marzenie o schabowym.
Słaba ta moja silna wola, ale trzymam się. 
Dla odwrócenia uwagi skupiłam się na lekturze książki wykopanej z dna szafy; „Rozmiar mniej, w 6 tygodni”, oczywiście w celu poszukania wskazówek, co do nowo obranego stylu życia.
Rozdział o diecie z wiadomych względów pominęłam i zaczęłam od ćwiczeń. Po krótkiej analizie tematu, mając przed oczami gibkie ciała na fotografiach podjęłam decyzję; będę ćwiczyć…
Ale…, jeszcze nie dzisiaj, bo po przeczytaniu po ile razy i w ilu seriach trzeba to wszystko powtarzać, poczułam takie zmęczenie, że najchętniej walnęłabym się z zamkniętymi oczami na kanapę po kocyk.
Ciężkie i męczące jest moje życie , dosłownie i w przenośni.

MYŚLI ROZSYPANE BEZ ŁADU I SKŁADU

Cóż za dziwny nawyk to ciągłe zapisywanie…, czy to jakiś rodzaj manii, czy coś równie chorobowego?
To, że lubię zapisywać to, co się zdarzyło, to jeszcze mogę zrozumieć; nie ja pierwsza i zapewne nie ostatnia tak robię, ale ta potrzeba natychmiastowego utrwalenia na jakimś skrawku papieru ulotnej myśli, samą mnie zadziwia.
Robię to w najrozmaitszych miejscach, zapisuję i odkładam, czasem chowam po kieszeniach, między książkami, fakturami, i po co?

HI HI…MĘZCZYZNA FEMINISTA?

Najwidoczniej nie jest mi aż tak wygodnie w obecnej sytuacji jak to próbuję sobie wmówić, a dowodem na to jest moje ponowne zalogowanie się na wiadomym portalu. Na samym dnie mojej podświadomości czai się głupia, bo głupia, ale zawsze nadzieja, że…, że może zdołam się przełamać…
Sama przed sobą niechętnie się przyznaję, że tęsknię za kimś obok, za kimś, kto po prostu będzie i tyle, a może aż tyle…
Na razie jak to mówią; szału niema. Z mojej strony też wszystko jakby po staremu, to znaczy; chciałabym, ale nie do końca, bo nadal stoję na stanowisku, że ma być wszystko, albo nic…

SZARO, BURO I PONURO

Na dworze coraz zimniej i coraz szarzej, aż nie chce się wychodzić z domu.
Mam wrażenie, że coś się tu nie zgadza; bo jak to możliwe, że czas płynie (jak się wydaje) szybciej niż dotychczas, a świat za oknem toczy swoje wozy codziennych zdarzeń w zwolnionym tempie?
Wolno mi się dzisiaj myśli, i gdyby nie wewnętrzny imperatyw ,który siedzi we mnie od momentu, kiedy przetarłam rankiem oczy, nie napisałabym ani słowa.

TYLKO CZASAMI

Najwspanialsza część świata przepada nam, kiedy przestajemy być dziećmi.
Stajemy się rozsądni, odpowiedzialni….
Chociaż może nie wszyscy jednak…
Na szczęście, a może na nieszczęście, zależy jak na to popatrzeć…
Zamiast zachwycać się tańcem drobinek kurzu w promieniu słońca, który wpada przez okno, zaczynamy widzieć tylko brud i gryziemy się, że nie jest posprzątane… 
Dlaczego przestajemy zauważać…?
To smutne.
Czasami są jeszcze chwile kiedy czekam sobie spokojnie na słońce, aż pomacha mi na do widzenia obiecując wrócić jutro…
Czasami…

BATY

Znowu dostałam baty i  to od osoby, która powinna mi być bliska. 
Staram się być wyrozumiała, milczę, nie odpowiadam…Nie lubię się kłócić. 
Powoli jednak zaczynam się oddalać, unikam kontaktu, bo wiem, że każdy kończy się kolejnymi nieuzasadnionymi pretensjami.
Wychodzę z takich spotkań dosłownie chora, wypompowana energetycznie. Ile razy można oberwać i przejść z tym do porządku dziennego? 
Uciekam, wynajduję różne powody, aby się nie spotykać, ale dzisiaj miałam pecha.
Nie umiem sobie z tym poradzić. Wszyscy mi mówią, abym sobie dała spokój, ale mi jest żal. Takie osoby są nieszczęśliwe, przez złość, którą w sobie pielęgnują. Naprawdę nie wiem co robić…, bo czasami myślę, że to mnie powoli zabije.
Czuję się jak pożywka dla bakterii, ale nie umiem się odciąć zupełnie.

MOJE MIEJSCE

Tak się zastanawiam, że zastanawiam się za dużo, chociaż z drugiej strony; mówią, że myślenie ma przyszłość. Ale im dłużej myślę, tym tej przyszłości mniej mi się chce oczekiwać. Nic nie jest takie jak bym chciała.
Stoję na krawędzi. Między jedną decyzją, a drugą…Między jednym światem, a drugim. 
W którą stronę mam iść…? 
Nie można tak stać i stać….
Czekam…Na co..?
Na ten jeden impuls, na to jedno zdanie, na coś, co pozwoli zrobić krok naprzód, albo i krok do tyłu…Któż to wie…

NIEOSIAGALNY STAN?

Ile można poświęcić siebie, swojej dumy… czasu dla kogoś…?
Jak mocno trzeba kochać, chcieć być z kimś, aby zrezygnować z siebie w całości, albo choćby części?
Czy w ogóle jest to możliwe?
Biblia mówi właśnie o takiej miłości…
Ale to wydaje się być jak wzorzec z Sevres… mityczny i chyba nierealny.
Nie wierzyłam jeszcze niedawno, że istnieje taki ktoś, kto potrafi tak kochać….

poniedziałek, 19 listopada 2012

MOŻE JUŻ ZA PÓŹNO

Mijają dni jak koraliki różańca, w palcach babć modlących się o wszystko i za wszystkich. Paciorki podobne do siebie, a jednak w pewnym niezauważalnym sensie różne… Nie widać tych różnic na pierwszy rzut oka… trzeba być bardzo spostrzegawczym, aby w tym ogromie powtarzalnych chwil i zdarzeń wyłowić wszystkie niuanse . 
Czasami mi się to udaje i zauważam analogie między sytuacjami i ludźmi, którzy w nich uczestniczą.
Po tym wszystkim, co przeżyłam ostatnio, po tym huraganie, który przewiał się przez moje życie i wywalił resztki tego, w co wierzyłam, szukam na tej pustyni jakiejkolwiek odpowiedzi, na pytania, które mnie dręczą….

ZAWIROWANIA

Miłość  mija….,
Tak mówią…..
Nie zgadzam się z tym, myślę natomiast , że czasami usypia, tak jak ja każdej nocy…..
Miłość zasypia, głębokim snem, obolała strachem przed prawdą, jaka może być po drugiej stronie.
Miłość tchórzy na chwilę, a potem…. Znowu szuka nowego źródła… źródła siły, a może i życia, aby się wreszcie wypełnić i dopełnić… 
Szczęście jedno, drugie… zdeptane, odrzucone….
Ale nic to… przecież na gruzach można budować na nowo…
Życie toczy się nieubłaganie, a może na szczęście, że dalej…
Czas zaciera ślady w naszej pamięci, rany w sercu się zabliźniają i to, co było już nie jest tak ważne, przynajmniej nie tak bardzo….

PARADOKSY PRZYCIĄGANIA

Ludzi przyciągają do siebie podobne problemy, te które mają w sobie samych, a które podświadomie wyczuwają również u drugiej osoby.
Te same problemy stają się potem przyczyną ich rozstań…, a powodem tych rozstań jest to, że nie potrafili się zdobyć na to, aby nie tyle, je wspólnie spróbować rozwiązać, ale że nawet nie podjęli próby, aby o nich powiedzieć partnerowi.

PORA NA MAŁE PODSUMOWANIE

Myślę, że przyszedł właśnie czas, aby podsumować mój pobyt na portalu Sympatia.pl… Spędziłam tam w sposób aktywny jakiś czas. Spotkałam wielu ludzi, bardziej lub mniej ciekawych..Indywidualistów…I zwyczajnych szaraków. 
Ku mojemu zaskoczeniu wzbudzali we mnie różne uczucia i emocje.
Mówi się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie jestem pewna, czy wyszło mi to miejsce na dobre, ale było to ciekawe doświadczenie.
Zawsze byłam ciekawa; świata, ludzi, tego, co oni myślą, dlatego też zadawałam mnóstwo pytań, które nieraz wzbudzały emocje o różnym zabarwieniu. Teraz to jednak nie ma już znaczenia….

ZABAWA W ODKRYWANIE

Próbuję odgadnąć, na czym polega życie, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że to próżny wysiłek powodujący znużenie,  a może nawet i depresję….
Mimo zniechęcenia pozostało we mnie coś, co było i zostanie na zawsze….
To, co stało cały ten czas obok mnie, ciche i spokojne, nie dając znaku, że jest…Cieszę się, że teraz to zauważyłam.
Mam dalej nadpęknięte serce, ciężkie od smutku i tęsknoty za niedoścignionym marzeniem. Nie mogę pozbyć się tych pragnień, ale mimo to mam w sobie wiarę, że może kiedyś, gdzieś, ktoś…
Ona pomaga mi biec, dalej i dalej.To ona goi rany i mam nadzieję, że zatrze prędzej czy później po nich ślady.Mam jej w sobie tyle, że wystarczy iskra, abym znowu zapłonęła ogniem, który stopi lód w mojej duszy…

CO BĘDZIE POTEM?

Strach, lęk, jakkolwiek by nie nazywać te uczucia nie są one obce żadnemu człowiekowi. Towarzyszą nam niemal od narodzin, a może nawet i od chwili poczęcia, przecież dziecko w łonie matki przeżywa to, co i ona.
Chyba nie ma nikogo, kto by się nie bał, chociaż raz kogoś lub czegoś. 
Są nawet jednostki chorobowe bezpośrednio z lękami związane.  Lęk został zbadany i zanalizowany na wszelkie możliwe i niemożliwe sposoby. Na ogół potrafimy sobie z nim radzić; samodzielnie czy przy pomocy innych, a w skrajnych przypadkach pomaga nam medycyna i „magiczna”tabletka.

WIECZNI POSZUKIWACZE

Podsłuchałam ostatnio rozmowę dwóch panów dotyczącą ich wiedzy na temat seksu. Chwalili się sobie nawzajem jak to potrafią doprowadzić każdą kobietę do ekstazy, bo znają odpowiednie punkty na jej ciele.
Eksperci od siedmiu boleści. Myślą, że kobieta jest jak telewizor i pod każdym numerkiem ma odpowiedni kanał ( w tym wypadku erotyczny).
Co za bzdury…
Współczuję ich partnerkom.

niedziela, 18 listopada 2012

ŻEBY NIE BOLAŁO

Dlaczego mam pecha i mężczyźni, których miałam okazję poznać, nie chcieli przyjaźni, tylko uparcie dążyli do czegoś więcej?
Miłość wszak ma wpisane na stałe cierpienie, tego nie da się uniknąć ani ominąć.
Kiedy to uczucie się pojawi odczuwa się ból nawet w tak prozaicznych momentach jak rozstanie na chwilę, czy brak ukochanego głosu w słuchawce telefonu.
Gdy przyjaźń trwa, jest jak opoka, zbliża nieustannie, sięga samej duszy, choć nigdy ciała.
Nie chcę aby bolało…, już nigdy więcej.

MOŻE TEN..., A MOŻE TA...

Co się dzieje ludźmi, dlaczego tak trudno im żyć, żyć razem, z drugim człowiekiem?
Jestem tolerancyjna, staram się zrozumieć innych, nie krytykuję i nie oceniam ich postępowania, czy postaw życiowych, nawet tych,które są zgoła odmienne od moich. Muszę jednak stwierdzić, że ewidentnie się starzeję i nie nadążam za tą wszechobecną „nowoczesnością” w związkach, a może ja nigdy nie byłam pod tym względem młoda?

BYĆ SOBĄ

Oddaję życie walkowerem, nie walczę o swoje. To zapewne objaw głupoty, a także wewnętrznej słabości. Nie potrafię, nie chcę, a nawet nie mam siły, aby cokolwiek zmienić.
Wiem, że wtedy żyłoby mi się lepiej, ale nie ma we mnie tej potrzebnej dozy wyrachowania; więc jest jak jest.
Trudno, ale nie darmo niestety…
Jestem „sobą”, i to nie jest ten wyświechtany slogan, który słychać wszędzie dookoła, jednak nie radzę nikomu takiego bycia, zbyt wysoką się cenę płaci za taki stan.

LIŚĆ PRZEDOSTATNI

Dzisiaj coś we mnie pękło. Dotychczas pomimo lawiny nieszczęść, która na mnie sukcesywnie zrzucała kamień po kamieniu, trzymałam się zadziwiająco dobrze. Sama nawet temu się czasami dziwiłam i mówiłam o sobie, że jednak jestem twarda…, że ktoś inny na moim miejscu dawno by się poddał.
Wszystko jak się okazuje ma swój kres, swój stopień wytrzymałości, po przekroczeniu, którego mury sypią się w gruzy… i nie ma już nic…

ORGIA NA MOJĄ MIARĘ

Mam mieszane uczucia, raczej odczucia, bo nie mogę rozstrzygnąć, co bardziej rozpala moje zmysły i wyobraźnię; zima czy lato,ogień na kominku, czy orgia barw na talerzu.
W tym momencie bardziej skłaniam się ku orgii.
Uff, rozmarzyłam się…, taka choćby mała orgietka to jest coś, czyż nie?
Opanuj się kobieto i skromnie wróć do talerza (muszę przywołać się do porządku).
No dobrze, w końcu rozpasanie apetytu to tylko taki mały grzeszek, nie to, co „tamto”…
Karmię, więc w dostępny mi sposób i ciało i duszę,aż do upojenia (też alkoholowego niestety).
Uwielbiam ten upajający zapach lata i wspaniałą,czystą kompozycję barw.
Mam przed sobą cudowny grający kolorami obraz;
głęboką zieleń liści bazylii wyglądających spomiędzy soczystej czerwieni pomidorów, do tego w kontraście śnieżna biel mozzarelli, a wszystko lśni złotym blaskiem kropli oliwy…
Poezja smaku…, okraszona biało czarnym deszczem świeżo zmielonego pieprzu i soli.
Czegóż chcieć więcej?
Zagryzam świeżutką, chrupiącą bagietką posmarowaną zimnym masłem i delektuję się pięknem,które za chwilę zniknie w tak prozaiczny sposób.
Żal mi…
Prawie wszystko co piękne jest tak ulotne i ginie tak łatwo, bezpowrotnie…
Jeszcze tylko ostatni łyk schłodzonego czerwonego wina…
A może nie ostatni?
Wszak jeszcze trunek jest w butelce…

OGLĄDAJĄC SIĘ WSTECZ

Czy żałuję czegokolwiek, co minęło?
Zastanawiam się i dochodzę do wniosku, że pewnie prawie wszystko zrobiłabym tak samo, popełniłabym te same błędy, uwierzyłabym tym samym ludziom….
Kiedy się ma 20 lat, na ogół jest się niestety przekonanym o własnej nieomylności, niezwykłości i wyjątkowości tego, co się robi, a zdanie innych jest słuszne tylko wówczas, jeśli jest zgodne z naszym zdaniem.
Jest się absolutnie pewnym, że można zrobić wszystko, dostać wszystko, i że wystarczy tylko po to sięgnąć, by to mieć.

KOLEJNA OCZYWISTA OCZYWISTOŚĆ

Odkrywam ostatnio, zapewne znane od wieków prawdy, ale dla mnie są one jak wiadomość przesłana przez UFO, odsłonięte nagle i dotychczas nieznane…
Uświadomiłam sobie właśnie, że tak naprawdę to zawsze stoimy w tym samym „miejscu”, niezależnie, od tego, co byśmy nie robili i jak żyli.
Nieustannie i niezmiennie tkwimy między dwoma czasami; przeszłością i przyszłością, dla nas zawsze realne jest tylko „teraz”.
Niektórzy twierdzą, że po śmierci nie ma już nic…, a więc przyszłość nam zostaje zabrana…
Ale ja im nie wierzę…

CZŁOWIEK TO FASCYNUJĄCE DZIEŁO NATURY....

Tylko człowiek potrafi czerpać przyjemność z cierpienia innego człowieka,zwierzęcia….
Nie tylko lubi się przyglądać, ale z przyjemnością zadaje ciosy, czy to fizycznie czy to słowem….
Czy dlatego, że jako jedyny gatunek posiada w sobie pierwiastek zła….?

PEWNIE BLUŹNIĘ

Na pewno to bluźnierstwo, bo czy człowiek może wiedzieć, czym kieruje się Bóg?
Poczułam się przed chwilą prawdopodobnie tak jak Newton, kiedy ten leżał pod drzewem i jabłko mu spadło na głowę.
Nagle poczułam, że wiem (to okropne uczucie, bo przecież dobrze wiem, że nic nie wiem), dlaczego Bóg pozwala ludziom cierpieć, dlaczego dopuszcza wojny i kataklizmy.

TEATR WIRTUALNY

Lubię sieciową wersję kontaktu, szczególnie tą „pisaną”, głównie dlatego, że przy takiej wymianie zdań nie można niczemu zaprzeczyć.
Nie uda się powiedzieć z niewinną i zaskoczoną miną; Ja tego nie powiedziałem!
A dlaczego?
Bo w tym przypadku można wszystko sprawdzić; ot tak –przewijając cały dyskurs do początku.