środa, 21 listopada 2012

KIEDY...?

Ostatnio ktoś, pewien mężczyzna zadał mi pytanie…
- Kiedy zaczniesz żyć, może nie tak jak kiedyś, ale żyć, a nie egzystować…
Wpadłam w lekką panikę, nie wiedząc co odpowiedzieć, bo przecież ja żyję…, jakoś…. Chodzę na zakupy, spotykam się z ludźmi, sprzątam, karmię kota…., ostatnio nawet zmieniłam całkowicie wystrój sypialni…
- Chciałbym się z Tobą spotykać, ale nie tak jak dotąd, chciałbym z Tobą być.
Poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła i brakuje mi oddechu. Nie wiedziałam co mam w tym momencie zrobić, co powiedzieć. Przecież to miała być przyjaźń, skąd więc ten pomysł, ta zmiana?
Dlaczego nie widziałam tego wcześniej, czy byłam ślepa, a może nie chciałam tego zauważyć, bo było mi tak wygodnie?
Miałam ochotę zamknąć oczy i zniknąć, albo wstać i wyjść, i nigdy już nie wrócić. Uciec jakbym miała ratować życie…, ale pozostałam czekając na dalsze słowa…
Bo w głębi duszy wiedziałam, że je kiedyś usłyszę jak nie teraz i od tej osoby, to może od kogoś innego, niekoniecznie od mężczyzny…, ale usłyszę.
Wiedziałam i byłam tym tak przerażona, że najchętniej zatkałabym uszy, nie chcąc słyszeć i przyznać się przed sobą, że się boję…
- Dlaczego milczysz, dlaczego nic nie mówisz, nie robisz, powiedz coś.
Co miałam powiedzieć, miałam pustkę w głowie. Nie chciałam go urazić, to było takie trudne. W końcu wykrztusiłam;
- Bardzo Cię lubię, jesteś dobrym, wartościowym człowiekiem, zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
To było straszne, powiedziałam zdanie, którego sama bym nie chciała usłyszeć w podobnej sytuacji, Było mi głupio i przykro, miałam ochotę się rozpłakać.
- Ale ja chcę ciebie. Nie gadaj głupot. Powiedz otwarcie, że mnie nie chcesz, że nie chcesz ze mną być. Nie kręć. Jestem pewny, że będzie nam dobrze razem, tylko musisz tego chcieć. Spotykaliśmy się, dawałaś mi wyraźne sygnały… To była zabawa? Przemyśl to.– Był wyraźnie rozgoryczony.
Wszystko we mnie krzyczało, że nie chcę o tym myśleć. Nie chcę się zastanawiać nawet nad taką możliwością. Bo przecież nie mogę… bo przecież…
Jednocześnie miałam świadomość, że minęło tak wiele miesięcy, że życie toczy się nieubłaganie dalej… I jeśli nie chcę spędzić reszty życia w samotności to powinnam związać się z kimś, z kimś, kto będzie mnie rozumiał, kto może da mi choć trochę ciepła i uczucia. Kto wypełni choć w części pustkę w moim sercu.
- Obiecuję, że się zastanowię – powiedziałam w końcu – Ale nie teraz, zastanowię się jak będę sama, na spokojnie… Po prostu zaskoczyłeś mnie.
Przed snem, leżąc w ciemności z szeroko otwartymi oczami zdołałam się zmusić do przemyślenia tej sytuacji i tego co usłyszałam, a co dotychczas gdzieś głęboko skrywałam w mojej świadomości.
Stałam się niewolnicą własnych wspomnień, wspomnień które zaczęłam idealizować, co doprowadziło do tego, żyję w poczuciu ciągłej zdrady… Z drugiej strony być może nigdy już nie spotkam osoby, która doprowadzi do drżenia moje ciało, która mnie zelektryzuje i poprowadzi na wyżyny…, Ale może będzie to ktoś z kim będzie mi dobrze, tak zwyczajnie, codziennie dobrze i bezpiecznie.?
Przecież tak naprawdę czuję się strasznie samotna i nieszczęśliwa, nie potrafię sama żyć, nie radzę sobie. Może więc bycie z kimś nie byłoby takie złe?
Zawsze jednak byłam uczciwa, przynajmniej starałam się. Nie można tworzyć czegoś co oparte jest na nieuczciwych, a więc kruchych fundamentach.
Czy ktokolwiek zgodzi się poczekać?
Bo przecież teraz mogę tylko obiecać, że będę się starać, że będę zawsze obok, nawet jeśli to miałby być związek przyjacielski oparty na wspólnym bywaniu, wyjazdach…
Nie wiem czy kiedykolwiek będę jeszcze otwarta na możliwość wspólnego życia, na miłość…
Dzisiaj miejsce w moim sercu, gdzie wybuchały fajerwerki, tryskały snopy iskier, na których wspomnienie nawet teraz drżą mi kolana jest szczelnie zamknięte… A klucz do niego zakopany głęboko…
Nie skłamię, kiedy powiem, że chciałabym żeby znowu ktoś otworzył to miejsce, mimo moich oporów…
Tylko czy komukolwiek będzie chciało się szukać właściwego klucza…?,
Teraz każdy woli otwarte na oścież drzwi… i wycofuje się przy lada przeszkodzie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz