środa, 21 listopada 2012

TO SIĘ ZARAZ SKOŃCZY; A POMYŚLĘ O TYM … JUTRO

Dotychczas, jeśli ktoś mnie pytał o moje motto życiowe, bez namysłu, w zależności od chwili recytowałam różne zdania, które akurat przychodziły mi do głowy.
I były one prawdziwe na dany moment, określały to co myślę, czym się kieruję, ale nie były podstawą mego działania, istnienia..;
- wszystko albo nic;
- być dobrym człowiekiem;
- kochaj i rób, co chcesz ( za św. Augustynem).Jednak dopiero niedawno dotarła do mnie wyraźnie myśl, która mnie nie odstępuje od najmłodszych lat, która mnie ukształtowała, mnie i moją postawę wobec życia, innych i wobec siebie samej;
TO SIĘ ZARAZ SKOŃCZY; A POMYŚLĘ O TYM … JUTRO.
Właśnie to zdanie zawsze sobie powtarzam we wszystkich trudnych dla mnie momentach, niezależnie od okoliczności i czego by te trudności nie dotyczyły.
W najbardziej tragicznych momentach przybieram postawę,która pozornie daje obraz osoby, która kompletnie nic nie czuje.
Sama też udaję przed sobą, że wszystko jest jakby poza mną, mimo, że tak naprawdę w środku może to właśnie mnie obezwładniać.
Odkładam rozpacz, ból, żal na później, kiedy będę mogła na tyle go wytrzymać, aby się mu oddać.
Trzymam wszystkie te uczucia i myśli z dala od siebie, powtarzając w duchu tych kilka wyrazów jak jakąś mantrę. W nich tkwi dla mnie obietnica uleczenia bólu, rozczarowania, siła przetrwania, aż do chwili, gdy zostanę uleczona.
Łzy nie są na pokaz (zresztą jak zacznę trudno mi przestać), przyjdzie na nie czas…, zawsze w końcu przychodzi, ale one są wtedy tylko dla mnie…
Nie potrafię szukać pomocy u innych ludzi ani współczucia, bo nie potrafię uwierzyć, że ją otrzymam i że współczucie jest szczere, a litości nie znoszę…
Dla obcych oczu mam zawsze wyprostowane plecy, jakby ich nie przytłaczał żaden ciężar, uśmiech na twarzy…, tak długo, aż nie zniknę z ich pola widzenia.
Potem…, potem bywa różnie, bywa, że siły odchodzą, a nogi uginają się w kolanach...
Ale tego..., tego już nikt nie widzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz