poniedziałek, 19 listopada 2012

PORA NA MAŁE PODSUMOWANIE

Myślę, że przyszedł właśnie czas, aby podsumować mój pobyt na portalu Sympatia.pl… Spędziłam tam w sposób aktywny jakiś czas. Spotkałam wielu ludzi, bardziej lub mniej ciekawych..Indywidualistów…I zwyczajnych szaraków. 
Ku mojemu zaskoczeniu wzbudzali we mnie różne uczucia i emocje.
Mówi się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Nie jestem pewna, czy wyszło mi to miejsce na dobre, ale było to ciekawe doświadczenie.
Zawsze byłam ciekawa; świata, ludzi, tego, co oni myślą, dlatego też zadawałam mnóstwo pytań, które nieraz wzbudzały emocje o różnym zabarwieniu. Teraz to jednak nie ma już znaczenia….
Jedną z rzeczy, których się nauczyłam to kontrolowanie własnych emocji, nie pokazywanie ich; co nie znaczy, że mną nie targały i to często…i nie zawsze nad nimi w pełni panowałam…Wtedy…Pstryk….i już mnie nie było…
Z perspektywy czasu widzę, z jakimi ludźmi miałam do czynienia, jacy byli, jakie maski ubierali….
Zawsze potrafiłam wyczuwać coś za pomocą intuicji…lub może za pomocą innego daru…Nie wiem do końca, jakiego… 
Czuję innych ludzi, czuję to, co myślą……
Mam wrażenie, że poprzez wirtualne obcowanie z innymi, ten dar się jeszcze wyostrzył, zaczęłam rozumieć coś ulotnego, czułam ich wahanie…..Czułam, kiedy byli słabi…Kiedy byli smutni, czy szczęśliwi… Otwarła się dla mnie cudowna, nieznana księga…
Poznałam też trochę siebie, moje reakcje na innych…. Stwierdzam, że okopałam się, do końca broniłam dostępu do siebie, zamknęłam się w niewidzialnej fortecy i zgubiłam klucz…..
Pobyt w tym wirtualnym świecie dał mi możliwość dokonania dość specyficznej psychoanalizy. Ktoś może powiedzieć, że chyba oszalałam, jeśli uważam, że net mi w tym pomógł. Może mieć oczywiście rację…
Moje szaleństwo to właśnie ciągła ucieczka przed samą sobą, krycie się za zasłoną wyświechtanych frazesów i uśmiechów, oczywistości popartych cytatami, wiecznym stosowaniem nieprzystających do rzeczywistości półprawd….
Wszystko, co tam kiedykolwiek napisałam zawierało jakąś cząstkę mnie… 
Niewielką, ale zawsze…..
Była to zakamuflowana forma wygadania się do wiatru…Pisane słowa ulatywały w wirtualną przestrzeń…, nie zostawiając śladu, i o to mi chodziło…..
Krzyczałam….. Ale tego krzyku nikt nie słyszał…Bo był to krzyk taki jak pod wiaduktem, kiedy przejeżdża po nim rozpędzony pociąg Intercity….
I to też mi odpowiadało…
Cóż mogę dodać jeszcze…..Może tylko to, że ten nierzeczywisty świat, potrafi zawrócić w głowie, koić i ranić…..A radość i ból są może intensywniejsze w nim, niż w rzeczywistości, bo potęguje je nasza wyobraźnia i zastanawianie się nad tym, coby było gdyby….
Gdyby połączyć oba światy…..?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz