Diety wegetariańskiej ciąg dalszy. Jestem twarda, żadnego mięsa.
Krok pierwszy, śniadanie; szarlotka i kawa.
Krok drugi, przekąska nr 1; jabłko.
Krok trzeci, przekąska nr 2; kanapka z białym serem i czosnkiem.
Krok czwarty, marzenie o schabowym.
Słaba
ta moja silna wola, ale trzymam się.
Dla odwrócenia uwagi skupiłam się
na lekturze książki wykopanej z dna szafy; „Rozmiar mniej, w 6
tygodni”, oczywiście w celu poszukania wskazówek, co do nowo obranego stylu życia.
Rozdział
o diecie z wiadomych względów pominęłam i zaczęłam od ćwiczeń. Po
krótkiej analizie tematu, mając przed oczami gibkie ciała na
fotografiach podjęłam decyzję; będę ćwiczyć…
Ale…,
jeszcze nie dzisiaj, bo po przeczytaniu po ile razy i w ilu seriach
trzeba to wszystko powtarzać, poczułam takie zmęczenie, że najchętniej
walnęłabym się z zamkniętymi oczami na kanapę po kocyk.
Ciężkie i męczące jest moje życie , dosłownie i w przenośni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz