poniedziałek, 19 listopada 2012

MOŻE JUŻ ZA PÓŹNO

Mijają dni jak koraliki różańca, w palcach babć modlących się o wszystko i za wszystkich. Paciorki podobne do siebie, a jednak w pewnym niezauważalnym sensie różne… Nie widać tych różnic na pierwszy rzut oka… trzeba być bardzo spostrzegawczym, aby w tym ogromie powtarzalnych chwil i zdarzeń wyłowić wszystkie niuanse . 
Czasami mi się to udaje i zauważam analogie między sytuacjami i ludźmi, którzy w nich uczestniczą.
Po tym wszystkim, co przeżyłam ostatnio, po tym huraganie, który przewiał się przez moje życie i wywalił resztki tego, w co wierzyłam, szukam na tej pustyni jakiejkolwiek odpowiedzi, na pytania, które mnie dręczą….


Ale teraz… w tej właśnie chwili ogarnia mnie rezygnacja, cisza i spokój, tak upragnione… od dawna. Mogę się rozpłynąć w marzeniach, tak jak lubię.
Ciekawe, co przyniesie ta jesień, która powoli i nieuchronnie zmierza do zimy…, Co przyniesie zima, na którą czekam?
Słucham swojej ulubionej muzy jak zawsze w takich momentach i odpoczywam… Tak miało być i tak jest.
Piękno życia leży w zasięgu ręki, ale czy chce mi się po nie sięgnąć…? Czy warto sobie zadać ten trud? Może nie warto… Może lepiej zdać się na los… i na przysłowiowe, „co ma być to będzie”?
Pozostał jeszcze lekki szmer w sercu. Pozostało postanowienie, aby nie wałczyć z wiatrakami, ale je budować… no przynajmniej, spróbować budować… A duchy i inne potwory niech idą spać snem wiecznym..
Padało wczoraj…. Deszcz obmył krajobraz, było mokro mglisto, ale pozytywnie….
Dzisiaj jest inaczej, chociaż niby tak samo…, a życie wokół mnie gotuje się jak w wielkim kotle. A ja czuję się jak drzewo, które szykuje się do snu… zapach zimy…. Może już pora…
Piszę i piszę… Poezja, proza, wypełniają mnie i mój wolny czas. Oddycham jeszcze ich nadal świeżym oddechem.
Spotkałam w tej wirtualnej rzeczywistości prawie wszystko to, co mi było potrzebne do odkrycia samej siebie. Zaczęłam tworzyć obrazy, malować historie mojej wyobraźni dla samej siebie, drążąc przy tym moje własne słabości…
Wszystko powoli spełnia się, to, o czym wcześniej pisałam…, co sobie wymyśliłam…, co do każdego szczegółu wręcz. To nic… 
Nie szkodzi..
Za jakiś czas przyjdzie jak zawsze wiosna, potem lato, będą nowe plany, jak nowe pąki kwiatów, wyrosną nowe owoce… i może znowu będę zachwycać się ich smakiem zapominając o tych, które jadłam, kiedyś…. O tych kwaśnych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz