poniedziałek, 29 grudnia 2014

JESTEM KOBIETĄ SZCZĘŚLIWĄ!

W poświąteczną sobotę, kiedy to leżałam sobie na kanapce z nóżętami w górze i dychałam równo po trzydniowym maratonie, zatelefonował do mnie kolega...
Niby to nic dziwnego, bo przecież nie telefonował pierwszy raz, ale ...
Tak na marginesie, według mnie, nie powinien w ogóle do mnie telefonować, bo przebywał właśnie u swej aktualnej "narzeczonej".

Ale mówi się trudno i słucha się dalej, tym bardziej, że głos miał taki, jakby przechodził jakieś chińskie tortury.
Ewidentnie przechodził, ale nie tortury, tylko jakiś kryzys uczuciowy i z tego powodu natychmiast poczuł niepowstrzymaną potrzebę na wyspowiadanie się, a na spowiedniczkę wybrał sobie mnie.



Po wylaniu wszelkich żali, przerzucił się na mnie, aczkolwiek w trochę innym sensie. A mianowicie oświadczył żałośnie, że mi bardzo zazdrości mojego optymizmu i tego, że jestem szczęśliwą kobietą.
I to mnie dopiero zadziwiło, bo nigdy, aż do tej pory, nie postrzegałam siebie jako optymistki!

wtorek, 23 grudnia 2014

LEPIEJ PÓŹNO, CZY WCALE....

Człowiek, czyli ja, całe życie stara się uczyć, a mimo to, nadal wie, że nic nie wie, choć bardzo chciałby chociaż liznąć odrobinę z życiowej mądrości...
Tyle, że liznąć to trzeba w miarę wcześnie..., kiedy jeszcze można tę mądrość właściwie spożytkować.
Nie wiem czy zmądrzałam, czy jest to coś zgoła innego, ale czasami mam wrażenie, że sama siebie nie poznaję.
Zawsze byłam osobą, która nienawidziła konformizmu, a przede wszystkim nienawidziłam być jedną z wielu. Zawsze szłam pod prąd, nawet na przekór sobie. Kiedy inni mówili "tak", ja bez zastanowienia, z zasady i od razu, mówiłam "nie".
Teraz z perspektywy czasu, uważam, że było to głupie, a nawet niedojrzałe.

piątek, 19 grudnia 2014

UŚMIECH ZA DARMOCHĘ

Stosunki z ludźmi wymagają ciepła. Ciepła i cierpliwości...
Przekonałam się o tym nie tylko jeden raz.
Największy szkopuł w tym, że mnie zawsze tej cierpliwości brakowało...
Nie chciało mi się czekać, nie chciało mi się dociekać, nie chciało mi się dostrzegać...
Wychodziłam z założenia, że co ma być to będzie i jak kto ma mnie polubić, to mnie polubi, niezależnie od tego czy będę dla niego miła, czy nie...
Teraz dopiero wiem, że nie miałam racji, albo byłam na tę rację głucha i ślepa.
Normalną rzeczą wszak jest, że człowiek niezależnie od tego co by sam głosił, podświadomie oczekuje reakcji na swoje poczynania od drugiego człowieka. I to reakcji pozytywnej.
Jeśli takowej nie ma, lub jest negatywna, sam też zaczyna zmieniać swój stosunek do tej drugiej osoby. Rzadko komu chce się nastawiać "drugi policzek". Bardziej prawdopodobne jest, że przy najbliższej okazji schwyci raczej za "kamień", niż za "chleb" i zdrowo przysoli delikwentowi w czułe miejsce.

środa, 17 grudnia 2014

RĘCZNA KIEŁBASA

Mam znowu problem!
Kupiłam dzisiaj komuś słodki, gwiazdkowy i na dodatek pięknie opakowany prezent. Z tego powodu byłam bardzo z siebie zadowolona, bo nareszcie miałam już wszystkie upominki "z głowy".
Miałam, ale już nie mam..., bo niestety nie wytrzymałam i "zeżarłam" go sama". Pyszny był...
To tyle jeśli chodzi o prezenty...
Pomysły mi się nadal mnożą, a co jeden, to lepszy...
Dzisiejszy, to zrobienie własnoręcznie białej kiełbasy, takiej coby nie miała w sobie nic podejrzanego, no i oczywiście żadnych konserwantów.
Zakupiłam więc kilka rodzajów mięs, które łaskawa pani sprzedawczyni, acz niechętnie, ale zmieliła mi w sklepie. Do tego jelita i przyprawy.
No i zabrałam się do mieszania, urabiania i przyprawiania...
Zadowolenie moje było pełne, do momentu, kiedy miałam zacząć wypełniać osłonki przygotowaną masą mięsną.

Niestety nie przewidziałam, że nie mam do tego odpowiedniego przyrządu.
Co tu zrobić...?

wtorek, 16 grudnia 2014

ŚWIĄTECZNE ZAKWASY

Alem się umordowała!
Mam zakwasy jak po siłowni. Choć prawdę mówiąc, rzeczywiście zafundowałam sobie małą siłowienkę...
Zachciało mi się przestawiania mebli!
Na ten karkołomny pomysł wpadłam, po innym moim pomyśle; zorganizowania świąt.
Dawno tego nie robiłam (tak w całości), z reguły, jak już, to gotowałam świąteczny obiad, a wigilię spędzałam poza domem.
Teraz mnie naszło mega rodzinnie; pewnie spowodowały to moje ostatnie perypetie, które zresztą i tak się jeszcze nie skończyły. Jednak postanowiłam o nich nie myśleć, przynajmniej już nie w tym roku kalendarzowym.
Może to taki mój sposób na zajęcie czymś innym myśli...?
Tak to już ze mną jest, że nie robię niczego połowicznie i jak już się w coś angażuję, to robię to intensywnie i po całości.

niedziela, 7 grudnia 2014

SPADA KARTA, ZA KARTĄ...

Mam teraz taki czas, że boję się głębiej oddychać, wykonać choćby gwałtowniejszy ruch, aby domek z kart, który nazywam moim życiem, nie runął, nie rozsypał się w proch...
Po raz pierwszy chyba, przyznaję, że nie daję rady, i że żaden z moich sposobów na to, aby mimo wszystko nie znaleźć się "na kolanach", już nie działa, nawet już nie mam sił czekać aż mnie olśni.
Zbliżają się święta, przecież to najpiękniejszy czas. 
Czas radości... 
A ja nie potrafię się cieszyć... 
Tyle spraw na mnie czeka, tyle rzeczy muszę zrobić, a ja czuję się spętana, ubezwłasnowolniona niepewnością. Niepewnością, która mnie kompletnie blokuje, odbiera mi energię, nie pozwala się skupić i wytyczyć choćby najmniejszego celu. 

czwartek, 4 grudnia 2014

MOJA NARKOMANIA

Właśnie przeczytałam artykuł poświęcony badaniom, które zostały zaprezentowane na konferencji Society for Neuroscience. 
Badaniom, które sugerują, że jedzenie słodyczy aktywuje więcej neuronów w mózgowym ośrodku przyjemności, niż zażycie narkotyku.
No i odkryli "Amerykę"!
Pewnie za jakiś czas dostaną nagrodę Nobla za to, o czym ja już wiem od dawna!
Jestem niestety osobą uzależnioną od słodyczy, a w zasadzie od sprawiania sobie przyjemności w ogóle.
Na dodatek, nie muszę się podłączać do do żadnych urządzeń, by zdawać sobie sprawę z tego, co sprawia mi przyjemność, a co nie!

środa, 3 grudnia 2014

CZEKAJĄC NA NARODZINY NADZIEI?

Mam nieodparte wrażenie, że życie bawi się nami, jak dziecko zabawkami w piaskownicy.
Kochamy dzieci, kochamy życie (no prawie każdy...).
Wiemy, że dzieci są słodkie i szczere, ale zarazem dobrze wiemy, że potrafią być też i okrutne.
 
Okrutne aż do bólu...
Życie, jak ten bobas, znanym gestem często mówi do nas jasno i wprost - Fuck you!
Albo w sposób bardziej dosadny, zwyczajnie raz po raz, wali nas po łbie, trzymając w tłuściutkiej rączce przysłowiową łopatkę.
Zadając nam bez zmrużenia oka, nie tylko ból fizyczny, ale i psychiczny...

wtorek, 2 grudnia 2014

CO DLA KOGO?

Kocham obdarowywać ludzi, nawet tak "zwyczajnie", czymś kupionym w sklepie.
Był czas, że starałam się zrobić coś własnymi rękami, bo wychodziłam z założenia, że wkładam w to dodatkowo kawałek siebie i trochę dobrej energii, a to dla mnie było bardzo ważne.
Pewnie i nadal tak myślę..., ale wycofałam się z tego, bo zauważyłam, że to w wielu przypadkach była przede wszystkim przyjemność dla mnie..., więc dałam sobie spokój...
Listopad i grudzień to dla mnie czas orgii prezentów; imieniny, urodziny, no i święta..
Z przykrością stwierdzam, że szczególnie w tym roku, ta ilość mnie mocno przytłoczyła..., i to zarówno ze strony finansowej, jak i z koncepcyjnej.

Lubię ofiarowywać coś, co jest osobiste, a nie "potrzebne" i praktyczne. A najchętniej, to spełniałabym marzenia niczym dobra wróżka.
Gdyby to tylko było możliwe...

niedziela, 30 listopada 2014

ZAJEBISTYCH ŚWIĄT CI ŻYCZĘ

Jutro już grudzień...
Jak ten rok śmignął mi niepostrzeżenie...
Za chwilę już święta...
Za chwilę przyjdzie czas składania wszystkim wokół życzeń świątecznych...
To był taki piękny zwyczaj...
Był...
Był, choć ciągle mam nadzieję, że zostały gdzieś wśród nas jego ślady, piękne ślady...
- Życzę Tobie,.. 
- Życzę Wam...
Czy to nie piękne słowa?
Tylko, że to słowa, które nie powinny być tylko zwyczajową formułką, wyklepaną z marszu przy okazji kolejnej firmowej wigilii, czy rzuconą w biegu do sąsiada, którego mijamy na schodach dwa dni przed świętami.
Oczywiście lepiej tak niż wcale, ale...
Ale chciałoby się usłyszeć coś naprawdę szczerego, przemyślanego, pełnego serdecznej energii, skierowanego do nas...
Cóż, na to trzeba by się zatrzymać i pomyśleć o tym drugim człowieku..., a na to nie ma czasu, czasami nawet i chęci...
Nie dajemy siebie innym, nawet przy takich okazjach, jak zbliżający się okres świąteczny.

poniedziałek, 24 listopada 2014

BABA NA SZMATACH

Baba na szmatach, czyli w lumpeksie...
Wstyd się przyznać?
Bo to takie niehigieniczne?
No to się wstydzę, że się nie wstydzę!
Co gorsza, ja to uwielbiam!
Czuję się wśród tych łaszków jak Ali Baba w swoim Sezamie!
Mam wrażenie, że buszując wśród wieszaków zamieniam się w poszukiwaczkę skarbów!
Bo to nigdy nie wiadomo na co się trafi!
A trafiają się czasami prawdziwe perełki.
Dzisiaj zaszalałam i wydałam całe 15 zł na przepiękne, długie, karakułowe futro.

niedziela, 16 listopada 2014

MIEĆ ..., BYĆ...?

Gadżetowa cywilizacja wyważyła drzwi do naszych domów...
Chęć posiadania, zaczęła przesłaniać chęć "bycia"...
Gromadzenie dopadło nie tylko bogatych...
Czy to oznacza, że wystarczy "mieć", aby być szczęśliwym człowiekiem?

Prawdopodobnie tak myśli wielu ludzi, szczególnie tych, którzy często nie mają przysłowiowej kromki chleba... 
I ja ich do pewnego stopnia rozumiem...
Do pewnego stopnia, bo zgrzeszyłabym gdym powiedziała, że zaznałam w życiu skrajnej biedy, choć bywały dni kiedy byłam po prostu głodna, choć bywały i nadal bywają dni, kiedy "ciągnę na debecie".



Najbardziej brak przedmiotowego świata odczuwają jednak ludzie, którzy mieli "wszystko" i zostali tego w jakiś sposób pozbawieni.
Wystarczy, że po jakimś czasie odzyskają odrobinę tego, co stracili, to zaczynają się czuć wielkimi szczęściarzami.
Nagle doceniają tę niewielką część dawniej posiadanego bogactwa, tak jak nigdy nie cenili go jak je mieli.
Nagle okazuje się, że nie potrzeba dwóch telewizorów, drogiego auta, garderoby pełnej ciuchów i mieszkania w apartamentowcu, aby być zadowolonym z życia.
Ostatnio wpadła mi w ręce książka o minimalizmie; "Minimalizm po polsku" Anny Mularczyk-Meyer, autorka i zdeklarowana minimalistka, próbuje przekonać czytelników, że dobrowolne ograniczenie stanu posiadania, prowadzi do zmiany patrzenia na świat, do innej jego oceny. Pomaga zacząć widzieć rzeczywistość nie poprzez jej stronę materialną, a w kategorii bycia i czucia.
Zminimalizowanie posiadania...
Myślę, że to dałoby się zrobić, bo sama ostatnio dostrzegłam, że obrosłam w zbyt dużo przedmiotów, ale jednocześnie sama myśl o tym przyprawia mnie o ból i rozterkę.
Z drugiej strony, takie radykalne przewietrzenie stanu posiadania, wydaje mi się też do pewnego stopnia wariactwem, a nawet kolejną dziwną modą, która dotarła do naszego pięknego kraju z "przejedzonego zachodu".
Moim zdaniem, ograniczenie na przykład wszystkich przedmiotów w naszym domu (wliczając to skarpetki, majtki i szczoteczki do zębów) do 100 to obłędny radykalizm.
Faktem jednak jest, że wielu z nas ma za dużo i nie chodzi tu o konkretną liczbę, ale o to, że w naszych szafach jest pełno rzeczy, których nie używamy, które nie są nam potrzebne i obrastają kurzem, a z którymi (tak jak w moim przypadku) nie potrafimy się rozstać i nie potrafimy nawet uzasadnić tego w logiczny sposób.
Zastanawiam się więc, czy nie zrobić w najbliższym czasie jakiejś dramatycznej (dla mnie) selekcji i nie wpuścić trochę powietrza do mojego świata.
Tyle, że nie wiem od czego zacząć...
Ile sztućców zostawić?
Ile kolczyków, a może żadnego? Bo i po co?
Czy jedna para kozaków na zimę wystarczy?
Czy jeśli mam e-booki w komputerze, to powinnam zlikwidować biblioteczkę?
Im więcej się nad tym zastanawiam, to coraz bardziej dochodzę do wniosku, że żaden ze mnie materiał na minimalistkę.
A z drugiej strony czuję, że dla mnie więcej znaczy być, niż mieć.
Tyle, że często żeby być, muszę niestety też mieć; i to nie tylko wiedzę i talent...
No i mam z tego powodu dylemat nowy; jakie jest moje minimum "mieć", abym z mojego "być", była zadowolona?

piątek, 14 listopada 2014

PRZEPROGRAMOWAĆ SIEBIE

- Powinieneś, musisz się zmienić!
Założę się, że każdy z nas usłyszał to zdanie przynajmniej raz w życiu.
Nie jest to miłe, bo oznacza, że jest coś w nas, czego nie akceptują inni.
W sumie, to może nam to powiewać.
Gorzej jeśli wypowiada to osoba, która jest nam bliska, na której nam zależy...
Wtedy..., wtedy może być różnie...
Różnie, bo taki tekst tak naprawdę rani nas, rani nasze ego...
I co z takim fantem?
- Jak Ci zależy, to się zmień!
To też znany tekst - Nieprawdaż?
Łatwiej to jednak powiedzieć, niż zrobić...
Bo czy można zmienić się ot tak?! Na komendę?

czwartek, 13 listopada 2014

RANKIEM W LISTOPADZIE

- Łał, jak miło – Pomyślałam sobie dzisiaj rano, kiedy uświadomiłam sobie, że moja jak zwykle wysunięta spod kołdry stópka, wcale, a to wcale, nie jest zmarznięta!
- Ha! - Z rozkoszą przeciągnęłam się w moim ciepłym i pachnącym jeszcze snem łóżku i z wdzięcznością spojrzałam na pięć ciepłych, białych żeberek pod okiennym parapetem - tak to można się budzić codziennie.
Jakże by było cudownie zatrzymać tę chwilę na dłużej; miękkie zawieszenie między nieważkością nocy, a czekającym już za oknem nowym dniem.
Zazwyczaj staram się od razu przypomnieć, co mi się śniło i trochę ponaciągać pojawiające się obrazy w kierunku rzeczywistości, bo a nuż to jakaś przepowiednia przyszłości, a ja nie odczytam na czas całej tej sennej symboliki?
Dzisiaj wdrapywałam się na wysoki nasyp…

sobota, 1 listopada 2014

CO BĘDZIE POTEM?

Strach, lęk, jakkolwiek by tego nie nazywać, to uczucia, które nie są one obce żadnemu człowiekowi. Towarzyszą nam niemal od narodzin, a może nawet i od chwili poczęcia, bo przecież dziecko w łonie matki przeżywa to, co i ona.

Chyba nie ma nikogo, kto by się nie bał chociaż raz, kogoś lub czegoś.
Są nawet jednostki chorobowe bezpośrednio z lękami związane.

środa, 29 października 2014

DOBRO BOLI MNIE BARDZIEJ

Ostatnio bardzo podupadła moja wiara w ludzi, w ich pozytywne odruchy w stosunku do mnie. Przyzwyczaiłam się do tego i nie oczekiwałam niczego innego. Wiedziałam, że mogę liczyć wyłącznie na siebie, a więc nie na wiele...

Przyznaję, jestem obecnie w bardzo trudnej sytuacji, można nawet powiedzieć, że w podbramkowej, jeśli nie krytycznej...
W zasadzie pogodziłam się z tym i poddałam na całej linii...
Zrezygnowana, powiedziałam sobie - Co ma być, to będzie... - I o dziwo uspokoiłam się...

wtorek, 28 października 2014

EFEKT NIEDOGRZANIA



Głodnemu chleb na myśli!
Co ciekawe, ten głód budzi się we mnie zawsze wraz ze spadkiem temperatury.
Jakby tego nie rozumieć, wygląda to na ewidentny efekt niedogrzania!
Co prawda, był dzisiaj u mnie pan i majstrował coś przy kaloryferach, ale rozgrzanej mnie nie zostawił.



Znowu kiełkuje mi w głowie głupi pomysł, zapisania się na jakiś portal randkowy, coby poprawić sobie nie tyle temperaturę, ale co bardziej prawdopodobne - "ciśnienie", po paru odkrywczych rozmowach.
Choć podejrzewam, że wśród tych kilku tysięcy zalogowanych tam samotnych ludzi, a może nawet wśród milionów tych, którzy deklarują chęć bycia z kimś, jest też paru takich, którzy chcą naprawdę zrealizować pragnienie bycia w stały związku…
Pragnienie stare jak ten świat, ale coraz trudniejsze niestety do spełnienia.

JAK TRAFIĆ GŁÓWNĄ WYGRANĄ?


Świat jest pełen kobiet i mężczyzn..., no i tej nowo odkrytej ostatnio trzeciej płci.
W zasadzie, można by powiedzieć, że od wyboru do koloru, i że wystarczy się tylko wynurzyć z domowego zamknięcia, dobrze się rozejrzeć, by znaleźć idealnie dopasowany do nas ludzki puzzelek.



Lubię wszelkie logiczne układanki i dopasowania, ale ta układanka jakoś mi nie wychodzi.
Prawdę mówiąc nie wyszła mi ani razu...
Wygląda na to, że jak dla mnie, ta układanka ma za wiele elementów, albo ja jestem za mało bystra. 
Pewnie niestety to ostatnie...
Jednak lubię myśleć, że tak nie jest...
Oczywiście, że nie każdy mężczyzna pasuje do każdej kobiety (no i odkryłam Amerykę).

poniedziałek, 27 października 2014

JEŻ POTRZEBNY OD ZARAZ!

Wybiegłam z domu w słoneczny ranek, który kusił i mamił mnie przez szyby okien udając lato, a wróciłam w chłodny dzień jesienny… 
To niemożliwe, by coś tak pięknego i złotego, było szkodliwe dla mojego gardła…
A jednak!
Ale jak tu biegnąć, zwłaszcza na ostatnich metrach, z zamkniętymi ustami?

niedziela, 26 października 2014

JAK SIEBIE SAMEGO?

Niedziela, dzień siódmy...
Dzień, w którym powinno się odrzucić wszelkie prace, którego nie powinno się poświęcać na pranie i prasowanie, ani na odgruzowywanie mieszkania.
Bo siódmego dnia, nawet Pan Bóg postanowił odpocząć...
Odpocząć, ale chyba nie poddawać się lenistwu?
Dla mnie, jako katoliczki, ale zapewne i dla innych wyznań również, niedziela powinna być dniem świętym...
Trzecie przykazanie mówi; "pamiętaj abyś dzień święty świecił..."
No to święcę; aczkolwiek nie za bardzo wiem, czy we właściwy sposób.

sobota, 25 października 2014

WIELOZNACZNOŚĆ WIELOKROPKA

Czytam wiersze Kasi i czasem mam wrażenie, że są one metaforą moich metafor. 
Tyle, że to wielokrotne odbicie w lustrze daje obraz daleki od pierwotnego.
Albo ja stosuję złe metafory, albo są one źle odczytywane.
W tym co piszę nie ma bólu, to tylko szukanie odpowiedzi na pytania.

piątek, 24 października 2014

ZWIĘDŁE RÓŻE

Kiedy mija noc, a ja otwieram znowu oczy, mam zawsze uczucie, jakbym rodziła się na nowo.

To uczucie nie trwa długo, ale ma w sobie coś z dziecięcej czystości. Przez tę jedną, jedyną, ulotną chwilę, jestem tylko oddechem, swobodnym bytem...
Szukam bezskutecznie odpowiednich słów aby określić ten stan, ale nie znajduję...

czwartek, 23 października 2014

RÓŻANY ZAPACH, SZAREGO DNIA

Szary dzień...
Szary dzień, szare zamyślenia...
Jak to pięknie i szeleszcząco brzmi - szaro...
Szary to jeden z moich ulubionych kolorów, choć nastraja mnie zawsze klaustrofobicznie. Jeśli na przykład zdarza się taki dzień jak ten dzisiejszy, to cały mój świat gwałtownie się kurczy i czuję potrzebę zamknięcia się w kokonie jak chiński jedwabnik.
Jakoś nie mogę się przestawić na niskie temperatury, a mój kokon jest zdecydowanie mało izolacyjny i co tu dużo gadać - przemaka.
(Gwoli ścisłości, mówię o mojej mało jesiennej garderobie, a nie o pampersach.)
Faktycznie nieźle dzisiaj mnie wychłodziło; do tego stopnia, że pomyślałam, że nie zaszkodziłoby przyozdobić głowę czapunią.
Z ulgą przywitałam znowu moje mieszkanie, bo póki co, cieplej w nim niż na dworze.

sobota, 11 października 2014

JESTEM...


Słucham piosenki Anny Marii...
Słucham i tak sobie myślę, że ja tak naprawdę, to jestem tylko piasku ziarenkiem w klepsydrze, zabłąkaną łódeczką wśród raf.
Kroplą deszczu, trzciną myślącą wśród traw...
Ale jestem...
Jestem...
Jestem i parę rzeczy mnie jeszcze cieszy, i to nawet bardzo... 



Cieszy mnie, że czuję spokojne bicie mego serca, kiedy zasypiam.
Cieszy mnie, że krąży we mnie krew, kiedy się budzę.
Cieszy mnie, że kiedy oczy otwieram, to staje się świat!
Jestem...
Ale, kimże ja jestem...?

czwartek, 9 października 2014

ŻYCIE TO CHWILA

Dzisiaj pogrzeb aktorki, Anny Przybylskiej...
Mówiąc szczerze, mam w związku z tym mieszane uczucia..., głównie dlatego, że rozpętała się wokół tego prawdziwa histeria medialna, do tego stopnia, że gdy w tym samym czasie zmarł wybitny polski rzeźbiarz Igor Mitoraj, prawie tego nie zauważono.
Wiadomość o jej śmierci również mną bardzo wstrząsnęła, ale głównie dlatego, że była to bardzo młoda osoba. 
Bo cóż to jest za wiek, 36 lat?
To nie jest wiek na umieranie...
Ale czy można wyznaczyć datę, w której umieranie jest czymś zwykłym i obojętnym?
- Miał już swoje lata - Usłyszałam to zdanie, w związku ze śmiercią Mitoraja.
Miał..., ale może jeszcze chciał żyć, może jego odejście było tragedią dla kogoś kto go kochał?

wtorek, 7 października 2014

WYKOPAĆ GRÓB BYŁEMU

Większość ludzi odczuwa potrzebę "wygadania się" przed innymi, to chyba działanie instynktu samozachowawczego.
Trzeba wyrzucić z siebie toksyczne myśli, aby móc jako tako funkcjonować. 
Ja tego nie robię, nie ufam na tyle ludziom..., ale znalazłam sobie inny zawór bezpieczeństwa; piszę... 
Trochę oczywiście tutaj, jednak to, co dla mnie najbardziej bolesne, ważne, intymne, zostaje w słowach pisanych atramentem, a nie wystukanych na klawiaturze. 
I nie wiem, a raczej jestem zupełnie pewna, że nigdy nie powiedziałabym komuś o swoim eks tego, co usłyszałam dzisiaj. 
- Nienawidzę swego męża, za to co mi zrobił. Wolałabym żeby umarł, niż to, że mnie zostawił! 
Emocje, emocje, emocje... 

poniedziałek, 6 października 2014

TO NIE JA!




Moja naiwność, żeby nie powiedzieć głupota, nie zna granic, ani obszarów, w których grasuje!
Na ten przykład, kiedy dotychczas wybierałam się na moje przebieżki; byłam raczej zawsze w stanie mocno zaawansowanego soute.
(I nie chodzi mi tu o małą ilość tłuszczu, bo tego to mam tu i ówdzie; uhu - hu! I jeszcze o Jezu!)



Umyśliłam sobie bowiem, że jako, że biegam po kniejach i wertepach, to przecież wystarczy wyskoczyć z domu bez makijażu, w byle jak związanym kucyku i rozciągniętej podkoszulce by mieć z tego frajdę.

niedziela, 5 października 2014

SORRY, TAKI MAMY KLIMAT?

Obudziłam się w słonecznej kąpieli :)
- Cudnie... - westchnęłam i przeciągnęłam się zadowolona.
Popatrzyłam na lazurowe niebo, przezierające szeroko pomiędzy dwiema chmurami i pomyślałam sobie, że będę mogła, tak jak lubię, zjeść śniadanie w moim bocianim gnieździe; być może w ostatnim letnim blasku...
No i wykrakałam...
Bo to blask był ostatni!
Nim po kuchni rozszedł się aromat świeżo zaparzonej kawy, nim zdążyłam ustawić na tacy koszyk z tostami i resztę smakowitych dodatków, poczułam zimny powiew na moich bosych stopach...
Zerknęłam w otwarte okno. 
Po słońcu nie było już ani śladu, a niebo zasłoniły ciężkie, opasłe chmury.

sobota, 4 października 2014

WSPÓŁCZESNA MEDEA?


Przeczytałam właśnie artykuł o kobiecie, która zabiła swoje dzieci bo nie mogła się pogodzić z tym, że mąż od niej odszedł...
Przyznaję, że w pierwszej chwili pomyślałam - Jak ona mogła, zabić własne dzieci?
Co to za matka?
Co by nie powiedzieć, to olbrzymia tragedia, wstrząsające zdarzenie...
O tyle wstrząsające, że ostatnimi czasy nie po raz pierwszy słyszy się, że rodzic zabija dziecko. 
Powody są różne..., ale zawsze jakieś są. Nawet, jeśli nam wydaje się, że nie są one wystarczające, aby porwać się na tak straszny czyn.


Bo czy w ogóle może istnieć w takiej sytuacji jakiś powód, jakieś usprawiedliwienie?
Uważam, że nie...
Ale pozostaje pytanie - dlaczego?

środa, 1 października 2014

MOJE TĘSKNOTY

Powiedziałam wczoraj do kogoś, że mnie już nic w życiu nie zdziwi...
I jednocześnie, w tym samym momencie, kiedy wypowiadałam te słowa, uświadomiłam sobie, że to nieprawda...
Jest wiele rzeczy, sytuacji, które mnie nieustannie zaskakują i dochodzę do wniosku, że to cudownie. 
Dzięki tym "niespodziankom", świat jest przecież ciekawszy i o wiele bardziej interesujący. 
No i mam o czym pisać, nad czym się zamyślać! 
Lubię te moje zamyślenia... 
Najlepiej mi się myśli wieczorami, tuż przed snem, kiedy umoszczona w fotelu, pod ciepłym kocykiem, z notesem na kolanach, dopijam ostatnią filiżankę herbaty. 
To takie moje podsumowanie dnia... 
Bywa też, że tylko patrzę na nocne niebo upstrzone gwiazdami i tęsknię za czymś... 


To tęsknota za wszystkim co gdzieś jest..., chociaż nie potrafię tego uczucia dokładnie ani nazwać, ani określić... 

wtorek, 30 września 2014

ZRÓWNOWAŻYĆ SZALE

Maryla Rodowicz śpiewała kiedyś; wszyscy chcą kochać, tak pięknie jak w kinie, a ja bym do tego jeszcze dodała; wszyscy chcą być szczęśliwi i niech to nie minie, nigdy nie minie...
Pobożne życzenia...
Najgorsze w tym jest to, że dla tego kochania popełniamy rożne głupstwa. Szukamy za wszelką cenę szczęścia, czasem ruszając po nie "na koniec świata".

Tego co tak bardzo pragniemy, nie można kupić, ani wymusić i nie wyrośnie też na każdym skrawku ziemi, jak trawa po deszczu, choćbyśmy sypali tam tony nawozu.
Nikt nie znajdzie szczęścia w drugim człowieku, jeśli sam ma nieszczęśliwą duszę i to nawet wtedy, gdy jako ta smutna, niepewna duszyczka, znajdzie się wśród zadowolonych i szczęśliwych ludzi.
Paradoksalnie, to tylko może pogłębić ten stan, bo uwydatni cały bezmiar pustki jaki ma się w sobie...

poniedziałek, 29 września 2014

WIELE ZNACZEŃ JESIENNEGO DNIA

Uwielbiam takie dni jak dzisiejszy...
Pełne słońca, ale nie upalne, skąpane w ciepłych, soczystych kolorach jesieni...
Od razu bardziej siebie lubię, zapominam o niedogodnościach i kłopotach, zapominam po prostu przejmować się czymkolwiek.
Czuję się dosłownie i w przenośni tak, jakbym wynurzyła się z ciemnego tunelu ku światłu.
W takie dni, cieszy mnie dosłownie wszystko, nawet zakupy na pobliskim bazarku.

Czy to nie cudownie, móc brać do ręki rumiane jabłka, fioletowe śliwki; wąchać ich zapach i wkładać po kolei do koszyka, tworząc z nich barwną kompozycję...?
Dokładam do tego soczyste, czerwone pomidory, bukiet ciemnozielonej pietruszki i opasłą, biało - różową główkę czosnku.
I mam gotowy - kolorowy zawrót głowy!
W tym aromatycznym nastroju, przystąpiłam do zarabiania ciasta, na mój pierwszy po długiej przerwie domowy chleb...
Kiedy po mieszkaniu zaczął rozchodzić się z piekarnika jego zapach, a ja wpadłam w błogostan, z samozadowolenia wyrwał mnie przenikliwy dźwięk domofonu...
- Mogę na chwilę? Muszę z kimś pogadać - usłyszałam zapłakany damski głos.

niedziela, 28 września 2014

MAŁY INTERWAŁ

Są takie dni w tygodniu..., co tam w tygodniu; w życiu!
Dni, w których nie chce mi się nic robić, nie chce mi się wychodzić z domu, nie chce mi się z nikim gadać...
Ktoś powie zaraz - O, o! Depresyjka!
Nie, nic z tych rzeczy.
Po prostu mały interwał...
Dzisiaj jest naprawdę piękna niedziela..., powinno mnie kusić aby pójść do lasu, złapać ostatnie promienie słońca i nasycić duszę ulubionymi barwami; wszak jestem jesienną dziewczyną...
A ja co?
A ja nic...
Nie rusza mnie to...


Mam wrażenie, że mój organizm zwolnił; jak u joginów, którzy każą się zakopywać na kilka dni pod warstwami ziemi...
Niby myślę, ale tak konkretnie nie potrafiłabym powiedzieć o czym...

sobota, 27 września 2014

KOCHANIE NA WYŁACZNOŚĆ

Zazdrość to uczucie, które nie jest zarezerwowane wyłącznie dla ludzi. Odczuwają ją ptaki, ryby i inne zwierzęta .
Wystarczy popatrzeć choćby na nasze domowe futrzaki, one potrafią być zazdrosne o swojego właściciela i to jeszcze jak!
Taki Reksio, nie tylko w takiej sytuacji warknie, ale i potrafi ugryźć!
My mamy znacznie większy wachlarz możliwości, w tym również tych bolesnych.
Nie bardzo wierzę, kiedy słyszę, jak ktoś mówi, że nie jest zazdrosny, a jednocześnie deklaruje, że kocha.
Jedynym znanym mi przypadkiem, w którym mąż bez żalu dzieli się swoją żoną jest grenlandzki zwyczaj „gaszenia lampy”, kiedy to w imię „dobrze pojętej, grenlandzkiej gościnności” mąż wychodzi zostawiając żonę gościowi.
Moim skromnym zdaniem - nie ma miłości bez zazdrości.

piątek, 26 września 2014

METAMORFOZY

Uwielbiam oglądać babskie programy w telewizji; szczególnie takie, które pokazują jak to z Kopciuszka, paroma magicznymi machnięciami, można stworzyć Księżniczkę.
Mówię tu o "malowankach z przebierankami", a nie o tych spektakularnych przemianach spod igły i skalpela, bo to już inna para kaloszy. 
Zawsze podziwiałam osoby, które na to się decydują; bo to musi być nie lada odwaga (albo parcie za wszelką cenę na szkło), aby tak obnażyć się przed wielomilionową publicznością.
Kobitki nie tylko wystawiają pod okrutny, telewizyjny reflektor swoją twarz, ale także rozbierają się do rosołu; zrzucając bez krępacji wszystkie swoje pióra, a także pokazując pełną kolekcję osobistych wałeczków, często okraszoną cellulitem.

środa, 24 września 2014

JEDEN TO MNIEJ NIŻ ZERO?

Rano zderzyłam się z człowiekiem - górą!
Nie przesadzam; dawno już nie widziałam na żywo i naocznie, takiego kawału chłopa!
Dwa metry (co najmniej) i sporo kilogramów samych mięśni!
Żebym się nie spieszyła, jak nic stanęłabym, aby sobie chociaż popatrzeć!
A jaki silny!
Sam jeden, taszczył z czwartego piętra na dół, pralkę automatyczną!
A cały ten pokaz męskiej siły, miałam tylko dzięki temu, że moja sąsiadka postanowiła wyprowadzić się do córki.
Jakiś czas temu straciła męża i mieszkając sama czuła się bardzo źle, nie znosiła, jak to zwykła mówić - swojej samotności...
To ciekawe, że wiele ludzi mieszka w pojedynkę i nie czuje samotności, a inni wręcz przeciwnie...

Prawdopodobnie to kwestia charakteru, sposobu w jaki zapełnia się czas, a przede wszystkim (tak myślę) od tego, czy życie solo jest ich wyborem, czy zmusiły ich do tego okoliczności.
Bo ludzie są jak gwiazdy, niektóre są skupione w konstelacjach, a inne oddalone od pozostałych, mają wokół siebie tylko niezmierzoną przestrzeń kosmosu.
Spodobało mi się to porównanie...


Czy ja jestem gwiazdą z konstelacji, czy tą dryfującą w przestworzach?
Bo gwiazdą (hi!, hi!) bym chciała być na pewno. (Taki żarcik).
Krótkotrwała samotność nie jest taka zła. Czasem nawet bardzo potrzebna. Szczególnie kiedy pragniemy wyciszenia po przeżyciu trudnych chwil.

niedziela, 21 września 2014

LUDZIE CHWASTY

To przedmioty posiadają ludzi, nie na odwrót.
To one przywiązują nas do siebie, do miejsc...
To one każą nam zapuszczać korzenie... 
To przez nie, my ludzie, stajemy się jak chwasty.
Im więcej posiadamy rzeczy, tym trudniej jest nam się wyrwać z ich szponów.
Ludzie chwasty... - to nie takie znów karkołomne porównanie...



Chwasty na ogół nie kojarzą się dobrze, są to najbardziej uparte i wytrwałe rośliny.
Ich korzenie przemyślnie wplątują się w glebę, motają się wokół innych pożytecznych roślin, zabierając im miejsce i oddech, odbierając im prawo do życia...
Są bezwzględne...




Czy ludzie opętani żądzą posiadania nie są tacy sami?

sobota, 20 września 2014

MIŁOŚĆ JAK ULUBIONY KOCYK?

- Przesadzasz z tym czekaniem aż cię olśni prawdziwe uczucie. Te wszystkie motylki i łomotania serca, to tylko zwyczajna reakcja chemiczna. Wejdź w reakcję; dobrze ci radzę! To nie boli!
- Może i nie boli, ale wyzwolona w ten sposób energia może nieźle połaskotać...
To fragment mojej niedawnej rozmowy; a jakże, znowu o miłości...
Nuda, co?
Jak tak dalej pójdzie, to może porzucę mój celibat i dam się znowu namówić na eksperymenty damsko - męskie. Siła perswazji swoje może zrobić, bo mówiąc szczerze znowu mam fazę towarzyską.
Jakiś czas temu powiedziałam sobie - Iw, daj sobie spokój z romansami, wszystkie uniesienia już chyba przeżyłaś, po co ci więc kolejne zawirowania i rozczarowania.
Zbliża się już chyba powoli czas różańca, a nie tańca.
Tyle, że mnie się kurcze blade, jeszcze się chce tańczyć i nie tylko...

piątek, 19 września 2014

PSYCHOZA SZKIELETU I NIEPRAWDZIWEGO PIĘKNA

I znowu naczytałam się o zmianach wagi i wyglądu celebrytek...
Ewidentnie te baby powariowały; wszystkie zaczynają wyglądać jakby wyszły z jednej taśmy produkcyjnej, a dokładniej jak spod skalpela jednego chirurga plastycznego.
Co prawda, co niektóre z nich twierdzą, że zmiana rysów ich twarzy to zasługa specjalnej diety, ale w to, to chyba nikt logicznie myślący nie uwierzy.


Mam wrażenie, że zapanowała jakaś zaraźliwa psychoza kultu sztucznej urody. 
Nie wiem czy nie jest to nawet bardziej niebezpieczne od eboli!



Nie wiem też, kto wyprodukował ten wirus; powodujący obecnie, powszechnie panującą, niebezpieczną i obsesyjną chorobę umysłu, ale podejrzewam, że była to osoba, która chyba nienawidzi kobiet.

wtorek, 16 września 2014

ALE TO JUŻ BYŁO

Staram się nie oglądać za siebie...
Moim zdaniem oglądanie się, to ewidentny znak naszej niepewności, strachu...
Warto się nad tym zastanowić i zauważyć, że przecież nie robimy tego, gdy się czujemy pewni, gdy wiemy dokąd zmierzamy...
Bywa jednak, że mimo, iż sami nie czujemy takiej potrzeby, albo wręcz nie chcemy, ktoś lub coś zmusza nas do tego. Może to być nawet luźno rzucona uwaga, czy niewinne pytanie, ale też i celowe działanie. 

poniedziałek, 15 września 2014

ODSTAWIAM KIJASZKI

Zajrzałam jak co rano, na Facebook`a i zzieleniałam z zazdrości, bo mój znajomy zaliczył właśnie trzeci maraton, czym nie omieszkał się pochwalić.

Jest oczywiście czym, bo to nie lada wyczyn, zwłaszcza kondycyjny. 
Byłabym cała w skowronkach, gdyby i mi się to kiedyś udało, i to bez względu na wynik czasowy.

piątek, 12 września 2014

ZBAWCZY KWANT MIŁOŚCI

Kiedy człowiek jest chory, nie chce słyszeć, że to jego wina, bo nie dbał o siebie, że za dużo pracował, że nie poszedł w porę do lekarza...

On chce usłyszeć, że nie jest jeszcze za późno, że medycyna czyni cuda i że się za niego będziemy modlić, aby wyzdrowiał.
Chce usłyszeć, że jest nadzieja, choć sam w to nie wierzy.

czwartek, 11 września 2014

RODZICE I DZIECI

Męczę się nadal z tym Jakubem, oczywiście z tym biblijnym...
Jest ciężko, ale jak się uważnie czyta Biblię i stara się zrozumieć jej przekaz, można wiele uniwersalnych rzeczy zauważyć. 
Można też wyciągać mylne wnioski i obawiam się, że tak może być ze mną, ale uparłam się aby zagłębiać się w nią sama, bez pomocy i uczonych interpretacji, w efekcie, prawdopodobnie wyłapuję zupełnie nieistotne z punktu widzenia teologicznego sprawy.
Ostatnio czytając (niestety znowu o Jakubie), zamyśliłam się nad relacjami między dziećmi, a rodzicami.
Rodzice i dzieci to trudny temat w każdej epoce i na każdym etapie ich życia.
Teoretycznie, miłość między rodzicami, a dziećmi jest uczuciem bezwarunkowym, instynktownym i niepodważalnym.
Teoretycznie...