Wybiegłam z domu w słoneczny ranek, który kusił i mamił mnie przez szyby okien udając lato, a wróciłam w chłodny dzień jesienny…
To niemożliwe, by coś tak pięknego i złotego, było szkodliwe dla mojego gardła…
Ale jak tu biegnąć, zwłaszcza na ostatnich metrach, z zamkniętymi ustami?
W takich momentach wściekam się na tę moją ukochaną porę roku.
Wygląda na to, że chyba będę musiała przeprosić się ponownie z kijkami, w przeciwnym wypadku czeka mnie inny bieg, tyle, że do apteki.
A to znowu koszty, a ja znowu nie wysłałam totka!
Ostatnio mam same wydatki, więc przemyśliwuję jak tu szybko poprawić swój stan konta, a jak na razie, nie mam niestety konstruktywnego pomysłu.
Jak tu napełnić portfel?
No jak?
Czuję się do tego stopnia bezradna, że w pełni zgadzam się się z Józefem Bułatowiczem, który napisał kiedyś, że są takie momenty w życiu człowieka, że ten "przytuliłby się nawet do jeża".
Mam ochotę tupnąć nogą i wrzasnąć: POTRZEBUJĘ JEŻA I TO OD ZARAZ!!!
No dobrze, nie będę krzyczeć; tylko grzecznie poproszę;
- Jeżu kochany zimno mi, zrób mi gorącej herbatki, otul kocykiem i przytul…, a przy okazji poradź co robić.
Hm…, a w zasadzie, to czy jeże już poszły spać czy nadal tuptają po świecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz