czwartek, 9 października 2014

ŻYCIE TO CHWILA

Dzisiaj pogrzeb aktorki, Anny Przybylskiej...
Mówiąc szczerze, mam w związku z tym mieszane uczucia..., głównie dlatego, że rozpętała się wokół tego prawdziwa histeria medialna, do tego stopnia, że gdy w tym samym czasie zmarł wybitny polski rzeźbiarz Igor Mitoraj, prawie tego nie zauważono.
Wiadomość o jej śmierci również mną bardzo wstrząsnęła, ale głównie dlatego, że była to bardzo młoda osoba. 
Bo cóż to jest za wiek, 36 lat?
To nie jest wiek na umieranie...
Ale czy można wyznaczyć datę, w której umieranie jest czymś zwykłym i obojętnym?
- Miał już swoje lata - Usłyszałam to zdanie, w związku ze śmiercią Mitoraja.
Miał..., ale może jeszcze chciał żyć, może jego odejście było tragedią dla kogoś kto go kochał?
Kiedy jesteśmy bardzo młodzi i mamy po kilka, kilkanaście lat wydaje nam się, że życie, jakie mamy przed sobą jest bardzo długie, jeśli nie wieczne.
Nie myślimy o tym, że kiedyś nas nie będzie.
I słusznie, bo to przykra myśl, przynajmniej dla mnie...
Na starcie w dorosłość, jesteśmy pełni pomysłów i planów, co do których zrealizowania jesteśmy pewni, pewni, że wystarczy nam czasu, sił i możliwości. 
I nagle następuje taki dzień, gdy budzimy się rano i ze zdziwieniem spostrzegamy, że spory kawał tego jak nam się wydawało długiego czasu minął jak jedno mgnienie oka. 
A bywa też tak, że ktoś kto ma przed sobą wielką karierę i mnóstwo pieniędzy na koncie w banku, tak samo jak i ten, kto kto ma ledwo co włożyć do garnka dostaje ten sam wyrok - rak! 
Różni ich tylko jedno; ten pierwszy ma większe szanse na przeżycie, ma szybki dostęp do najlepszych lekarzy i terapii... 
Ten drugi oczywiście też coś ma - długą kolejkę do specjalisty... 
Ale jak jeden tak i drugi chce żyć, boi się tak samo! 
Być może po raz pierwszy w życiu, spogląda wtedy wstecz… i może próbuje zrobić podsumowanie tego, co było, minęło… 
Może właśnie w tym momencie, po raz pierwszy zaczyna zastanawiać się na upływem lat i nad tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne.
Może po raz pierwszy "dostrzega" wtedy Boga...? 
Moment taki może przyjść w każdej chwili, niezależnie od wieku… 
Niektórzy jednak nigdy nie będą mieli na niego szansy… 
Tak też bywa, niestety. 
Takie plusy i minusy... 
Tylko po co czekać do aż tak trudnych momentów, by zrobić rozliczenie z sobą, z innymi, z życiem? 
Może niektóre rzeczy by wtedy się zmieniło, poprawiło, z innych może bylibyśmy zadowoleni… 
Myślę, że wielu z nas zdziwiłoby się, że pokonał całkiem długi dystans sprintem, i to przez przeszkody. 
Potem, może spojrzenie w przód…, co dalej…, jaką drogę wybrać? 
Powinniśmy sobie jednak zawsze wtedy zadać pytanie, a także spróbować na nie sobie odpowiedzieć, co da nam "prawdziwe" szczęście, a może, kto? 
Bo przecież o to tak w gruncie rzeczy każdemu z nas chodzi, każdy pragnie być szczęśliwy. 
Inna sprawa, że dla każdego szczęście jest też czymś innym. 
Czymkolwiek by to jednak nie miało być, postarajmy się to dostrzec, nie pozwólmy sobie na to, aby życie przesypało się nam między palcami jak ziarenka piasku…, bo na końcu trasy zostaniemy z pustymi rękami. Nie dostaniemy nawet medalu za uczestnictwo... 
To oczywista oczywistość, że powtórzę za klasykiem, że życie mamy tylko dane jedno, i żadna jego chwila już się nie powtórzy... 
Nie marnujmy więc ani chwili z tego życia … bo może nie starczyć nam czasu… 
No i odkryłam Amerykę, o której wszyscy już wiedzieli od czasu Kolumba.
No tak, wszyscy wiedzą, że jest taki kontynent, ale czy każdy coś o nim wie, czy każdy tam był?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz