czwartek, 11 września 2014

RODZICE I DZIECI

Męczę się nadal z tym Jakubem, oczywiście z tym biblijnym...
Jest ciężko, ale jak się uważnie czyta Biblię i stara się zrozumieć jej przekaz, można wiele uniwersalnych rzeczy zauważyć. 
Można też wyciągać mylne wnioski i obawiam się, że tak może być ze mną, ale uparłam się aby zagłębiać się w nią sama, bez pomocy i uczonych interpretacji, w efekcie, prawdopodobnie wyłapuję zupełnie nieistotne z punktu widzenia teologicznego sprawy.
Ostatnio czytając (niestety znowu o Jakubie), zamyśliłam się nad relacjami między dziećmi, a rodzicami.
Rodzice i dzieci to trudny temat w każdej epoce i na każdym etapie ich życia.
Teoretycznie, miłość między rodzicami, a dziećmi jest uczuciem bezwarunkowym, instynktownym i niepodważalnym.
Teoretycznie...
Często rodzice, a zwłaszcza matki, uważają, że ich dzieci są z nimi nierozerwalnie związane, tylko z tego tytułu, że dały im życie, sprowadziły na ten świat.
To przekonanie przenosi się również na dzieci...
Nie zawsze jednak temu przekonaniu towarzyszy miłość; i to zarówno jak z jednej, tak i z drugiej strony.
Jeśli nie ma w tych relacjach prawdziwego uczucia, to są one często powodem destruktywnych zachowań, których źródłem jest nieuzasadnione (moim zdaniem) poczucie winy.
Prawdopodobnie znaczny wpływ na to, ma również presja społeczna i panujące, oficjalnie obowiązujące przekonanie, że dzieci "powinny" kochać swoich rodziców, a rodzice "powinni" kochać swoje dzieci.
W tym kontekście, po prostu nie można, a nawet wstyd się jest przyznać, że tak nie jest. Istnieje bowiem uzasadniona obawa, że spotka się to z potępieniem.
To, że na przykład ktoś nie może pokochać swojej matki może spowodować, że uzna, że to jego wina, że to że z nim jest coś nie tak, że jest złym dzieckiem, bo przecież dobre dziecko powinno kochać swoją matkę...
Dopiero niedawno, powoli zaczęło do mnie docierać to, że jeśli się jest rodzicem i chce się być kochanym przez swoje dzieci, to trzeba sobie na tę miłość zasłużyć, bo poprzez mleko matki nie da się jej automatycznie i trwale zaszczepić.
Bywają przecież rodzice, którzy traktują swoje dzieci w bardzo okrutny sposób, i nie odnosi się to tylko do znęcania cielesnego, ale też mówiąc wprost, do dręczenia psychicznego i ciągłej presji, którą nie każdy potrafi spokojnie wytrzymać i która przynosi o wiele więcej szkód...
Jakiś czas temu, oglądałam reportaż o starszym mężczyźnie, który żyje samotnie, w bardzo trudnych warunkach...
Całość, była oczywiście okraszona wypowiedziami oburzonych tą sytuacją sąsiadów, pełnych potępienia dla syna bohatera reportażu, który nie opiekuje się starym ojcem.
- Wyrodny syn! - grzmiała jedna z kobiet.
Może i wyrodny, nie mnie go oceniać na podstawie wyemitowanego materiału filmowego, choć zgodnie z obowiązującym prawem, dzieci mają obowiązek opieki nad rodzicami będącymi w trudnej sytuacji materialnej i bytowej, tylko czy ten obowiązek będzie odruchem serca, czy ciężkim brzemieniem zależy wyłącznie od uczucia jakim darzy się rodzica, a do niego żadne prawo nie jest wstanie nikogo zmusić...
Nikt też nie zastanowił się i nie zadał pytania temu synowi - Dlaczego?
Podobnie jest z miłością rodziców do dzieci; niektórych dzieci nie da się kochać, i tu nie boję się napisać wprost, że są po prostu wredne do takiego stopnia, że ręce opadają.
Jeśli dzieci w rodzinie jest więcej, to nie dam się przekonać, że wszystkie są kochane jednakowo. Być może są kochane z taką samą intensywnością, ale nie jednakowo...
To by było na tyle o miłości w rodzinie..., po przeczytaniu kilkudziesięciu stron Biblii i przeżyciu wielu lat na tym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz