wtorek, 9 września 2014

TAKA SE TERAPIA

Z zakańczaniem mam zawsze problem; i to niezależnie czy chodzi o czynności, czy o znajomości. 
Nigdy nie robię tego tak jak trzeba; bo albo odkładam to w nieskończoność, albo kończę szybko i bez zastanowienia.
Nie dziwne więc, że moje życie to jeden wielki problem...
Dwie butelki wina nie są wstanie uzdrowić sytuacji, choć tort pewnie tak, szkoda tylko, że na krótko.
W związku z tym, że dana słodkość podnosi mi nastrój tylko chwilowo, a ja dbam o wysoki poziom moich endorfin, z prawdziwym poświęceniem objadam się wszelakimi ciastami w regularnych, a przede wszystkim krótkich odstępach. 
Efekty są!
Humor mi dopisuje, zwłaszcza jeśli nie znajduję się w pobliżu lustra i moich smukłych koleżanek.
Niewątpliwie na ostrość mego wzroku najlepiej by mi pomogło wino, szczególnie w ilości większej niż jedna butelka, ale coś po winie boli mnie ostatnio głowa, więc wolę już omijać lustra i nosić ciemne okulary.
Ale szklaneczka whisky wieczorem już bardziej mi pasuje, uwielbiam jej aromat i smak...
Kiedyś, na pewnym portalu, wypełniałam ankietę, w której było pytanie o mój stosunek do alkoholu; napisałam zgodnie z prawdą, że lubię - i od razu kilka osób zaoferowało mi pomoc w wyjściu z nałogu. Na próżno tłumaczyłam, że lubię - nie znaczy, że pijam codziennie i że jestem alkoholiczką.
Szczerość jak widać nie popłaca, lepiej pić na umór, za każdym razem krzywiąc się z obrzydzenia i mówiąc jakie to wstrętne i jak nam nie smakuje.
Właśnie skończyłam siorbać miętową herbatę, więc chyba pora również skończyć ten bezsensowny wpis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz