sobota, 27 września 2014

KOCHANIE NA WYŁACZNOŚĆ

Zazdrość to uczucie, które nie jest zarezerwowane wyłącznie dla ludzi. Odczuwają ją ptaki, ryby i inne zwierzęta .
Wystarczy popatrzeć choćby na nasze domowe futrzaki, one potrafią być zazdrosne o swojego właściciela i to jeszcze jak!
Taki Reksio, nie tylko w takiej sytuacji warknie, ale i potrafi ugryźć!
My mamy znacznie większy wachlarz możliwości, w tym również tych bolesnych.
Nie bardzo wierzę, kiedy słyszę, jak ktoś mówi, że nie jest zazdrosny, a jednocześnie deklaruje, że kocha.
Jedynym znanym mi przypadkiem, w którym mąż bez żalu dzieli się swoją żoną jest grenlandzki zwyczaj „gaszenia lampy”, kiedy to w imię „dobrze pojętej, grenlandzkiej gościnności” mąż wychodzi zostawiając żonę gościowi.
Moim skromnym zdaniem - nie ma miłości bez zazdrości.
Miłość bowiem, czyni nas ludźmi zaborczymi. Jeśli kochamy, nie chcemy dzielić się z innymi naszym ukochanym, ani jego osoba, ani jego czasem; zwłaszcza w początkowym stadium tego uczucia.
Zazdrość to ta ciemniejsza, ale bardzo interesująca pod względem emocjonalnym, strona miłości. 
Są oczywiście różne jej stadia i różne stopnie jej intensywności; od „zdrowego, lekkiego niepokoju”, do patologii.
W dobrych, kochających się parach, ta zazdrość, mimo zaufania istnieje również, choć jest jakby zahibernowania; na zewnątrz uwidacznia się tylko w przebłyskach, w momentach „zagrożenia”, kiedy to na przykład taniec partnera z inna osobą wydaje się  nam zbyt „zażyły”.
Zazdrość jest wówczas sygnałem, że nadal nam na sobie zależy, a jej delikatne okazanie, informacją, że do siebie należymy. 
Dla partnerów darzących się uczuciem, jest w sumie przyjemna i ożywia ich związek. 
W momencie, kiedy jej doznajemy, patrzymy na siebie jakby z innej perspektywy, widzimy, że ukochana osoba jest atrakcyjna dla innych, dociera do nas to, że choć należy do nas, to istnieje ewentualność jej utraty. 
Budzi się wtedy w nas instynkt posiadania, a to, że nasz partner jest pożądany przez innych, podnosi jego "wartość" w naszych oczach. Widzimy go jakby na nowo.
Ale, jeśli zazdrość przyjmie rozmiary zbyt duże, może stać się niszcząca dla związku, a nawet doprowadzić do jego rozpadu, w takim wypadku jednak, ociera się ona już o stany chorobowe… 
Zazdrość sama w sobie, odczuwana permanentnie, jest niszcząca przede wszystkim dla osoby, która ją odczuwa i jest sygnałem zaburzenia poczucia jej własnej wartości. 
Oczywiście może to być spowodowane przez zachowanie partnera, ale na ogół wynika z zaniżonej oceny własnej; szczególnie, jeśli ma się tendencje porównywania się z innymi osobami (bardzo charakterystyczne dla kobiet zdominowanych przez wzorce lansowane przez media). 
Wyjście z takiej pułapki jest jedno; uwierzyć w siebie, w swoje możliwości, poznać swoje atuty i nie dać się zdominować. 
Ale to nie takie łatwe... 
Teoretycznie, niby wiadomo, że w każdym człowieku tkwi coś interesującego i wyjątkowego i tylko trzeba się trochę postarać żeby to odkryć, ale w praktyce, jesteśmy przeważnie dla siebie bardziej krytyczni niż dla innych, zwłaszcza jeśli nigdy nie byliśmy chwaleni, szczególnie w dzieciństwie. 
To zadziwiające, jak dzieciństwo wpływa na nasze dorosłe życie. Te początkowe lata, zdają się kodować wszystkie nasze późniejsze zachowania.
Oczywiście, możemy trochę nad tym "popracować", do wielu spraw podejść z większym dystansem i bardziej racjonalnie.
Chciałoby się mieć mieć piękne wnętrze, optymistyczne spojrzenie na siebie i innych... 
Piękne wnętrze, dobrze by było oczywiście uzupełnić o piękny wygląd, ale do tego nie trzeba koniecznie wyglądać jak modelka czy model z wybiegu, bo wystarczy choć trochę o siebie zadbać... 
Najważniejsze abyśmy my sami, dobrze się czuli w swojej skórze i ze sobą, a wówczas trochę pieprzu w postaci zazdrości na pewno nie zaszkodzi naszym związkom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz