sobota, 20 września 2014

MIŁOŚĆ JAK ULUBIONY KOCYK?

- Przesadzasz z tym czekaniem aż cię olśni prawdziwe uczucie. Te wszystkie motylki i łomotania serca, to tylko zwyczajna reakcja chemiczna. Wejdź w reakcję; dobrze ci radzę! To nie boli!
- Może i nie boli, ale wyzwolona w ten sposób energia może nieźle połaskotać...
To fragment mojej niedawnej rozmowy; a jakże, znowu o miłości...
Nuda, co?
Jak tak dalej pójdzie, to może porzucę mój celibat i dam się znowu namówić na eksperymenty damsko - męskie. Siła perswazji swoje może zrobić, bo mówiąc szczerze znowu mam fazę towarzyską.
Jakiś czas temu powiedziałam sobie - Iw, daj sobie spokój z romansami, wszystkie uniesienia już chyba przeżyłaś, po co ci więc kolejne zawirowania i rozczarowania.
Zbliża się już chyba powoli czas różańca, a nie tańca.
Tyle, że mnie się kurcze blade, jeszcze się chce tańczyć i nie tylko...
Fakt; wielka miłość już była...
Ale tak sobie myślę, że na jakąś taką, może nie całkiem malutką, ale taką średnią miłość, to jeszcze bym miała chęć.
Niechby i była to tylko ta reakcja chemiczna; to i cóż, na bezrybiu i rak ryba.
Zdaję już sobie sprawę z tego, że najbardziej kruche uczucie, to właśnie te między kobietą i mężczyzną, no i że nigdy nie wiadomo jak stabilne będzie to początkowe wiązanie "chemiczne".
- Takie jest życie, zwłaszcza to współczesne; jeśli coś się pojawia, może równie szybko zniknąć, ale przecież równie łatwo może się pojawić nowy związek - To mądrość mojej postępowej koleżanki, w stosunku do której, jestem jak to mówią, daleko za murzynami.
Oczywiście, zgadzam się, że w życiu można zakochiwać się wiele razy i to w najróżniejszych osobach, bo sama tego doświadczyłam. Z drugiej jednak strony, niemożliwością jest, zakochać się dwa razy tak samo.
Jeden związek może być wielką namiętnością i nieustanną adrenaliną, a inny, może przypominać spokojną i cichą sielankę.
Ale czy możemy powiedzieć, że jeden z nich jest lepszy i pełniejszy od drugiego?
Najważniejsze w tym wszystkim jest właściwie to, żeby dwoje chciało naraz tego samego, żeby dwojgu się to podobało.
A więc kluczowe jest po prostu dopasowanie!
Wszystko razem musi grać i buczeć; i miłość i codzienne życie.
Nie jestem już nastolatką, która za ukochanym skacze z mostu, jestem dorosła i to bardzo. Problem w tym, że choć chcę znaleźć bratnią duszę, to mam na grzbiecie plecak pełen doświadczeń i to nie zawsze pozytywnych, a one wciskają mi do ręki super lupę, dzięki której widzę więcej, niż być może jest w rzeczywistości.
W efekcie, jak się coś zaczyna dziać, to z jednej strony zaczęłabym skrupulatnie rozkładać wszystko na czynniki pierwsze..., a z drugiej czuję, że to wbrew mojej naturze i dlatego wolę zachować bezpieczny dystans...
Co tu dużo gadać, po prostu mam pietra!
Pomieszanie z poplątaniem...
Tak gdzieś w środku, mam jeszcze naiwne, przeszkadzające przekonanie, że kiedy serce kogoś wybiera, to nie uzgadnia tego z rozumem...
A rozum mówi - Myśl kobieto, myśl!
- Okey, myślę - A nawet wiem, że teraz przyszła pora na inne niż moje dotychczasowe związki. Teraz powinnam być z kimś, kto będzie do mnie pasował, a nie tylko pociągał.
Może nie będzie to ktoś kto będzie czytał mi w myślach i trzymał za rękę, patrząc namiętnie w oczy, ale będzie nam zwyczajnie ze sobą dobrze, jak na kanapie pod ulubionym kocykiem.
Może to byłby to wreszcie taki rodzaj miłości, która się nie wypala, a która potrafi trwać w tej trudnej, ale niestety prawdziwej rzeczywistości?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz