wtorek, 23 grudnia 2014

LEPIEJ PÓŹNO, CZY WCALE....

Człowiek, czyli ja, całe życie stara się uczyć, a mimo to, nadal wie, że nic nie wie, choć bardzo chciałby chociaż liznąć odrobinę z życiowej mądrości...
Tyle, że liznąć to trzeba w miarę wcześnie..., kiedy jeszcze można tę mądrość właściwie spożytkować.
Nie wiem czy zmądrzałam, czy jest to coś zgoła innego, ale czasami mam wrażenie, że sama siebie nie poznaję.
Zawsze byłam osobą, która nienawidziła konformizmu, a przede wszystkim nienawidziłam być jedną z wielu. Zawsze szłam pod prąd, nawet na przekór sobie. Kiedy inni mówili "tak", ja bez zastanowienia, z zasady i od razu, mówiłam "nie".
Teraz z perspektywy czasu, uważam, że było to głupie, a nawet niedojrzałe.
Uwielbiałam być inna, kontrowersyjna, nawet jeśli oznaczało to krytykę i odrzucenie.
Myślę, że to był błąd...
Ale bywają rzeczy i sytuacje, których już nie da się zmienić ani cofnąć, kiedy raz się wydarzą. Nawet, jeśli by się tego bardzo pragnęło...
Nawet jeśli się bardzo człowiek stara, modli się, i chce zacząć wszystko od początku.
To już nie ma to znaczenia, bo coś co zaistniało już jest nie do zmienienia.
I nie można być tego nieświadomym...
Powoli, być może za późno, zaczynam odkrywać inne życiowe prawdy.
Teraz wiem, że można  być szaleńczo zakochaną, a mimo to czuć się samotnie. Można mieć "wszystko", czego się pragnęło i uświadomić sobie, że pragnęło się nie tego, co trzeba, nie tego, co istotne w życiu...
Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że bardziej niż miłości, bardziej niż pieniędzy, pragnę czuć się po prostu "normalnie".
Normalnie to znaczy tak jak większość ludzi...
Tylko jest jeden problem..., nie wiem czy potrafię...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz