sobota, 12 kwietnia 2014

COŚ DLA DUSZY

Kocham wszystko to, co ma duszę. Szkoda, że nie wszystko ją ma. Wydaje się, że nawet nie każdy człowiek posiada to coś tak ulotnego, wyjątkowego, a mimo to bardzo wyczuwalnego.
A może się mylę?
Może dusze dają o sobie znać tylko wtedy kiedy same tego chcą i tylko temu komu chcą?
Jeśli chodzi o przedmioty, to przecież jest tak, że niektóre z nich od razu możemy wskazać jako te, które ją mają, a inne ujawniają nam ją dopiero po jakimś czasie, albo i wcale.
Czy dusze potrzebują czasu?
Tak może być, bo stare rzeczy, zdjęcia, meble, pamiątki są dla nas czymś więcej niż tylko kawałkiem drewna czy papieru.
Mają w sobie zapisane historie, wiele historii...


To te historie w nich zawarte, nadają klimat, jedyną w swoim rodzaju atmosferę naszym domom.
Bo dom to nie tylko mury i miejsce, gdzie się śpi, je i ogląda telewizję.
Dom, abyśmy się w nim czuli jak "w domu" musi mieć duszę.
Przedmioty, które gromadzimy, tworzą ciągłość naszego życia, przecież nie zjawiliśmy się znikąd. Skądś pochodzimy, z kimś byliśmy związani, coś lubimy...
Każdy ma jakąś przeszłość, dzięki, której jest taki, jaki jest.
Na przykład stare zdjęcia, zwłaszcza te w kolorze sepii lub czarno-białe, budzą szczególną nostalgię, każą nam się zatrzymać, pozamyslać się nad minionym czasem.
Pozamyślać się nad tym co było i nad tym co jeszcze może się wydarzyć w naszym życiu.
Podobno nic nie dzieje się bez powodu, wszystko ma jakiś cel, tylko go jeszcze nie znamy.
Dlatego pewnie nigdy nie opanuje mnie szał niszczycielstwa, do tego stopnia, aby drzeć stare fotografie, w nadziei, że wymarzę jakieś przykre wspomnienia.
Myślę, że wchodząc do czyjegoś domu, przy odrobinie uwagi z naszej strony, możemy odczytać co dla jego mieszkańców jest w życiu ważne, jacy są oni naprawdę.
Bo przecież każdy ma jakieś swoje priorytety, jakieś marzenia, każdy jest jakiś. I to wszystko uwidacznia, zostawiając wokół siebie wiele śladów.
Moim marzeniem jest żyć w harmonii z czasem i otaczającym światem, szczególnie z naturą.
Żyć spokojnie, w urokliwym zakątku, mieć swoje miejsce na ziemi, przy boku bliskiej, kochanej osoby.
Żyć sobie soczyście i szczęśliwie wśród przyrody, w małym domku pod lasem. Móc sączyć wieczorem na tarasie dobre wino, otoczona ukochanymi zwierzakami i słuchać grania świerszczy, wdychając zapach lawendy i rumianków z własnego ogrodu i pobliskiej łąki...
Ech marzenie...
Ale pomarzyć też warto, nic to nie kosztuje, a ileż przyjemności daje...
Mamy tylko jedno życie, co będzie później nikt nie wie. Chociaż dobrze by było, dostać się do Edenu, zamiast do jakiegoś kotła.
Trzeba żyć, żeby było nam przyjemnie, ale też tak, żeby można było spoglądać na siebie w lustrze bez wstydu.
Póki co, przestawiłam parę rzeczy w mieszkaniu, żeby było zgodnie z Feng shui. Bo dobra energia chodzi w parze z dobrymi duszami, a dobre dusze wokół, to podstawa. Według tego co wyczytałam powinno być teraz w efekcie jeszcze lepiej w moim życiu.
Na razie trudno powiedzieć, czy jest lepiej, ale na pewno jest ładniej.
Nie spadł na mnie jeszcze ogrom szczęśliwości i błogości, ale będę czekać wytrwale, bo na to co dobre, warto czekać.
W każdym razie, jestem teraz z siebie zadowolona i pełna optymizmu czekam na te lepsze dni. Tym bardziej, że postawiłam sobie tarota i tarot przemówił - nie powiem jak, ale bardzo ciekawie.
Zapowiada się pełen wrażeń czas i wiele zmian w moim życiu.
Nie wiem czy się cieszyć, czy bać, ale na wszelki wypadek postanowiłam się cieszyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz