piątek, 9 maja 2014

JA SIĘ NIE ZNAM, JA JESTEM NIEDZISIEJSZA...

Stwierdzam po raz kolejny, że jestem niedzisiejsza i już nie pasuję. I to nie tylko w sprawach seksu. Choć może ta niedzisiejszość, o której chcę teraz napisać w pewien sposób się z nią wiąże.
Świat na moich oczach zrobił się taki "postępowy", że przestałam za nim nadążać.
Co tam nadążać, ja po prostu stoję w miejscu i patrzę osłupiała na to, co teraz jest trendy i poprawne.

Parędziesiąt lat temu, kiedy "nawet mnie" nie było na świecie, pokazywano w cyrkach nie tylko linoskoczków, klaunów czy tresurę zwierząt. Pokazywano również różne osobliwości, tak zwane wybryki natury. Tłum walił do namiotu żeby zobaczyć nie tylko lwa skaczącego przez obręcz, ale również karły, czy kobietę z brodą.


Pokazywano takich "odmieńców" ku uciesze gawiedzi, co w moim pojęciu było obrzydliwe i niemoralne, a nawet w pewien sposób okrutne.
Uważam się za osobę w miarę tolerancyjną. W miarę, bo moja tolerancja nie jest bezgraniczna. Dotyczy ona akceptacji inności, ale nie jej eksponowania i stawiania na pierwszym miejscu, bo to prowadzi według mnie w konsekwencji do łamania zdrowych zasad na jakich opiera się ludzkość.
Nigdy bym nie ośmieliła się na stygmatyzowanie, czy na obrazę w jakikolwiek sposób osób homoseksualnych czy transseksualnych.
Uważam, że to nie ich wina, że są tacy jacy są. Cóż, jakiś błąd w genach i to nie powinno wpływać na nasz stosunek do nich, mają prawo żyć tak jak osoby heteroseksualne.
Tylko niech nikt mi nie wmawia, że są oni w pełni "normalni", bo do tego nie dam się przekonać.
I nigdy nie zaaprobuję na przykład adopcji dzieci przez takie osoby.
Moim zdaniem współczesny świat stanął na głowie i tolerancję posunął do absurdu.
Zamiast wskazywać na zdrowe, normalne wzorce, szczególnie przy rosnącym spadku przyrostu naturalnego, koncentruje się na promocji wszelkich inności.
Każdy kto ośmiela się mieć inne zdanie jest określany jako homofob albo tępy tłumok. 
Czasami mam wrażenie, że ludzie zgadzają się z tą tolerancją i tymi co ją głoszą, wbrew swoim poglądom, z obawy, że zostaną wyśmiani, czy uznani za ograniczonych i mało postępowych.
Czuję w tym wszystkim jakąś sztuczność i zakłamanie. Jakby starano się wbrew zwykłym ludzkim instynktom być "poprawnym" bo tak teraz wypada.
Mniejszość stłamsiła w ten sposób większość!
Fenomenalne!
Nie wiem czym to jest spowodowane, czy jest to moda na gender, czy wpływ jakiś lobby, czy jeszcze coś innego, ale nie podoba mi się to i nie mam zamiaru udawać, że myślę tak samo.
Nie podobają mi się te wszystkie obsceniczne parady równości, ani marnowanie publicznych pieniędzy na odbudowywanie po raz kolejny warszawskiej tęczy, bo to robi więcej szkody tym środowiskom niż dobrego.
Mając takie poglądy nikogo nie zdziwię jeśli napiszę, że po wczorajszym półfinale Festiwalu Eurowizji czuję niesmak.
I to nawet nie przez kontrowersyjnego Austriaka, ale przez zachowanie prowadzącej ten festiwal i jej jawne faworyzowanie tego wykonawcy. Zadaniem duńskiej prezenterki było zamienienie z każdym z artystów kilku zdań w oczekiwaniu na wyniki sondy sms-owej i gdyby na tym się skoncentrowała byłoby to o wiele mniej bulwersujące.
Niestety, nie wiem czy Lise Ronne chciała się wykazać, czy jej to zasugerowano, tyle że w efekcie przesadziła w manifestowaniu swojej tolerancji i maksimum swojej uwagi skoncentrowała na Conchicie Wurst, a nie na innych wykonawcach. Czułym uściskom, buziaczkom i komplementom wydało się nie mieć końca, jakby Lise zapomniała, że Eurowizja to festiwal piosenki, a nie inności.
Bo Conchita jest bardzo inną osobą i tego nie da się nijak pominąć.
Nie będę oceniała jego popisów wokalnych, bo nie jestem fachowcem, ale moim zdaniem śpiewa całkiem dobrze i gdyby na tym się skupiono , a nie na tym kim jest, byłoby to o wiele właściwsze.
Jako zjawisko Wurst niewątpliwie przykuł uwagę, bo trudno go (chyba go, a nie ją) zaklasyfikować do czegokolwiek, ani kogokolwiek.
Fizycznie; jest to homoseksualny, brodaty mężczyzna z wypchanym biustem, o długich włosach i w pełnym makijażu, zachowujący się jak kobieta i w kobiecych ciuszkach.
Ani transwestyta, ani drag queen, ani nawet nie zniewieściały gej.
Kobieta z brodą, czy mężczyzna z biustem?
Pomieszanie z poplątaniem!
Jest w tym jakiś zgrzyt, jakaś nienormalność do kwadratu, jakiej nie chciałabym żeby promowano w tak wielomilionowym zakresie.
To jest moim zdaniem chore!
Nie chce mi się nawet zamyślać nad tym, do czego zmierza ten świat....
Ale ja się nie znam, ja jestem niedzisiejsza...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz