niedziela, 22 listopada 2015

PRZYZWYCZAIĆ SIĘ DO TERRORYZMU?

Mam wiele złych nawyków i co najgorsze, choć wiem, że są złe, w ogóle nie przejawiam chęci, aby coś z nimi zrobić.
Rozsiadłam się z nimi jak kura na grzędzie i bezrefleksyjnie sobie z nimi trwam.
Weźmy na przykład takie jedzenie...

Powinno się zasiąść "porządnie" przy stole i całą uwagę skupić na talerzu i przeżuwaniu jego zawartości. Podobno jest to jeden ze sposobów na dobre trawienie i uniknięcie przejadania się.
No więc (nie zaczyna się zdania od więc), ja się przejadam i zapewne źle trawię, bo permanentnie wcinam "przy okazji".



Dzisiaj na przykład, podczas oglądania porannych wiadomości na TVN 24, pochłonęłam miskę owsianki i zapiłam  ją kawą.
Pomijając fakt, że rzeczywiście nie zauważyłam kiedy i jak, doskrobałam się dna i wysiorbałam ostatni łyk z kubka, to na dodatek, poziom adrenaliny mi wzrósł w niepozytywny sposób dla mojego organizmu.
Bo co ja słyszę w ten niedzielny poranek z ust kolejnej prawomyślnej mądrali?! 
- "No cóż... Nie ma sensu zmieniać naszej polityki wobec Bliskiego Wschodu, a także nie powinno się zmieniać europejskiego kierunku w stronę wielokulturowości naszego kontynentu."
- "A co do ewentualnych zamachów..., to po prostu musimy się przyzwyczaić do zagrożenia terroryzmem na co dzień..."
Dobrze, że akurat dogrzebałam się akurat w tym miejscu do dna miski, bo zapewne bym się zakrztusiła kolejną porcją płatków owsianych bez cukru.
Jakie to odkrywcze!
I co więcej - uspokajające!
Od razu poczułam ochotę na wydobycie z lodówki resztek tortu, jakie zostały z soboty...
Bo ja tak już mam, zajadam stres, głównie słodyczami.
No..., ewentualnie w ramach oszczędności na kaloriach, uwalniam niekiedy moje konto z gotówki i idę na nieprzemyślane, "kompulsywne" (tak to się chyba mądrze nazywa)  zakupy.
Ale jako, że to niedziela, a centrum handlowe daleko, pozostał mi niestety przegląd półek w lodówce, a nie trzebienie sklepowych regałów.
Mając jednak na względzie moje zaokrąglające się boczki, bohatersko się opanowałam i aby jakoś inaczej uwolnić moje negatywne emocje, wybrałam stukanie w klawiaturę. Przynajmniej rozruszam paluszki i pogimnastykuję umysł.
Zdaję sobie sprawę z tego, że moje poglądy w wielu sprawach są mocno prawicowe, ale nie uważam, żeby były tak zupełnie odosobnione i głupie. Wyrażam w nich swoje zdanie i jak na razie, nikt z wypowiadających się publicznie "ekspertów", nie zdołał mnie przekonać do jego zmiany, a wręcz przeciwnie.
Przecież ci wszyscy zamachowcy nie przyjeżdżają do Europy, czy innych państw dla przyjemności wymordowania iluś tam ludzi, a przy okazji do wysadzenia się w powietrze.
Za tymi aktami terroru stoją konkretne przesłania!
A może by tak na początek, Zachód zastanowił się przez chwilę i odrzucił chęć "naprawiania" im  na siłę życia?
Była akcja, jest i reakcja, a że bolesna i tragiczna w skutkach...?
Dalsze działania w tym kierunku i kolejne naloty na Państwo Islamskie przyniosą tylko eskalację ataków terrorystycznych na naszym terenie.
Czasem trzeba się umieć wycofać..., a nie iść w zaparte.
Nie chcę kolejnego przyzwyczajenia, bo obawiam się, że jak przyzwyczaję się do zagrożenia zamachami terrorystycznymi , to bardziej mi to zaszkodzi, niż jedzenie przed telewizorem.
Dlatego mam "tylko" nadzieję, że nowy rząd nie da się wciągnąć w tą chorą sytuację i nie podda się tej samobójczej w efekcie retoryce o europejskiej solidarności. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz