piątek, 6 listopada 2015

LISTOPADOWO...?

Wydaje się, że przed chwilą pisałam datę - styczeń 2015,  nawet nie zdążyłam zauważyć, że to już listopad...
Tak szybko mija mi ten rok...
A może to i dobrze?
Chociaż nie do końca, bo przecież jestem znowu starsza o te parę miesięcy...
Domyślam się, że pewnie przybyło mi kilka nowych zmarszczek, których nie widzę w lustrze, bo przezornie do łazienki nie zabieram okularów. (Taki wymyśliłam sobie sposób na wieczną młodość).
Czy to dobry czas na posumowanie?
Co prawda to jeszcze nie koniec, jeszcze nie pora zmieniać kalendarz na nowy, ale czy kiedykolwiek jest lepszy lub gorszy czas na podsumowania?
To nie był, to nie jest dobry rok...
Ale też bez przesady, zawsze mógłby być jeszcze gorszy, więc jest to chyba jakieś pocieszenie, czyż nie?
Może powinnam się oburzać, buntować, być wściekła na innych, na siebie, ale jakoś nie mogę. Straciłam cały impet, energię i chęci, a przecież aby być wściekłym trzeba mieć oczekiwania, pragnienia, a ja już ich nie mam.
To raczej rezygnacja...
Po prostu przestało mi się chcieć...
Zatraciłam się, zagubiłam?
Na pewno rozczarowałam... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz