piątek, 8 września 2017

CIERPIENIE

Cierpienie i tęsknota, to zakamarków duszy mieszkańcy...
Niczym pleśń obrastają wolę
Tłamszą wiarę
Pętają marzenia
I wyją szczęśliwi, słysząc spadającą łzę...

Mało jest dni, w których mogę powiedzieć, że nie odczuwam bólu. Mogę nawet powiedzieć, że w pewnym stopniu przyzwyczaiłam się do niego, jak do nieodłącznego towarzysza...
Inna rzecz, że nie jest to jakiś szczególnie mocny, nie do wytrzymania ból..., ale jednak jest niestety..., dlatego bywa, że zmęczenie nim,  jest bardziej dotkliwe niż on sam.
Może więc, prawdą jest, że Bóg nie zsyła na nas więcej cierpienia niż jesteśmy w stanie udźwignąć?
Coś w tym jest...

Myślę też, że każde cierpienie z jakim przychodzi się człowiekowi zmierzyć w życiu, jest jakąś próbą, testem...
Może to po prostu próba miłości do Boga, w jego nieomylność...
Czy może próba wiary w coś, co akurat dla nas jest nieuchronne i wobec czego nie powinniśmy się buntować, ale po prostu coś, z czym powinniśmy podjąć walkę...?
Coś na kształt testu naszej wewnętrznej siły.
Jest to także piękne ukazanie nas samych, oglądanych jak w lustrze., na tle naszych bliskich.
Widzimy kto jest w tym tle, a kogo niestety zabrakło...
Często fizyczny ból utożsamiany jest jednoznacznie z cierpieniem. Moim zdaniem nie zawsze jest to takie proste.
Ból fizyczny może być oczywiście bardzo dotkliwy, ale nie musimy przy tym cierpieć...
Cierpienie to zupełnie inne doznanie, głębsze, które oczywiście może towarzyszyć bólowi fizycznemu i bardzo często też tak bywa, ale bywa też i tak, że cierpimy przysłowiowe katusze, nie odczuwając bólu...
Cierpienie, to nie "kłucie w boku, ani ból krzyża", ale skowyt duszy, przenikający całe ciało, docierający do każdej z jego komórek i trzymający człowieka w kleszczach, zabierających każdy chełst powietrza potrzebnego do życia.
Cierpienie jest też rodzajem buntu, a nawet gniewu, czy złości na niesprawiedliwość, nieszczęście, zły los, który nas spotyka. Jest to rodzaj agresji, która uderza w nas i nas niszczy; zwala z nóg i nurza w poczuciu bezradności...
Ból - boli, a cierpienie każe myśleć, analizować, rozbierać na części, szukać winy i winnych.
Cierpienie oskarża i skazuje na karę... 
Cierpienie skazuje nas...
Na ból możemy łyknąć procha i mamy chwilę spokoju, ale co łyknąć, żeby przestać cierpieć?
Psychiatra, pewnie w tym wypadku zapisałby jakiś rodzaj psychotropów, które przez swoją ogłupiającą, narkotyczną moc wyłączają z rzeczywistości, ale wówczas przestajemy "być", oszukujemy się i wpędzamy się w zaklęte koło tego niebytu...
I tu właśnie pojawia się czas na egzamin z mocy naszej wewnętrznej siły...
Jeśli jesteśmy wystarczająco silni, jeśli mamy wystarczający zapas mocy w sobie, to potrafimy, jeśli nie od razu, to po pewnym czasie, otrząsnąć się z cierpienia, a nawet je zupełnie odrzucić.
Paradoksalnie, siła, która pozwala nam przezwyciężyć cierpienie, bierze się z samego cierpienia...
"Co Cię nie zabije, to cię wzmocni..."
Nie każdy jednak jest silny, wielu ludzi nie daje rady, poddaje się; wpada w depresję, czy uznając swoją przegraną, nie widzi innego wyjścia jak tylko zakończyć ten stan i przestać żyć.
Dlaczego cierpienie tak nas niszczy..., bardziej niż ból fizyczny?
Jakby się głębiej nad tym zastanowić, to już na pierwszy rzut oka widać, że cierpienie odnosi się zawsze do przeszłości; nie cierpimy z powodu czegoś, co dopiero będzie...
Cierpienie zawsze dotyczy tego, co utraciliśmy..., jest ono jak tęsknota za kimś, za czymś czego już mieć nie będziemy nigdy...
A miarą cierpienia, jest to, co nam odebrano... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz