niedziela, 17 września 2017

W ULTIMATUM I MIŁOŚĆI RZĄDZI STRACH

Godzimy się z tym, kiedy bliska osoba stawia nam ultimatum...
Czy to jest jeszcze miłość?
może to tylko uzależnienie i lęk przed samotnością...?

Zamieściłam jakiś czas temu na moim profilu Facebook-owym mem, który jest i w tej notce, a który spowodował, że napisałam poniżej jeszcze kilka słów od siebie.
W prawdziwych związkach, takich, w których panuje miłość, albo jak kto woli silna więź emocjonalna, nigdy nie ma równowagi.
Zawsze jest tak, że jedna z osób trzyma kierownicę pojazdu, w którym oboje przemierzają drogę wspólnego życia.
Ale jest również tak, że jak to z kierowcami bywa, kierowcę obowiązuje kodeks drogowy i jego przepisy, których przekraczać nie wolno.
Niektórzy, mimo ewidentnego, ciągłego ich przekraczania, długo, jeśli nie zawsze pozostają bezkarni.

Pozostając jeszcze przez chwilę w tej konwencji - nieostrożna, brawurowa i cwaniacka jazda, prowadzi prawie zawsze do kolizji, a czasem nawet do wypadku, w którym cierpi pasażer, który nie miał wpływu, ani wyboru na postępowanie kierującego.
Właśnie ta wolność wyboru, czy wpływ, jest podstawą dla związku...
Ludzie są sobie bowiem winni coś więcej niż podporządkowanie; choćby wyjaśnienie dlaczego tak, a nie inaczej...
Żadna ze stron nie ma prawa drugiej stawiać ultimatum!
Nie można go nikomu stawiać bez podania przyczyny i jednocześnie oczekiwać, że ktoś się do niego bezwarunkowo dostosuje.
Istnieje bowiem wspomniana wyżej granica, między wyborem, a szantażem, i nie dajmy się zwieść łagodnością słowa ultimatum.
Możliwość wyboru oznacza, że przed podjęciem decyzji wie się, co się dzieje i dlaczego.
Wiele ludzi ma do siebie niewiele szacunku i jest gotowych na wszystko, aby tylko zatrzymać osobę, na której im zależy, ale jeśli im zostaje choćby jego odrobina, to mocno się zastanowi nim powie - "tak, niech będzie jak chcesz"...
W moim, mało pokornym pojęciu świata i siebie, człowiek musi szanować siebie, żeby móc szanować innych.
Jeśli poddamy się i zrobimy to czego się od nas żąda, bez podania przyczyny, nie będziemy siebie szanować. I prawdę mówiąc, jeśli pokornie schylimy głowę, to pozbawimy się również szacunku od innych.
To wszystko wydaje się bardzo zagmatwane i trudne...
Trudne, bo opanowuje nas w tym momencie strach...
Strach wydaje się być w ogóle kluczowy...
Kiedy naprawdę kogoś pokochamy, nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, że od początku tej miłości towarzyszy nam strach... 
Boimy się, że ukochany przestanie nas kochać i odejdzie...
I to właśnie ten strach, jeśli jest on wystarczająco silny, powoduje, że godzimy się na wiele, a czasem i na przysłowiowe wszystko...
A zatem; odwagi...
Odwagi, jeśli chcesz być osobą, a nie marionetką w rękach innego człowieka, nawet takiego, którego darzysz wielkim uczuciem...
Najgorsze, że jeśli stawimy opór i przegramy, bo zawsze przegrywa ten, który mocniej kocha, to mimo cierpienia i tak kochać nie przestaniemy...
Być może, niektórzy znajdą w sobie tyle siły, by nawet odejść..., ale i tak wezmą ze sobą to uczucie...
Dlatego powinniśmy się bać, ale przede wszystkim tego, że nie będziemy mogli przestać kochać...
Przestaniemy ufać ukochanej osobie, nie będziemy jej podziwiać, ani szanować, ale nadal będziemy kochać...
Nie mamy wyboru, bo miłości nie można zabić...
Nie można zabić miłości w żaden sposób, nawet czując złość...
Możemy czuć twardy i ciężki jak głaz gniew i może minąć wiele lat, nim zacznie się on kruszyć - a jednak nie będziemy mogli znienawidzić.
Można zabić zakochanie i kochanie, można je zniszczyć żalem, ale nie można zabić samej miłości, to się nigdy nie uda...
Miłość jest intensywnym poszukiwaniem czystej i jedynej prawdy, innej niż nasza własna prawda...
Kiedy poczujemy to wspaniałe uczucie; tak szczerze i całkowicie, miłość będzie trwać wiecznie...
Każda miłość, to uniwersalne dobro dane nam przez Boga, które nigdy nie umiera...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz