sobota, 3 grudnia 2016

PROCENTOWE MAJACZENIA

Tak, jestem wstawiona, żeby nie powiedzieć pijana,choć to może jest bliższe prawdzie.
Nie panuję nad pewnymi odruchami, nawet ubabrałam majonezem klawiaturę, a to chyba jest wystarczająco okropne i poniżające.
Oczywiście, oprócz tego, że teraz piszę..., zamiast wstawić goły tyłek pod kołdrę, zamknąć oczy i spać..., spać...


Może się tym razem uda po tych procentach..., uda się się zasnąć, uda się pominąć ogłupiającą porcję psychotropów...
Dobrze, że ten głupi komputer pokazuje błędy w pisowni, bo byłaby tragedia...
Postanowiłam przezwyciężyć niemoc fizyczną siłą resztek umysłu i zapisać to co kluje się w mej zamotanej alkoholem głowie, bo wszak wino, a w tym wypadku whisky prawdę Ci powie...
Moja, głupia prawda, zasmarkana, załzawiona prawda...
Mój krzyk rozpaczy i zgoda na wszystko...
Boże jedyny, wszechmogący, zgadzam się ze wszystkim co na mnie zsyłasz, 
Ty masz rację, Ty wiesz...
Z pokorą przyjmuję to co mnie spotyka...
Z pokorą, ale nie mogę powiedzieć, że mnie to nie boli, że czasami mam wrażenie, że to ciut niesprawiedliwe, ale ja się nie znam...
Chrześcijanin chyba musi cierpieć...
Ale co ja tu biedolę, inni mają gorzej....
Boże, wierzę w Ciebie, chcę wierzyć, bez Ciebie nic nie ma dla mnie sensu....
Moje życie nie ma sensu...
Już nie wiem co miałam napisać, kiedy otwierałam komputer..., ale jakoś mi źle...
Nadal w gardle szamoczą mi się łzy...
Z jakiego powodu?
Pijak tak ma?
Może z niezrozumienia?
Tak mi źle...
Zaparzyłam sobie miętową herbatę, ona mnie postawi znowu do pionu, pozwoli zacisnąć zęby i pozwoli przybrać starą maskę...
Panie Jezu, jakim ja jestem bezwartościowym prochem...
Kiedy umrę, nic po mnie nie zostanie, nawet pamięć...
To mnie dobija....
W sumie, to chyba jetem gotowa na śmierć, mimo tego niepokoju co będzie z tym co nieuchwytne we mnie, kiedy to moje nędzne ciało już zgnije... kiedy je zeżrą robale...
Pogodzenie, apatia, brak tęsknoty za czymś co pozostawię...
Czy coś, kogoś, pozostawię...?
Kilka przedmiotów, kilku ludzi, którzy po ostatnim ziarnku piasku opadającym na trumnę, wrócą po zakrapianej stypie do domu i przypomną sobie o mnie 1 listopada, albo i nie..?

Ale załapałam doła...

3 komentarze:

  1. Smutne to co piszesz. Nawet nie wiem jak Cię pocieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie da rady, jestem beznadziejna

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jesteś beznadziejna! Jesteś mądrą , inteligentną kobietą.Głowa do góry!!!!!

    OdpowiedzUsuń