środa, 6 lipca 2016

ROZSYPANE PUZZLE ŻYCIA

Tło się kręci, pędzi, a ja siedzę...
Pozostaję dzieckiem, mimo że mam magistra wiedzę.
Pokręcona jak precel, na fortuny huśtawce, robię z myśli latawce...

Zaczęłam ostatnio  przeglądać moje stare notatki; część przez te moje wielokrotne przeprowadzki zaginęła bezpowrotnie, ale część została...
Na tych pożółkłych kartkach, znajdują się ułamki mojego życia, z  których wiele zatarło się w mojej pamięci.

Nie wiem co mnie napadło, że do nich powróciłam, ale postanowiłam je przeczytać i sięgnąć wstecz, bez pomocy lecytyny.
Czytam powoli, systematycznie i układam mozolnie swoją przeszłość, jak obrazek z rozsypanych puzzli.
Kiedy odkładam kolejną kartkę, to sama już nie nie wiem, czy mam się nad sobą litować, czy raczej się cieszyć, z tego jak mi mija życie...
Na razie, mam nieodparte wrażenie, że cały czas kręcę się na jakiejś szalonej karuzeli, gdzie kolejne koniki to unoszą się, to opadają, a wszystko wiruje i nie ma punktu odniesienia, który by wskazywał gdzie znajduje się stały grunt.
Moje uczucia były i nadal są, jak te koniki; raz w górze, raz w dole i krążą, krążą, aż do zawrotów głowy...
Pewnie stąd też, u mnie częste momenty, kiedy muszę być zupełnie sama, by móc wszystko sobie uporządkować.
Wspomnienia...
Niektóre, tak jak pierwsza miłość, są jak ciepła kołderka, którą można się otulić, chroniąc się przed zimnem późniejszych złych emocji i zdrad..., choć na chwilę, choć na krótki moment...
Bo pierwszej miłości, kobieta nigdy nie zapomina, ma ona taką moc, że nawet tylko jej echo, towarzyszy kobiecie przez całe życie.
Nawet teraz, obracając w palcach fotografie z tamtych dni, nadal czuję silne emocje kiedy pomyślę o spojrzeniu, uśmiechu, dotyku pierwszego mojego mężczyzny...
Takie wspomnienia są dobre, napełniają ciepłem nawet najbardziej samotne serca i dodają światła nawet najsmutniejszym uśmiechom.
Zdaję sobie sprawę, że tamten chłopak, z czasem, stał się dla mnie uosobieniem miłości idealnej, istniejącej tylko w marzeniach, która być może, gdyby przetrwała, pękłaby w końcu jak bańka mydlana.., ale czy nie jest miło hołubić w sercu takie marzenia...?
Zwłaszcza, że takie marzenie mi się w końcu spełniło..., tylko, długo, długo później...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz