czwartek, 30 lipca 2015

NIEPOKOJĄCY ZNAK ZAPYTANIA

Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że człowiek żyje tak, jakby miał żyć wiecznie. Myślę, że jest to dla wielu akt samoobrony, który pozwala zachować im zdrowy rozum.
Niewielu jest między nami takich, którzy nie boją się śmierci, więc aby ten strach okiełznać, zepchnąć do ciemnej piwnicy i zabarykadować za nim drzwi udają, że nie mają pojęcia o co chodzi z tym umieraniem, że jest to problem medyczny, który co prawda istnieje, ale ich nie dotyczy.
Śmierć to wynik równania z tyloma irracjonalnymi niewiadomymi, że nie sposób je rozwiązać w logiczny sposób.
Wielokrotnie już pisałam, że zazdroszczę samobójcom ich pewności, pewności, że wiedzą, że "tam" będzie im lepiej. Choć moim zdaniem gdy rozstają się z tym światem w ich mózgu musi musi być jakieś zwarcie, awaria...
Czasem myślę sobie, że w śmierci nie jest najgorsze to, że niewątpliwie kończy ona definitywnie czyjąś egzystencję na tym ziemskim padole, stawiając ostatnią kropkę na końcu czyjejś biografii.
Najgorsza nie jest jednak ta kropka, ale postawiony tam obok niej znak zapytania.
To właśnie znak zapytania, jest tym, co najtrudniej jest nam zaakceptować w obliczu śmierci. To on nas niepokoi najbardziej...
Przez niego, śmierć staje się jednostronną komunikacją. To on odbiera nam szansę na uzyskanie odpowiedzi...
Bo my ich chcemy, potrzebujemy odpowiedzi, by poczuć się bezpieczniej, by pozbyć niepokoju o nieznane.
Niektórzy z nas chcieliby na przykład wiedzieć, czy przejście na drugą stronę boli i czy gdy już jest po wszystkim, gdy się już jest w tym tajemniczym miejscu, tam gdzie się jest po śmierci (jeśli się jest gdzieś w ogóle...), to czy człowiek wreszcie odnajduje spokój, czy wreszcie jest szczęśliwy?
A jeszcze inni chcieliby może wiedzieć jaki jest ten Bóg...
Jeśli jest...
Czasem po śmierci jakiejś osoby cierpimy, a czasem bywa, że czujemy ulgę...
To wbrew pozorom egoistyczne uczucie, bo jesteśmy wówczas skupieni przede wszystkim na sobie, na tym co my czujemy, a nie na człowieku który odszedł...
Śmierć, a szczególnie śmierć osoby bliskiej, którą znaliśmy, stawia nas na chwilę na baczność, każe zachwycić się własnym życiem i nagle poczuć jego ważność i brak jego ceny.
Bo tak naprawdę, nigdy się nie jest dostatecznie gotowym na śmierć, ale gdy się znajdzie blisko niej, można być bardziej gotowym na życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz