środa, 12 marca 2014

NIE OTWIERAĆ NIESPODZIANEK

Spałam dzisiaj jak nigdy; mocno, nieprzerwanie i bezsennie.
Obudziłam się zdziwiona, że nie muszę, tak jak to robię każdego ranka, utrwalić sobie tego, co mi się śniło.
Czy to możliwe, czy można śnić, nie śniąc?
Jeśli tak to właśnie było, to wcale, ale to wcale, mi się to nie spodobało.
Kocham moje sny, a miałam wrażenie, że zamiast przeżywać kolejną podróż w nieznane, zmarnowałam tej nocy kilka godzin. 
Zmarnowałam je na pobyt w czarnej dziurze, gdzie czas owszem płynął jak zawsze nieubłaganie, ale w jakiś inny nieznany mi sposób.

Czas płynął samowolnie, bez żadnych reguł i kontroli, gdzieś w dalekiej, nieosiągalnej przestrzeni, która jest niekończącą się spiralą i gdzie giną całe galaktyki. 
Mimo wszystko, otworzyłam oczęta nad podziw wypoczęta i zrelaksowana tym pobytem w niebycie, a na dodatek pełna energii. 
Czy to oznacza, że razem z całą resztą, zasnął także, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, również mój mózg?
Jeśli to mi tak dobrze zrobiło, to co by było, gdyby tak przenieść to doświadczenie na dzienne czuwanie?
Gdyby tak zaufać czasowi i opatrzności..., i o niczym nie myśleć?
Czy w ogóle można nie myśleć?
To, że można być bezmyślnym, to już wiem, ale to chyba nie jest to samo?
Można by jednak trochę poeksperymentować; położyć się w salonie na kanapie, pod mięciutkim kocykiem, przymknąć oczy w kompletnej ciszy i poczekać na ten relaksacyjny reset, lub na coś co się wydarzy...
Bo przecież może się też coś wydarzyć, czyż nie?
Może na przykład zadzwonić telefon, albo ktoś, kto się pomylił zapukać do drzwi...
I ten całkiem nieoczekiwany ktoś, niespodziewanie okaże się kimś ważnym w moim życiu...
Ot taka fantasmagoria...
Chyba jednak bardziej prawdopodobne, że nic się nie stanie, nawet jeśli będę tak czekać całą wieczność.
Oczekiwanie, samo w sobie jest dla mnie fascynujące, ma urok niespodzianki, do której się tęskni, ma w sobie tajemnicę jeszcze nieodpakowanego prezentu. 
Jeśli to nieznane jest tak pociągające, to czy warto otwierać pudełko, kiedy już będzie w naszych rękach?
Przecież to co zobaczymy, uchyliwszy nawet tylko odrobinę wieczko, może nas rozczarować, zawieść, niemile zaskoczyć...
Nie zaglądając do środka pozostawimy sobie radość z samego podarunku, miłego zdarzenia...
Noc, nocą, ale na dzień postanowiłam zachować kontrolę i nie przenosić nocnych doświadczeń na dzienne bytowanie, a utwierdziło mnie w tym poranne sprawdzanie poczty.
Podświadomie oczekiwałam jakiejś miłej niespodzianki, która wyłoni się z wirtualnej przestrzeni, okazało się jednak, że nie było warto tam zaglądać.
Potwierdziło to moje wcześniejsze zamyślenia; niespodzianki należy zostawiać w zamkniętych opakowaniach, albo robić je sobie samej i po swojemu.
..........................................................................
Hi, hi - 8 dzień bez ciast i ciasteczek!!!
Choć prawdę mówiąc, miałam małą chwilę załamania popijając dzisiaj kawę w cukierni przy Rynku.
Bohatersko jednak odwróciłam wzrok od słodkiej ekspozycji!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz