poniedziałek, 18 stycznia 2016

KOCHAĆ, TO NIE ZNACZY ZAWSZE TO SAMO

Każda miłość jest pierwsza...
Najgorętsza, najszczersza...





Miłość...
Słowo odmieniane milion razy, w tysiącu językach, słowo, mimo że tak stare jak sam świat, wciąż na topie...





Na ogół, miłość jest postrzegana jako wzniosłe, cudowne uczucie, któremu towarzyszą motyle w głowie, a przede wszystkim - w dolnych partiach brzucha.
Moim zdaniem miłość, ta tak zwana prawdziwa, ma niewiele wspólnego z odczuciami, no może w niektórych aspektach, a zwłaszcza na samym początku.
Te wszystkie łaskoczące nasze wnętrze owady (Czy motyl to owad? Nie jestem pewna...), to nic innego jak tylko szereg reakcji chemicznych zachodzących w naszym mózgu, którego efektem jest pożądanie.
Prozaicznie rzecz ujmując, jest zwyczajnie tak, że samiec spotyka odpowiednią dla niego i przedłużenia jego gatunku samicę. Ot i cała mecyja...
Stąd, nie ma co się dziwić, że te same osoby, mogą się za chwilę pojawić już w zupełnie innej konfiguracji.
No cóż, natura musi sobie jakoś radzić, żeby zapełnić ten świat istotami żywymi, a w tym wypadku ludźmi...
Miłość natomiast, to zupełnie coś innego; to nie jakieś tam zakochanie, czy kochanie, ale miłość to ważna decyzja, odciskająca swoje piętno na całym naszym życiu i której , niewątpliwie towarzyszą spore emocje...
Nie każdemu dane jest ją przeżyć, choć niektórym i owszem, i to nawet nie jeden raz...
Miłość wiąże się z pragnieniem bycia z kimś; nie przez chwilę, nie przez jedną, czy kilka nocy, ale na zawsze, do końca życia...; w zdrowiu i chorobie, w doli i niedoli..., a nie tylko wówczas gdy jest miło i przyjemnie.
Kiedy spada ona na nas pierwszy raz, jesteśmy nią zazwyczaj zaskoczeni, jest jak grom z jasnego nieba, więc nie potrafimy się z nią jeszcze "obchodzić", dlatego nie umiemy jej docenić i zatrzymać, mimo to, nigdy o niej nie zapominamy  i zazwyczaj , zostawia ona w nas bolesny ślad, jakiegoś niespełnienia, niedokończenia...
Po tej pierwszej, która bywa jak wybuch wulkanu, niekiedy przychodzi druga, którą już bardziej hołubimy, celebrujemy i dopieszczamy na wszelkie możliwe sposoby, ale gdy i tym razem coś się zepsuje, jest to już prawdziwy, nokautujący cios, po którym trudno się pozbierać, ponownie stanąć na nogi w ringu uczuć i znowu chcieć uwierzyć, że będzie jeszcze taki ktoś, z kim już na zawsze i do grobowej deski...
Zazdroszczę tym, którzy uwierzą i którym przytrafi się ta trzecia, najmądrzejsza i dojrzała...
Taka miłość, może i bez fajerwerków, drżenia i "podcinania sobie żył" po każdej kłótni, ale taka, w której docenia się każdy wspólny dzień; taki zwykły; z praniem, i z pilotem od telewizora i z nie wyrzuconymi w porę śmieciami...
Taką miłością obdarzamy kogoś, kogo nie chcemy zmieniać, ani ustawiać wedle naszej woli, bo jest to ktoś ważny dla nas, właśnie taki, jakim jest...; z zaletami i wadami, a zwłaszcza z wadami; z rozrzuconymi w sypialni skarpetami, ze zmarszczkami i fałdkami na brzuchu, z nocnym chrapaniem i marudzeniem...
Taka miłość jest dopiero prawdziwie piękna, taka jaka powinna być, bowiem taka miłość...;
"....cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą,
nie jest bezwstydna,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego,
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli sie z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje..."
(1 Kor 13, 4-8)
Taka miłość to moc, to siła ducha...
Ci, którzy mieli szczęście i ją przeżywają, mają udane życie, bo mimo trudności jakie napotykają, ona sprawia, że wszystko nabiera w nim wyjątkowego wyglądu i nowego, wspaniałego smaku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz