wtorek, 18 czerwca 2013

ISTOTA ŻYCIA

Są dni, w których bywam przytłoczona "ciężkimi" myślami, szczególnie kiedy na dworze jest tak, jak dzisiejszego poranka. 
Mam wrażenie, że nie tylko moje myśli są ciężkie, ale całe powietrze.
 
Chmury zasnuły niebo szarą pierzyną i wiszą nisko nad głowami przechodniów, gotowe obmyć ich z potu, kroplami rzęsistego deszczu.
Rozgrzana upałem ziemia paruje wilgocią i mam wrażenie, że czas zaczyna wolniej płynąć, ludzie wolniej chodzić, że wszystko czeka w napięciu na coś, co ma się wydarzyć...
Pewnie za chwilę zagrzmi i znowu wszystko wróci do normy, póki co, poddaję się bez reszty tej przedziwnej aurze...
Wszystko w przyrodzie toczy się kołem; po nocy zawsze następuje dzień, po dniu noc, ktoś umiera, ktoś się rodzi..., i tak od początku istnienia świata, ale czy aż do jego końca?
Czy będzie koniec, a po nim znowu początek?
Po co żyjemy, po co żyje człowiek?
Zastanawianie się nad sensem życia niewielu z nas omija. Czasem wydaje nam się to wszystko wręcz bez sensu.
Czy pojawiamy się na świecie po to tylko, by umrzeć?
To niemożliwe, przecież musi być w tym jakiś cel, jakieś uzasadnienie…
Chcę widzieć w tym sens…, nie chcę w finale mej drogi stać się wyłącznie pokarmem dla cmentarnego robactwa.
Wolę myśleć, że pobyt nasz, tutaj, na Ziemi, jest jak swoisty rodzaj edukacji, jest jak pobyt w szkole…
Że wysłano nas tutaj abyśmy się nauczyli najważniejszej, ale i trudnej sztuki; umiejętności kochania innych i siebie, umiejętności dawania miłości i przyjmowania jej zarazem.
Jak to bywa z nauką, jednym przychodzi to łatwo, innym trudniej, a jeszcze inni nie nauczą się niczego.
To specyficzny sposób nauki, coś na kształt nauki pływania poprzez wrzucenie do głębokiej wody. Albo się nauczy ktoś dobrze pływać, czy chociaż utrzymywać na wodzie, albo się utopi.
Czy są jeszcze inne możliwości?
Owszem; może przypłynąć ratownik z misją wyłowienia tonącego, i może nawet wyciągnie na brzeg, lecz czy uratowany nauczy się przez to pływać?
Czarno to widzę, prawdopodobnie większość w takiej sytuacji, będzie od tej pory unikać jakiegokolwiek kontaktu z wodą (nie mylić z wanną).
Są też ludzie, którzy mają miłość w sobie ot tak..., jak inni talent do malowania czy śpiewu. Łatwo ich rozpoznać, mają ją w oczach; spojrzysz i widzisz…; miłość, dobroć, oddanie, otwarte serce, i naga dusza…, bez fałszu i zakłamania, czysta i jakże łatwa do zranienia, bo bez żadnej ochrony.
Bo kto jest miłością, jest bezbronny; nie potrafi nienawidzić, nie potrafi odpowiedzieć na zło..., potrafi tylko kochać....
Miałam w swoim życiu to szczęście, że poznałam taką osobę, szkoda, że tylko jedną...
Zazdroszczę tym, którzy żyją wśród ludzi pełnych miłości, choć jestem wdzięczna losowi za to, że i ja miałam takie jednorazowe szczęście, bo pewnie do końca moich dni nie wiedziałabym, co to znaczy kochać kogoś, jak wygląda miłość i na czym polega.
Żałuję, że ja tak nie potrafię, choć bardzo, bardzo bym chciała, ale pewnie nie jestem wystarczająco dobrym człowiekiem, bo żeby prawdziwie kochać, trzeba być dobrym, trzeba odrzucić dumę, swoje „ja” odłożyć na bok i oddać się drugiemu bez reszty...

Może jeszcze nie za późno na naukę..., przynajmniej mam taką nadzieję, bo każdego dnia staram się usilnie uchylić moje serce trochę szerzej... 
Prawdziwa idealna miłość, w najczystszej postaci, to miłość Chrystusa do ludzi, który tak nas umiłował, że aby nas zbawić skonał w męce na krzyżu, nie zastanawiając się, co z tego będzie miał…, tylko myśląc, co my dzięki temu będziemy mieli.
A my najmarniejsi z marnych?
Mówimy, że kochamy, ale oczekujemy zawsze czegoś w zamian, stawiamy warunki, więc czy można to nazwać miłością?
Co to za miłość, która się obraża, odchodzi, zamienia w nienawiść jeśli napotka przeszkody?
Czy nie powinno się kochać mimo wszystko?
Czy w ogóle jakiekolwiek „mimo”, może mieć znaczenie, jeśli się prawdziwie kocha?
Czy jeśli to uczucie jest prawdziwe, to czy może wygasnąć?
Jeśli może…, to znaczy, że nigdy go nie było, że na darmo pojawiliśmy się tutaj na Ziemi, że niczego się nie nauczyliśmy…., że nasze życie było bez sensu...
Że je zmarnowaliśmy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz