wtorek, 4 marca 2014

ISTOTA KOBIECOŚCI

To bardzo ciekawe jak postrzegają nas inni, myślę, że dobrze usłyszeć od czasu do czasu parę słów o sobie.
Bywa, że żyjemy w błogim zadowoleniu, że nasze otoczenie, znajomi odbierają nas tak, jak my tego chcemy, że mają w swoich oczach, obraz nas samych, taki, jaki w pocie czoła malujemy dla innych.
Tymczasem wystarczy raptem kilka słów, aby zburzyć nasze wyobrażenia w tym względzie.
I zaczynamy wątpić w siebie…
Zaczynamy się zastanawiać nad sobą…, nad swoją istotą…
Co by nie mówić, to wszędzie, we wszystkich urzędowych dokumentach (w tym medycznych), mam wpisane; płeć – kobieta…
Dlatego zaczęłam się na początek zamyślać nad tą moją kobiecością, a potem popłynąwszy jak zwykle, nad kobiecością w ogóle…
Bo przecież istotą kobiety jest jej kobiecość, jest ona tym, co ją wyróżnia i czyni wyjątkową.
Gdy myślę o kobiecości, także własnej, dochodzę do wniosku, że jej sednem jest miłość.
Nie chcę w tym miejscu powiedzieć, że mężczyźni, czy nawet zwierzęta (przepraszam od razu za tę zbitkę słowną) nie potrafią kochać; oczywiście, że potrafią, ale miłość nie jest ich istotą, według mnie są „powołani” przede wszystkim do czegoś innego.
Kobieta, często spontanicznie, bez namysłu obdarza uczuciem kogoś tak po prostu, bezinteresownie, tylko, dlatego, że „on jest”. Widzi w nim od początku piękno, dostrzega w nim wartości, jakich nikt inny by się nie doszukał.
Prawdopodobnie wynika to z większej naszej wrażliwości, uważności na innych, chęci skupienia się na najmniejszym nawet szczególe – byle mógłby się on stać się punktem zaczepiania, na którym często naiwnie, mamy nadzieję zbudować coś dobrego.
Chyba podświadomie zakładamy, albo mamy wbudowany w środku taki przekaz, że w każdym człowieku musi być, choć odrobinę dobra, że każdy przecież jest sam w sobie wartością.
Tak na marginesie; z przykrością zauważam, że coraz więcej ludzi ma obniżone poczucie własnej wartości. 
Z czego to wynika?
Może z tego, że za często przeglądamy się w oczach innych i to tamten obraz kreuje w nas postrzeganie siebie, często dając nam mylne sygnały, które prowadzą do wycofania się, bo czujemy się gorsi od innych?
Wracając do kobiet… i ich wpływu na to, jakim czuje się na przykład ich mężczyzna.
Czasem wystarczy spojrzeć na pary, gdzie ona, wiecznie niezadowolona, przy każdej okazji stara się dopiec temu swojemu mężczyźnie i dać mu do zrozumienia, jakim to on jest nieudacznikiem. 
Nie waha się nawet robić tego przy innych…
Nie chciałabym być wtedy w jego skórze, bo to nie jest przyjemne, a co słabszy psychicznie zostanie tak zdołowany, że w ogóle przestanie wierzyć, że w życiu cokolwiek może mu się jeszcze udać.
Pogarda i drwina pozbawia wartości…
Podobnie zresztą rzecz się ma z dziećmi; jeśli będziemy je ciągle krytykować, i pozwalać na to, aby i inni to robili, mały człowiek będzie rósł w przekonaniu, że taki jest naprawdę.
Mówią, że miłość macierzyńska bywa ślepa, ale może właśnie w tym wypadku taka powinna czasami być?
„Ślepa”, ale niepozbawiona mądrości.
Niestety kobiety mają tendencję do kochania „za mocno”.
Powoduje to, że pragną mieć nad tą miłością pełną kontrolę, a to bywa męczące, a nawet szkodliwe.
Mam wrażenie, że w niektórych związkach mężczyzna staje się ubezwłasnowolniony, pozbawiony tym samym (jest to oczywiście tylko moje zdanie) swojej istoty – męskości.
Kobieta nim rządzi, rozlicza z wszystkiego; z czasu, z pieniędzy, z kontaktów towarzyskich, nieomal z każdego słowa i spojrzenia. Karze go „cichymi dniami” i separuje w odwecie od „łoża”, traktując tym samym każde zbliżenie jak kartę przetargową.
Ta zaborczość przenoszona jest niekiedy również i na dzieci, nawet, kiedy te już dorosną i chcą żyć własnym życiem; „matczyna miłość” nie pozwala im odetchnąć, a co gorsza skupienie całego uczucia na potomstwie nie pozwala również jej, prawidłowo funkcjonować w związkach damsko- męskich.
Prawdziwa miłość jest bezinteresowna, nie nakłada pęt, ale daje wolność…
Jeśli kobieta nie da wolności ukochanym osobom, przeobrazi się w modliszkę, która zniszczy to, co kocha.
A wiem, co mówię, bo sama mam modliszkowate zapędy; kiedy jestem z kimś, chcę być tą jedyną i wyłączną, zasłonić mu cały świat i pół kosmosu. 
Tyle tylko, że zdaję sobie sprawę z tego, że tak się nie da…, co mnie zresztą ogromnie martwi…, a nawet i złości, bo chcę być kochana miłością absolutną, ostateczną i wszechogarniającą. 
Jeśli takiej nie otrzymuję – odchodzę…
Niestety, a może stety, współczesny świat jest tak urządzony, że nikt nie należy wyłącznie do nas i choćbyśmy tego nie wiem jak mocno pragnęli, nie można sobie nikogo kupić – nawet za miłość.
W kobiecej naturze leży potrzeba dawania miłości nade wszystko, ale też pragnienie jej otrzymywania, czasami jednak, ta potrzeba miłości potrafi być tak dominująca, że za jej okruch kobiety są zdolne poświęcić nie tylko siebie, ale dosłownie wszystko i zaślepione potrzebą uczucia popełniają kardynalny błąd, traktując chwilowe emocje i seks, jako miłość.
Co mamy począć z tym najważniejszym elementem kobiecości, który nie zawsze działa na naszą korzyść?
A może nie zawsze potrafimy z niego właściwie korzystać?
 
Na swój własny użytek wymyśliłam sobie i chcę w to wierzyć, że w istocie kobiecości tkwi jeszcze inna siła, którą my kobiety sobie nieczęsto uświadamiamy…
Siła takiego rodzaju miłości, która w nas jest, a którą jeśli tylko zechcemy potrafimy otulić innych jak ciepłym kocem, otulić tak, że to ciepło ogarnie również nas.

2 komentarze:

  1. Kobiecość . Bardzo ciekawy temat. Pozwolę sobie napisać o kobiecości w innym kontekście.
    ,,Być kobietą ,być kobietą-marzę ciągle będąc dzieckiem"-śpiewała A. Majewska.
    Nie ważne czy kobieta ma 30+ czy 50+(moja przegródka). Zastanawiam się w czym tkwi kwintesencja kobiecości.
    W wysokich szpilkach, obcisłej sukience, efektownym makijażu? Chyba nie do końca. A może w mężczyźnie,który patrzy
    na nią zakochanym wzrokiem,pod wpływem którego kobieta rozkwita jak piękny kwiat?
    Gdy jednak ten sam mężczyzna po latach związku powie ,,wiesz Jadziu,ja to chyba jeszcze mogę ale już mi się nie chce"
    to po prostu ręce opadają .I cóż się wówczas dzieje z naszą kobiecością? Czar pryska, a nasza kobiecość zapada się w czarną dziurę
    popłakując żałośnie......
    Masz rację pisząc,że miłość nie jest istotą mężczyzn. Są chyba rzeczywiście powołani do czegoś innego. Może do prokreacji ?
    Pod warunkiem oczywiści, że im się jeszcze chce :)))
    Pozdrawiam . RiR

    OdpowiedzUsuń
  2. Mężczyzna jest jak rolnik - sieje, ale do zbiorów i wiązania snopków wysyła kobietę (żeby nie powiedzieć babę)

    OdpowiedzUsuń