niedziela, 25 stycznia 2015

EUROPEJSKA SOLIDARNOŚĆ

Tak się złożyło, że ostatnio czytam przede wszystkim książki, w których akcja toczy się podczas drugiej wojny światowej i to prawdopodobnie sprawiło, że zaczęłam bardziej zamyślać się nad trwającym tuż za naszymi granicami, konfliktem rosyjsko - ukraińskim.
Czytając o okropnościach wojny, cieszę się, że urodziłam się w czasach pokoju i nie była ona nigdy moim udziałem.
Nie mam więc traumatycznych wspomnień, ale mimo to, zaczynam mieć swoiste, historyczne poczucie deja vu.
W latach 30 - tych ubiegłego stulecia, nie było jeszcze Unii Europejskiej, ani NATO, tym niemniej, państwa europejskie podpisywały między sobą umowy i traktaty; o współpracy gospodarczej, a także o wzajemnej pomocy militarnej w razie jakiejkolwiek agresji.
Patrząc z perspektywy, mam wrażenie, że były one tyle samo warte co obecne...
Tak jak po pierwszych aneksjach Niemiec, tak i teraz po agresji Rosji na Ukrainie, płyną zewsząd słowa potępienia tej sytuacji i deklaracje solidarności wobec narodu ukraińskiego.
Zastosowano oczywiście też trochę sankcji gospodarczych, które nieco musnęły "kolosa", ale to tyle...
Myślę, że Ukraina nie ma co liczyć na więcej, a wręcz sądzę, że kraje zachodnie mając na względzie własne, aktualne i partykularne interesy gospodarcze, mogą zacząć wycofywać się i z tego.
Jak historia pokazała to już po wielokroć, jest to polityka krótkowzroczna, nieskuteczna i w efekcie obracająca się przeciwko tym, którzy ją stosują.
Taka gra na przeczekanie, pozwala jedynie agresorowi róść w siłę militarną i poczucie bezkarności.
Oczywistym bowiem jest, że Ukraina nie jest wstanie przeciwstawić się Rosji na żadnym polu; ani gospodarczym, ani tym bardziej militarnym.
Stopniowe przyłączanie "przestrzeni ukraińskiej" do Rosji, jest moim zdaniem początkiem tworzenia strefy buforowej między nią, a Unią Europejską. Na razie jest to poligon, miejsce doświadczalne, na którym Putin testuje siłę państw zachodnich, a także Stanów Zjednoczonych.
Niestety, poczynania te, ewidentnie obnażyły brak solidarności w Europie wobec agresji militarnej, a w istocie jej bezradność.
Jak widać, Europie chyba brak instynktu samozachowawczego...
A to jest duży błąd...
Dla takiego mocarstwa jak Rosja, o takiej mentalności i zapędach do hegemonii; nie tylko w Europie, ale i na świecie, liczy się tylko siła.
Daleka jestem od tego, aby pod słowem siła, rozumieć wysłanie na teren Ukrainy wojsk NATO, bo to by było jednoznaczne z rozpętaniem kolejnej wojny światowej, w której |Polska, jako najbliższy sąsiad Rosji, ucierpiałaby zapewne najbardziej, Ta ostateczność powinna mieć miejsce tylko wówczas, gdyby nastąpiło naruszenie granic, samej Unii Europejskiej.  
W obecnej jednak dobie, sankcje gospodarcze, mogą być równie dotkliwe jak militarne, dlatego z dużym niepokojem obserwuję powolne dystansowanie się od konfliktu rosyjsko - ukraińskiego kolejnych państw...
Cała ta sytuacja wyraźnie pokazuje, że jeśliby Putinowska Rosja, zechciała zaatakować kolejne państwo, to będzie ono równie osamotnione jak obecnie Ukraina..., i dopóki nie zaatakuje Niemiec, Francji, czy Wielkiej Brytanii, to może czuć się niestety bezkarna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz