poniedziałek, 12 sierpnia 2013

NAPISZ DO MNIE



W sobotni wieczór, obejrzałam w telewizji po raz kolejny, film z Meg Ryan, „Masz wiadomość”. 
(Żeby nie było, występuje też tam, Tom Hanks)
To jeden z tych lekkich filmów, które oglądam z przyjemnością ponownie, zresztą i tak nie miałam wielkiego wyboru, z tego, co mi oferowała kablówka.
Chociaż zawsze mogłam zrobić kicanie po reklamach, bo tych ci zawsze dostatek, a są nieraz zadziwiające. Niektóre są tak absurdalne, że nie można ich nie pokochać.
Ostatnio moją faworytką jak wisienka na torcie, jest autoreklama TVN, w której niebieską kuleczkę, z bliżej nieokreślonej masy, „miętoszą” (to cytat) wszystkie aktualne gwiazdy tej stacji. Ciekawe, czy robią to tylko z czystej przyjemności i za kasę, czy z wdzięczności za otrzymywane angaże (też za kasę).
Co prawda, w bloku reklamowym, podczas filmu zachęcano mnie, abym sprawdziła czy potrafię ruszyć paluszkiem, jednak się zaparłam i nie tknęłam pilota, czekając z zapartym tchem na kolejny z proponowanych mi, a niezbędny w moim domu produkt.
Wracając jednak do tortu, którym był sobotni film…
Kocham wszystkie kwestie wypowiadane przez Kathleen Kelly i Joe Foxa, zarówno te wystukiwane przez nich na klawiaturze, jak i te wygłaszane w różnych zabawnych sytuacjach.
No i co tu dużo gadać, mam sentyment do starej, (czyli młodej) Meg Ryan, między innymi, dlatego, że ma fryzurę, która jakiś czas temu zdobiła też i moją głowę, a nieskromnie powiem, że było mi w niej do twarzy. 

To miłe wspomnienie o sobie samej , a co!
Obserwując perypetie bohaterów, pomyślałam sobie, że i ja chętnie bym popisała z kimś w taki sam sposób.
W sumie, to próbowałam już tak kiedyś (całe dwa razy); weszłam na czat w Onecie i po prostu odpadłam w przedbiegach, bo nie ogarniałam tego chaosu, bzdurnych gadek wszystkich na raz i nie wiadomo o czym. Drugi raz zaszalałam, zapisując się na portal randkowy, miałam tam co prawda namiastkę „Mam wiadomość”, ale chyba nawet „namiastka” to za duże w tym wypadku słowo.
Nie była to niestety rozmowa, która by mnie satysfakcjonowała, ale…, ech, nie chce mi się nawet o tym pisać…
A ja bym sobie chętnie z kimś popisała i to niezależnie od płci.
Niby potrafię poruszać się po Internecie, ale jakoś nigdy nie udało mi się nawiązać takiej znajomości. Widocznie nie potrafię znaleźć takiej opcji.
Pisanie przychodzi mi łatwo, może nawet łatwiej niż rozmowa (głosem), ale rozmawiać też lubię.
Czasem się zastanawiam, dlaczego tak mało ludzi ze sobą rozmawia?
Rozmawia, a nie wymienia, czy raczej rzuca jakieś zdania, zbytnio nie interesując się odpowiedzią na nie.
Nic nieznaczące i płytkie wypowiedzi, których za chwilę już się nie pamięta, ani nie ma ochoty rozwijać.
Może wywieszę baner; „Napisz do mnie”?
Ale gdzie? Na Allegro?
Żebym miała, chociaż meble VOX, byłoby mi łatwiej, bo to „meble pełne pomysłów” (hi, hi).
Póki co, zjem Hepatil i będę „smakować chwile tak jak lubię”, ze świadomością, że „wątroba jest tylko jedna” ( a nerki są dwie – to mój dodatek).
Czy to, że „przypadki chodzą po ścianach” (z farbami Magnat), oznacza, że wszystko jest możliwe tylko poza nimi?
Może…
Może, ktoś do mnie napisze…

Póki co, jestem jak Maria Awaria.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz