piątek, 30 sierpnia 2013

PIEROŻKI RUSKIE - ANI WĘDROWNICZKI

Lato jakby jeszcze jest, chociaż ewidentnie czuje się już jesień. ale pewne jest jedno, apetyty obudziły  się we mnie jesienno-zimowe.
A może nigdy nie zasnęły?
Bo tak Bogiem a prawdą, na pierogi to zawsze mam ochotę, a zwłaszcza na ruskie ze skwareczkami, takie kalorycznie podpieczone w zakazanym tłuszczu.
 
Najchętniej wpatruję się w nocne niebo, ale życie pogania mnie batem i oczu w kuchni zakazuje mi zamykać.
W sumie to nawet nie jest aż tak źle jakby się mogło wydawać; nikt z głodu przy mnie nie umarł, a wielu nawet smakowało to co upichciłam.
Pierogi lepię od lat, z upodobaniem, pasją i do upadłego; bo jak już zacznę, to idę na całość - nie tylko na jakość, ale i na ilość.
Poniżej 100 rzadko schodzę, a co!
Powiem nieskromnie, że uważałam się dotychczas za pierogową ekspertkę.
I jak to zwykle z zarozumialcami bywa, dostałam za to po nosie.
Ale po kolei...
Bo było tak...
Zjechała ku nam, Ania Wędrowniczka, prawdziwa matka dzieciom; taka co to ogarnie wokół nich, a przy okazji nakarmi ich i kota, a i lodówkę wypełni po brzegi.
Przyznam się, że przy niej to mam pod tym względem kompleksy, tym bardziej, że jedno z tych dzieci to moja krew.
Postanowiłam się więc choć raz wykazać, a że bonusowo (dla mnie oczywiście) lubię Anię, ofiarowałam się jako podkuchenna przy lepieniu pierogów ruskich.
No i ulepiłyśmy ponad 100, niby takich jak moje, ale jednak innych, bo co tu dużo gadać, były o wiele lepsze.
O tyle lepsze, że wsunęłam bez bicia, ale z popiciem piwa; 10 sztuk bez mrugnięcia okiem.
Dobre były, ale się skończyły...
A we mnie, jak zadra, utkwiła w wiadomym miejscu myśl, że moje ciasto nigdy nie było takie mięciutkie i cieniutkie, że moje - to pierogi, a Anine - to pierożki (jeśli się rozchodzi o pierogowy rozmiar).
Na pociechę sobie, powiem, że na sercu mi tylko nie leżało nadzienie, bo tu nie musiałam się wstydzić.
Zadra nie jest miłą rzeczą, więc jedyną radą na nią, było jej się pozbyć raz na zawsze i ulepić samodzielnie "ruskie pierożki Ani Wędrowniczki".
Stawiłam więc czoło problemowi - dałam radę i jestem z siebie dumna!

PIEROŻKI RUSKIE ANI WĘDROWNICZKI

Składniki na ciasto na około 90 – 100 sztuk:
  • 800 g dobrej mąki pszennej - tortowej + do podsypania
  • 1 jajo
  • 300 ml bardzo gorącej wody
  • szczypta soli

Składniki na nadzienie:
  • 700 g ugotowanych ziemniaków
  • 500 g tłustego twarogu
  • dużo świeżo mielonego pieprzu
  • sól
  • 3 cebule pokrojone w drobną kostkę
  • masło do ziemniaków
  • olej do smażenia cebulki + do garnka z wodą + do skropienia pierogów
  • surowy wędzony boczek
Wyposażenie:
  • duża miska do wyrabiania ciasta
  • stolnica
  • wałek
  • foremka, radełko lub nóż do wykrawania (wg upodobania)
  • duży płaski gar do gotowania pierogów
  • łyżka cedzakowa i sito
  • płaski talerz do wykładania pierogów

Wykonanie:
  • Obieramy ziemniaki i kroimy w mniejsze kawałki - coby się szybciej ugotowały (w osolonej wodzie) 
  • Po ugotowaniu, nawet jeszcze gorące, mielimy lub tłuczemy na pure, dodajemy masło i zostawiamy do wystygnięcia
  • Ziemniaki stygną, a my zabieramy się za ciasto
  • Do miski wsypujemy mąkę i wbijamy do niej jajko
  • Porcjami dolewamy gorącą wodę, szybko zagniatając ciasto
  • Teraz zaczynamy prace siłowe - czyli wyrabianie ciasta
  • Ciasto powinno być dobrze wyrobione, elastyczne, miękkie, ale nie powinno kleić się do rąk, czyli "odchodzić od ręki"
  • Nie należy przesadzać z podsypywaniem dodatkowej mąki, bo ciasto będzie zbyt twarde
  • Ciasto aby było perfekcyjne, musi koniecznie „odpocząć" i to co najmniej 30 minut, przykryte wilgotną ściereczką lub po prostu miską, ale niezbyt szczelnie, aby nie zaparzyło się
  • W czasie kiedy ciasto odpoczywa, możemy przygotować farsz
  • Mielimy twaróg, nie polecam tego w wiaderkach - niby zmielony, ale zdecydowanie za rzadki jak na pierogi
  • Na patelni rozgrzewamy tłuszcz i smażymy drobno pokrojoną cebulkę do uzyskania złocisto brązowego koloru
  • Do miski z ziemniakami dodajemy twaróg i usmażoną cebulkę
  • Doprawiamy do smaku solą i świeżo zmielonym pieprzem
  • Wszystko dokładnie mieszamy 
  • Sprawdzamy jeszcze raz smak, w razie konieczności dodajemy więcej soli i pieprzu, smak powinien być bardzo wyrazisty
  • W dużym garnku zagotowujemy wodę z solą i dodatkiem kilku łyżek oliwy - pierogi nie będą się sklejać
  • Wracamy do ciasta
  • Stolnicę lekko przyprószamy mąką
  • Odcinamy kawałek ciasta (w wielkości dużej bułki) i rozwałkowujemy na cienki placek (1-2 milimetra) 
  • Teraz zabawa w wycinanki
  • Można użyć foremki, ale najprościej i najszybciej jest po prostu pokroić placek na kwadraty - o boku około 5 cm
  • Na każdy kwadrat nakładamy sporą porcję farszu 
  • Składamy po przekątnej i zlepiamy brzegi pieroga tworząc zgrabny trójkącik
  • Ja dodatkowo jeszcze skręcam brzegi - coś na kształt falbanki, ale to już bardziej dla efektu estetycznego
  • Układamy na pergaminowym papierze lub na lnianej ściereczce (ja wolę papier, bo ściereczkę trzeba potem prać hi hi)
  • Pierogi wrzucamy na gotującą się wodę, zmniejszamy ogień, delikatnie mieszamy aby nie przykleiły się do dna garnka.
  • Pierogi gotujemy porcjami - po wypłynięciu jeszcze 2 minuty, pilnując aby woda nie zaczęła zbyt mocno się gotować
  • Wyjmujemy łyżką cedzakową na sito
  • Jeśli chcemy nadmiar pierogów zamrozić, to warto je zahartować, czyli przelać zimną wodą, a następnie polać olejem, a by zapobiec sklejaniu
  • W czasie gdy pierogi stygną, przygotowujemy ich kolejną porcję
  • Wystudzone pakujemy w pojemniczki lub woreczki i zamrażamy na ciężkie, głodomorskie czasy
  • Pozostałe pierogi pałaszujemy polane cebulką z tłuszczykiem i posypane kawałkami wysmażonego boczku
  • Można też zajadać ze śmietaną lub jogurtem greckim
  • A najlepsze są dodatkowo odsmażone na patelni - Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz