wtorek, 23 czerwca 2015

OBUDŹ SIĘ!

Jestem zakręcona jak słoik z fasolką z zeszłego roku; całkowicie nie do wydobycia. Podstawowe czynności dorosłego człowieka, zostały przeze mnie zamknięte w jakimś szczelnym naczyniu.
Nawet takie zwykłe, prozaiczne, jak pisanie, powoli odchodzą też w niebyt.
I nie chodzi tu o treść, bo od biedy, potrafię jeszcze od czasu do czasu, sklecić jakieś mniej lub bardziej. bezsensowne zdanie.
To straszne, ale za chwilę, nie będę już potrafiła pisać!
Ta cała komputeryzacja zamiast mnie rozwijać, to mnie uwstecznia!
Odkopałam przed momentem, moje ukochane niegdyś wieczne pióro...
Już zapomniałam, jaka to przyjemność trzymać je w palcach, dotykać jego cudownie gładkiej, srebrnej powierzchni...
Zapomniałam, bo odłożyłam na półkę, zamieniłam na komputer...
Nie tylko ja o nim zapomniałam, ale ono także wypięło się na mnie, a może nawet jest obrażone?
Bo moje stare pióro strajkuje!
W proteście, nie chce dopuścić świeżo napuszczonego atramentu do papieru!
Muszę być wytrwała; pokonać jego opór siłą i pokonać opór mojej dłoni, która przyzwyczaiła się do wyszukiwania literek na klawiaturze. Nie potrafi już sprawnie i ładnie; tak po staroświecku, łączyć je w słowa w kajecie.
Bo w kajecie powinno być pięknie, i z duszą...
Tylko o czym tak pięknie napisać?
O tym, że pada deszcz?
O tym, że Ewa mimo lejącej się na jej piórka wody, nie opuszcza gniazda?
A może o tym, że o wpół do siódmej rano, dzwony w kościele, który jest tuż obok, zwoływały dzisiaj wiernych na mszę i zdawały się krzyczeć na mnie - Dlaczego ty jeszcze śpisz?! Jak tak możesz?! Miasto już dawno na nogach, a ty się wylegujesz!
Ano mogę!
To znaczy nie tak do końca mogę, bo w tych warunkach, w sytuacji kiedy łóżko stoi pół metra od otwartego okna, jest to raczej niemożliwe.
Ale co tam, próbuję i bohatersko zaciskam powieki, licząc na to, że tym samym uda mi się jednocześnie zatkać uszy.
Walczę przez chwilę z kakofonią dźwięków i moje bohaterstwo kończy się tym, że podnoszę się z poduch i zatrzaskuję pokonana ze złością okno...
Odciąwszy się od świata, zakopuję się ponownie w bety, żebrząc u Anioła Stróża o jeszcze odrobinę snu.
Niestety, mój Anioł Stróż się gdzieś nagle zapodział, choć miał przy mnie stać; i rano, i w nocy, i być mi zawsze u pomocy...
Zamiast bronić od wszelkiego złego, zostawił mnie na pastwę dnia szarego..., no i Neona, bo ten radośnie zajął jego miejsce.
Nie było sensu kotłować się dalej "samej", nawet jeśli się weźmie pod uwagę, moją piękną, nową, złocistą, jedwabną pościel.
A co ! Jest okazja - to się chwalę!
Wyskakuję więc z łóżka tak szybko, że gdyby mnie ktoś podglądał (a niestety nie podgląda), to mógłby sądzić, że spieszę się, aby nie spóźnić się do wysokopłatnej pracy.
Zrzucam z siebie zadowolonego kocura, który natychmiast się obraża i rozpłaszcza się na przy-łóżkowym, czarnym dywaniku, wtapiając się w tło i tym samym ginąc mi z oczu.
Czarny dywanik, czarny humor..., ten kolor wymaga ode mnie natychmiast czarnej kawy!
Jest mi źle i czuję, że ten wtorek też będzie zły, kiepski, lub dosadniej mówiąc - do dupy...
Żeby się całkowicie dobić, włączam sobie poranne wiadomości i gapiąc się tępo w ekran telewizora, siorbię powoli czarną kawę z enricowego kubka w czerwone róże.
Czarna kawa, czarny chleb..., gdzieś to słyszałam,..
Żona prezydenta elekta w zieleni, żona aktualnego prezydenta w zieleni... kandydaci na marszałków Sejmu RP; nie zakonotowałam kolorów...
Co mnie to obchodzi?
Nic... I to mnie martwi...
Bo chyba powinno obchodzić, chociaż trochę, w końcu to mój kraj, moja ojczyzna, w której się zestarzeję i umrę...
Zrobiło mi się gorąco i coś mnie ukłuło w boku...
Pewnie to po kawie, za mocna była...
A może to nie kawa? Tylko odezwała się ze mnie, zakopana w niewiadomym miejscu mego ciała, zakamuflowana prawda?
Wylazła na wierzch i wrzeszczy, tak jak te dzwony o świcie - Obudź się wreszcie! Tak nie może dłużej trwać!
Niech sobie wrzeszczy, bo co ja mam niby z nią zrobić? Z tą prawdą znaczy.
Tak sobie myślę, że to może nie jest wcale moja prawda... Tylko jakaś prawda podrzutek, kukułcze jajo zostawione przez M, albo S?
Jajo pełne stwierdzeń; jaka to ja jestem wrażliwa i co to ja bym mogła z tą wrażliwością zrobić.
Jajo pełne pytań - Kiedy coś namalujesz? Kiedy coś napiszesz?
Czasami się zastanawiam, dlaczego inni ludzie zawsze lepiej wiedzą co mamy zrobić ze swoim życiem niż my sami...?
A może ja chcę tylko sobie siedzieć, zarastać mchem i użalać się nad sobą...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz