środa, 5 grudnia 2012

SEN

Mam ciekawe sny (moim zdaniem), czasem je zapisuję, czasem tylko egzystują jakiś czas w mojej pamięci.
Ostatnio, pewnie pod wpływem zbliżającej się daty majowego końca świata, moja nocna wyobraźnia pomaszerowała właśnie w tym kierunku.
Byłam w domu pełnym ludzi... Wszyscy beztrosko się bawili nie zwracając najmniejszej uwagi na to co się dzieje za oknami.
Starałam się im to uświadomić, biegałam od jednej osoby do drugiej, próbując zmusić ich do tego, aby starali się zabezpieczyć przed nadchodzącą katastrofą, ale bezskutecznie.
Wiedziałam, że jedynym ratunkiem jest zamknięcie i zakrycie zasłonami okien, tak aby śmiercionośne, oślepiające światło nie miało dostępu do wnętrza domu.
Wspinałam się na parapety, usiłując zasłonić szyby, ale wszystkie tkaniny były za małe, i nie zapewniały 100% izolacji.
W końcu usiadłam zrozpaczona pod parapetem i zacisnęłam z całych sił powieki, ale ten okropny blask wciskał się wszędzie; pod powieki, przez skórę.. Czułam go w środku, oddychałam blaskiem...
Obudziłam się z myślą, że nie zrobiłam wszystkiego, wszystkiego by przekonać resztę i żeby uratować siebie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz