sobota, 22 grudnia 2012

ZAKAZANY OWOC

Co takiego w sobie ma zakazany owoc, że mnie tak bardzo do niego ciągnie?
Wygląda na to, że nie jestem zbyt mądra, ponieważ zawsze najbardziej kusi mnie to, co nieosiągalne, lub gdy wiem z góry, że i tak nic z tego nie będzie.
Jakoś nie mogę się powstrzymać. To jakieś głupie jest. Przecież to marnowanie czasu...
Zastanawiam się, czy to nie jest jakaś skłonność do przegranych lub grzesznych (hi, hi) sytuacji.
Lubię żeby było trudno?
Nie, wręcz przeciwnie..Więc, o co chodzi?
Sama tego nie rozumiem. Pociąga mnie opór i przeszkody, mimo że jestem leniwa. W zasadzie nic specjalnie nie robię, aby osiągnąć cel, ale samo istnienie tego, co nieosiągalne lub zakazane mnie przyciąga, zaciekawia. Jestem skłonna zniszczyć lub odrzucić to, co mam, dla tego, co mnie kusi w ten specyficzny, niszczący sposób.
Ktoś kiedyś napisał, że ćma nie powinna bawić się ogniem....No właśnie....
Myślę, że wiąże się to z jakimś przejawem dążenia do autodestrukcji...
Na ogół psuję wszystko, co dla mnie dobre wychodząc z założenia, że w przyszłości może to okazać się i tak złe. Może, dlatego ciągnie mnie niebezpieczeństwo i ryzyko...
Ostatnio zauważam lekkie uspokojenie, pewnie to pozytywny efekt starzenia się..., a może widmo momentu sprawozdawczego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz