poniedziałek, 11 maja 2015

PO CO MI DIAMENTY...?

Uważam, że każdy, nawet ten co deklaruje, że jest szczęśliwym człowiekiem łapie w swoim życiu prędzej czy później jakiegoś doła.
Większość daje sobie z tym jakoś radę, ale część niestety popada w czarną otchłań depresji.
Ostatnio znowu myślę o tak zwanych sprawach damsko - męskich i o tym, że one również potrafią nieźle dać nam w kość i wykopać pod nami całkiem głęboki dół.

Pokuszę się nawet o jubilerskie porównanie; ludzie są jak diamenty, możemy ich pożądać, możemy ich kochać, a oni mimo, że nas wabią swoim blaskiem, pozostaną w głębi duszy tak naprawdę twardzi i zimni i ranią, ranią z całą bezwzględnością, ostro i celnie, jak diament szkło.



Może lepiej więc zmienić temat moich zainteresowań?
Tym bardziej, że raz już (i to mi wystarczy!) w życiu zostałam porządnie zraniona...
Raz nie zawsze - to inny wniosek..., nie mój.
Bo to niby przesadzam, bo to było dawno - To też nie jest moje zdanie, 
Nie ukrywam, że takie komentarze mnie wkurzają, szczególnie jeśli wygłaszają je osoby, które nigdy czegoś podobnego nie doświadczyły.
Nie mam najmniejszego zamiaru wysłuchiwać dłużej tych cholernych, objawionych prawd, bo doskonale pamiętam ile mnie to wszystko kosztowało.
Pamiętam jak w ciągu dnia zaciskałam zęby i pieści, a w nocy, jak nikt mnie nie mógł zobaczyć, po prostu wyłam w poduszkę...
Mam wtedy ochotę być złośliwa i powiedzieć, żeby jeden z drugim przyszedł do mnie, kiedy ktoś, na kim mu zależy, ktoś kogo pokocha, nagle, pewnego pięknego dnia powie mu - Wynoś się z mojego życia, bo mi się już odechciało! - To ja wtedy mu chętnie opowiem jak sobie z tym można poradzić!
Bo o dziwo, można, tylko potrzeba na to trochę czasu.
Jedyny szkopuł w tym, że uraz pozostaje i rzutuje na wszelkie inne, następujące po tym fakcie bliższe kontakty.
Pozbierałam się, nawet od tego czasu zdążyłam przeżyć wielką miłość, ale tamto nadal tkwi we mnie jak cierń i nie jestem pewna, czy jeśli miałabym przechodzić przez to wszystko jeszcze raz, jeśli by moje życie miało się po raz kolejny rozsypać w gruzy, czy wówczas dałabym radę ponownie je poskładać...
Po co mi więc diamenty...? 
Przecież i bez nich życie nie traci na wartości... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz