wtorek, 26 sierpnia 2014

GDYBYM TYLKO...

Jakże często słyszymy jak ktoś w rozpaczy, ze smutkiem mówi - Gdybym tylko mógł przewidzieć, gdybym tylko wiedział, że tak to się skończy...
No właśnie, gdyby...
A gdyby jednak wiedział, to co wtedy?

Nawet nie muszę zadawać pytania - Czy jeślibyś wiedział na pewno, że coś się wydarzy w przyszłości, to czy miałoby to wpływ na twoje postępowanie? - Bo założę się, że znam na nie odpowiedź - Oczywiście, że tak!
Tylko, że ja jakoś nie wierzę, że tak by było w rzeczywistości.


Człowiek, niby istota rozumna, najdoskonalsza z pośród żyjących na Ziemi gatunków, ale mimo tej swojej mądrości, zwyczajnie "głupi" w fundamentalnej i oczywistej sprawie. 
A może tylko głuchy i ślepy z własnego, mylnego wyboru?
Przecież każdy z nas, nie wyłączając przy tym dzieci w wieku szkolnym, ma świadomość tego (a przynajmniej powinien), że nie jest wieczny, że prędzej, czy później umrze, ale czy to ludzi w jakikolwiek sposób "rusza", jeśli oczywiście akurat w tym momencie nie czują się ciężko chorzy?
Czy ta wiedza, która niewątpliwie jest, ma wpływ na nasze codzienne postępowanie?
Myślę, że znikomy...
W zasadzie żyjemy tak, jakby choroby, starość, śmierć, dotyczyły wszystkich, tylko nie nas.
Moim zdaniem ludzie za mało myślą o swojej własnej śmierci, choć o śmierci bliskich czasami się im zdarza.
Przechodzimy przez życie kłopocząc się rożnymi sprawami, a bywa, że są to zupełnie nieistotne drobiazgi, które zakrywają to co naprawdę istotne.
Nie dalej jak wczoraj byłam świadkiem karczemnej awantury, która rozpoczęła się właśnie od takiego drobiazgu; rzekomo "niepotrzebnego" zakupu, za dosłownie kilka złotych.
Para zepsuła sobie wzajemnie tym pół dnia...
Kilka godzin z ich życia zostało bezpowrotnie zmarnowane, bo mogli je wszak spędzić o wiele przyjemniej...
Padło wiele niepotrzebnych, raniących i zupełnie nieadekwatnych do wagi zdarzenia słów.
Bo wiadomo, od słowa do słowa... 
Każdy z nas przecież dobrze zna takie scenariusze z własnego doświadczenia...
Lubimy ponarzekać, mieć pretensje do innych, znaleźć winnego...
Tak już mamy, że chcemy, żeby wszystko wokół nas było takie jak chcemy, chcemy zmieniać innych według własnego zapotrzebowania i chciejstwa, a z drugiej strony, sami nie bardzo jesteśmy skłonni się dla kogoś zmienić, ustąpić choćby o krok...
Jaki to ma związek z naszym nieuchronnym przemijaniem?
Ano taki, że sami, na własne niejako życzenie, psujemy sobie to co dane nam jest jednorazowo, postępując bezmyślnie, czasem źle, marnotrawimy to, co mamy najcenniejsze - życie.
Dlatego, nie zaszkodziłoby choćby tylko raz w tygodniu, powiedzieć sobie - Memento mori.
Te krótkie zdanie nie powinno nikogo zdołować, czy wpędzić w depresję, a wręcz odwrotnie, winno skłonić nas do chwili refleksji, do spowodowania żebyśmy starali się żyć tak, aby czerpać z życia radość, aby cieszyć się nim wespół z innymi, wszystkimi jego chwilami, aż do ich całkowitego wyczerpania.
Tak, żeby kiedy przyjdzie nam przekraczać progi wieczności nie mieć wyrzutów sumienia i nie mieć poczucia zmarnowanego czasu.
Bo śmierć nastąpi i się od niej nikt nie wymiga, ani nie wykupi. W obliczu śmierci wszyscy jesteśmy równi; i ci bogaci, i ci biedni.
Wielu ludzi boi się śmierci, tłumacząc swój strach tym, że jest to coś nieznanego...
Nie do końca się z tym zgodzę; wszak znamy ją, towarzyszy nam ona codziennie, jest obok; niczym nasz drugi Anioł Stróż, a może nawet przyjaciółka.
Tylko, że my nie chcemy jej widzieć, a przecież ona, swoją obecnością, chce oswoić nas ze sobą, wskazując kościstym palcem koniec naszej drogi, nakłania nas do dobrego.
Dlaczego nie chcemy jej widzieć?
W chwili urodzenia każdy z nas dostał po kawałku życia, taki czysty blejtram; i w znacznej mierze od nas zależy jaki obraz na nim pozostawimy odchodząc na drugą stronę. Czy to będzie piękne dzieło sztuki, czy tylko zwykły bohomaz.
Mnóstwo ludzi zna wiersz Jana Twardowskiego "Spieszmy się";
"Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
Zostaną po nich buty i telefon głuchy
Tylko to co nieważne jak krowa się wlecze..."
To tylko fragment, ale jakże trafny..., a ja choć wiem, że to profanacja, ośmielę się jednak go sparafrazować;
Spieszmy się kochać..., bo sami niebawem odejdziemy...
Gdybyśmy pamiętali tylko te kilka słów, to nie odkładalibyśmy na później powiedzenia komuś słowa "przepraszam", czy słowa "kocham". Nie trwalibyśmy w tępym uporze, w zagniewaniu, nie byłoby między nami cichych dni...
Byłoby nam po prostu szkoda na to czasu.
Kochać - jak to łatwo powiedzieć...
Kochać - to słowo klucz do szczęśliwego życia i spokojnej śmierci.
Nieczęsto zdarza się krzywdzić, czynić źle, kochając prawdziwie...
Mam wewnętrzne przekonanie, że jeśli przez całe nasze życie będziemy dawać miłość, tak bezwarunkowo i szczodrze, to w chwili śmierci ona będzie przy nas i umrzemy spokojnie.
Utopia?
Pewnie tak...
Tylko, że kiedy przyjdzie na nas czas, a taki czas na pewno przyjdzie, nie będziemy mogli powiedzieć;
Gdym tylko wiedział..., to żyłbym inaczej...
Bo to będzie oczywista nieprawda... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz