niedziela, 27 grudnia 2015

ODRZUCIĆ NADZIEJĘ...?

Bywa, że jedynym sposobem na przeżycie, jest przestać mieć nadzieję...

Niech ten rok wreszcie się skończy. 
Niech ten stary dziad, sobie wreszcie pójdzie, i oby jak najdalej ode mnie.
Niech..., bo dał mi nieźle w kość... ; przegonił mnie po lekarzach, szpitalach i nie oszczędził mi żadnego bólu; ani tego psychicznego, ani fizycznego...
Chciałoby się mu pomachać ręką na pożegnanie i powitać z nadzieją ten nowy...
Nadziei jednak brak, gdy nastaje taka noc jak ta ostatnia, kiedy mimo światła za oknem, wydaje się trwać bez końca i bez radosnej perspektywy na ranek. Wtedy nie można znaleźć początku nowej drogi i czuję się bezradna...
Bezradna i bez sił..., tonę w tej ciemności, usiłując przeczekać ból i złapać kolejny oddech...
Tonący chwyta się wszystkiego, by utrzymać się na powierzchni, przysłowie mówi, że w takiej sytuacji nie zawaha się nawet złapać za brzytwę...
Pytam się wówczas - Gdzie jest moje koło ratunkowe? - Kiedy tak trwam w zawieszeniu, kiedy pod stopami czuję dno, a nad głową przytłaczającą mnie czerń, która jest jak mała śmierć, a przynajmniej jak chwila przed...
Otacza mnie cisza..., cisza bijąca, jak moje chore serce..., jest ogłuszająca...
I wtedy, jak w świetle reflektorów, w głowie wyświetla mi się serial z różnych momentów przeżytych lat.
Przeszłe chwile ożywają ponownie, wypowiedziane słowa, gesty nabierają niechcianych znaczeń, odkrywają zawarty w nich sens...
Zwijam się w kłębek i pragnę być znowu dzieckiem... 
Tak bym chciała znowu odtworzyć chwile, w których czułam się bezpieczna, poczuć jak obejmują mnie pocieszające ręce babci...
Nie ma już tych szorstkich, spracowanych dłoni...
Mogę tylko pomyśleć - To minie... - ...
Po takiej nocy, potrzebuję czegoś, co da mi siłę na kolejny dzień...
Dzisiaj, otworzyłam kilka kopert z zapisanymi drobnym pismem kartkami; cudowne, ciepłe słowa, które powinny napełnić mnie radością, a jednak zabolały...
Słone kropelki zmoczyły papier, nadając literkom niebieskie aureole...
Odłożyłam listy do szuflady, ale łzy płyną nadal, nieproszone, niepotrzebne...
A serce, znowu trzepocze w piersi jak zraniony ptak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz