Pozytywne myślenie, wiara we własne siły, no i te sakramentalne - "chcieć to móc". Moim zdaniem to psychologiczne bzdury. Jeśli już posługiwać się powiedzeniami, to mam na to - " z próżnego i Salomon nie naleje".
To wcale nie pesymizm, to realizm. Bo takie rzeczy to tylko w snach.
Kiedyś było hasło, że takie rzeczy to tylko w Erze, ale chyba też się nie sprawdziło na dłuższą metę.
Z tymi snami to też nie jest tak na 100%, bo różnie w nich bywa.
Dzisiaj miałam jeden z moich powtarzających się snów, który mógłby być doskonałą ilustracją tego, że nawet w nich, nie zawsze chcieć, to móc.
W tym śnie, wracam zawsze do scenerii z dzieciństwa.
Jestem w moim dawnym mieszkaniu, które mieści się na najwyższym piętrze, w starej, poznańskiej kamienicy - studni.
Wszystkie jego okna wychodzą bezpośrednio na szare podwórze i zaglądają w okna sąsiadów z wejścia znajdującego się naprzeciw naszego.
Śni mi się zawsze, że bardzo chcę się wydostać z mojego domu, a jedyną drogą jest wdrapanie się na dach, ale tylko z mieszkań, które znajdują się vis a vis.
Stoję na parapecie i spoglądam w dół; jest bardzo wysoko...
Pode mną ponure, pokryte popękanymi, betonowymi płytami podwórze...