wtorek, 14 stycznia 2014

JA..., STRUSIO-CZŁOWIEK


Ludzki mózg ma prymitywny, acz skuteczny mechanizm obronny, który polega na negacji wszystkiego co może być przyczyną większego stresu niż byśmy byli wstanie znieść.
Bez tego mechanizmu pewnie budziłabym się każdego ranka przerażona perspektywą śmierci na tysiąc sposobów.
Umysł blokuje te obawy, koncentrując myśl wokół problemów, z którymi mogę sobie poradzić; na przykład na tym, czy zdążę wyjąć na czas ciasto z piekarnika, nim zmieni kolor na czarny, a dom zapełni zapachem spalenizny, albo czy stać mnie na kolejny wypad do szmateksu.
Jednocześnie często śni mi się coś, czego się boję lub bardzo pragnę, a co wydaje się mi niemożliwe do osiągnięcia.

wtorek, 7 stycznia 2014

CUD NIEPAMIĘCI

Stwierdzam już nie pierwszy raz, że łagodnieję z wiekiem, nabieram dystansu do życia i ludzi. Nie dosyć, że nie żywię w stosunku do otaczającej mnie "ludzkości" żadnych negatywnych uczuć, to o dziwo, to moje różowo-okularowe spojrzenie, nie obejmuje również tych, co mnie kiedyś zranili, czy robią to nadal.

To niepokojące i wbrew mojemu oglądowi siebie samej; bo ogólnie rzecz biorąc, bywałam zawsze raczej zawzięta i jak już mi ktoś podpadł, to nie było zmiłuj - skreślałam go z listy.
Nie niepokoję się rezultatem, bo wydaje mi się nawet pozytywny, ale ewaluowaniem mojej osobowości. Może to chorobowe?

poniedziałek, 6 stycznia 2014

SREBRO I ZŁOTO

Nie jestem zbyt mądra i zdaję sobie doskonale z tego sprawę. Nie dosyć, że brakuje mi rozsądku, to na dodatek szwankuje również mój instynkt samozachowawczy.
Powinnam w zasadzie z racji przeżytych tych kilku lat życia, mieć jako taką znajomość świata i ludzi, a mimo to, nadal jestem głupia, jak ta tabaka w rogu.
Mam w sobie niewytępioną naiwność i wiarę w człowieka, a dokładniej, w człowieka, z którym rozmawiam. 
Daję się często podpuścić i wyprowadzić do tego stopnia w pole, że niezauważalnie dla siebie samej, odkrywam się cała, niczym naturystka, w pełnym słońcu, na plaży w Chałupach.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

TWÓJ RUCH PALIKOTA BOI SIĘ ŚWIĘCONEJ WODY?

Zastanawiam się jakimi ludźmi są Ci, którzy wstąpili do partii pod wodzą Janusza Palikota, partii, która z Ruchu Palikota przemianowała się ostatnio na Twój Ruch.

Taki mały kamuflaż marketingowy, który miał sugerować, że wraz ze zmianą nazwy, partia zmieni również swoje oblicze. 
Zwyczajne mydlenie oczu opinii publicznej, mające wygładzić jej kontrowersyjny i happeningowy wizerunek, który przylgnął do niej za sprawą samego założyciela.
Ludzie jednak nie są tacy naiwni jakby się Palikotowi wydawało i rozpoznają doskonale wilka, nawet jak ten zarzuci na swój bury grzbiet, białą skórę owieczki, bo spod tej skóry, nie słychać jakoś nagle delikatnego pobekiwania, ale to samo warczenie co wprzódy.

niedziela, 8 grudnia 2013

ZAGŁUSZYĆ CISZĘ

Samotność boli przez cały czas...; we wtorki i w piątki, tak samo boli jak w środy i czwartki.
Jednak niedzielna cisza jest inna, czasami potrafi ogarnąć z taką mocą, że aż brakuje tchu...

Czuje się wtedy tęsknotę za kimś..., za kimkolwiek..., z kim można by porozmawiać o minionym tygodniu i zrobić plany na następny....
Tęsknotę za życzeniami dobrego dnia od bliskich i tęsknotę za problemem, co im podać na obiad...
Takie zwyczajne chcenie wspólnego zastanawiania się, choćby tylko nad tym, jak spędzić kolejne wakacje...


Nadspodziewanie, właśnie takiej niedzieli nachodzi ochota na takie prozaiczne czynności jak gotowanie dla chmary ludzi, ochota na zrobienie prania lub zmianę pościeli.
A wszystko po to, żeby mieć okazję do ponarzekania na bałagan pokojach...

piątek, 6 grudnia 2013

CHICHOT LOSU

Ależ mi trudno zacząć...
Wymazałam już kilka zdań, które miały stanowić początek tej notki. 
Tak już mam po dłuższej abstynencji od bloga, że nie potrafię się na tyle skupić, by zapisać to co w głowie, co nie znaczy, że zupełnie przestałam myśleć, tak źle jeszcze ze mną nie jest.

Trochę mi zeszło w bez-pisaniu, jakby nie było, minęły już trzy tygodnie.
Teraz sobie siedzę przed monitorem, w tle brzmi Haydn, a za oknem szaleje ogon orkanu Ksawery. 
Otula mnie zapach pomarańczy i kawy, a na krześle obok, mruczy zadowolony po opędzlowaniu pełnej miski Neon.
Sielsko...

niedziela, 17 listopada 2013

CIAŁO MISS I PILOT TV

Jestem jedyną właścicielką telewizyjnego pilota, mam więc ten luz, że nie muszę z nikim się nim dzielić i wykorzystuję ten fakt ponad miarę i potrzeby.

Łapię się często na tym, że po prostu przeskakuję bezmyślnie z kanału na kanał. Czasami zdarza się jednak, że coś przykuje moją uwagę o dziwo na dłużej.
Wczoraj wieczorem, a w zasadzie późno w nocy, zatrzymała moją pilotową gimnastykę zachęcająca reklama, można by nawet powiedzieć; oferta nie do odrzucenia, szczególnie w mojej sytuacji; podupadającej na wszystkich frontach urody.

poniedziałek, 11 listopada 2013

RODZINNY PATCHWORK

Od jakiegoś czasu odczuwam wewnętrzny spokój, coś na podobieństwo pogody ducha.
W zasadzie trudno mi opisać ten stan, ale jest on zdecydowanie pozytywny.
Jest to jak patrzenie na innych ludzi uśmiechniętymi oczami...
Bez ekscytacji i napięć, spokojnie i z akceptacją ich poczynań.
Myślę, że osiągnęłam stan zgody, zgody ze sobą i światem. Tak nazwałam ten stan na własny użytek słowny.
Bazując na nim, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, staram się z rozsypanych skrawków mojego rodzinnego życia, zszyć możliwy do zaakceptowania patchwork.

JA POLKA

Co bym nie mówiła o moim stosunku do sytuacji w kraju, o moim postrzeganiu obecnie rządzących, nie ma to wpływu na moje poczucie tożsamości.



 Jestem Polką, nie tylko dlatego, że tak mam wpisane w niektórych dokumentach; ale chyba po prostu mam to wpisane w genach, albo w jakimś innym tajemniczym, wewnętrznym kodzie i tak też o sobie myślę i mówię.





Powoli zmierza do końca dzisiejszy poniedziałek. Od kilkunastu lat 11 listopada to święto państwowe; Dzień Niepodległości...
W całym kraju odbywały się  różne podniosłe uroczystości, z marszami różnych opcji politycznych, manifestujących swój jedyny, słuszny patriotyzm i miłość do ojczyzny włącznie.
Mnie to jednak nie za bardzo interesowało i pewnie powinnam się z tego powodu wstydzić, ale jakoś nie...

sobota, 2 listopada 2013

DLA DUSZY

Dzisiaj Dzień Zaduszny i tak mi się z nim skojarzyło pewne zdanie, które pewnie gdzieś, kiedyś usłyszałam, bo to nie jest jedna z moich wydumanych mądrości. Nie powtórzę dokładnie, ale sens jego jest taki;



Więcej dla zmarłych możemy zrobić stawiając w ich intencji znicz, niż budując im marmurowe pomniki.




Co prawda pojechałam wcześnie uporządkować groby moich bliskich i zapalić znicze, ale  było mi w tym roku przykro, że nie będę mogła się pomodlić nad ich grobami 1 listopada.
Mieszkam teraz daleko od Poznania i nie dysponuję samochodem, a wyprawa pociągiem, a potem autobusem, to wieczność, no i nie ukrywam, że dodatkowe koszty, a to, co by tu nie mówić, kolejny wyłom w moim mocno nadszarpniętym budżecie.
Widocznie jednak "chciano" mnie tam znowu zobaczyć i "góra" umożliwiła mi niespodziewanie ten wyjazd.