Jak tak
dalej pójdzie, to przestanę chodzić!
Nie będę
chodzić, tylko będę toczyć się jak kuleczka!
Hm…, a
może jednak jak kula?
Bo
przecież malutka to ja nie jestem…
A
wszystko przez to, że tej jesieni, każdy dzień bez słodkości, to dla mnie dzień
stracony.
Dzisiaj
słodkiego szaleństwa był ciąg dalszy; upiekłam dyniowy placek z jabłkami i
cynamonowe drożdżówki.
Dom
rozbuchał się znowu zapachami; cynamonu, jabłek i świeżego masła.
Właśnie przed chwilą skończyłam się obżerać ciepłymi drożdżowymi ślimaczkami, które popijałam z
lubością chłodnym mlekiem i w ramach spalania kalorii zabrałam się za pisanie
bloga.
Niebo mam nadal w gębie, a wyrzuty sumienia w głowie; sytuacja – constans.
Jakby kto chciał do mnie dołączyć to zapraszam, przepisy zamieściłam na KUCHNIA IW.
Wyrzuty
sumienia wyrzutami, ale naprawdę brakuje mi bardzo wysiłku fizycznego odkąd
pożegnałam się z moją trasą, aż do wiosny.
Co prawda
chodzę na aerobik i step, ale to mi nie wystarcza, choć przy tych podskokach
też się nieźle napocę, ale godzina to za krótko.
Niedaleko
mojego domu otwarty został niedawno fitness klub, taki z prawdziwego zdarzenia; ze znakomicie wyposażoną siłownią i trenerami osobistymi do dyspozycji ćwiczących.
Dzisiaj
wybrałam się na jego zwiedzanie, bo tylko na to mogłam sobie pozwolić przy
obecnym stanie moich finansów.
Okazuje się,
że żeby się porządnie napocić i umordować, trzeba też porządnie zapłacić; 3
stówki na miesiąc za samą tylko siłownię, bo podskoki i piruety są za dodatkową opłatą – tylko 2 stówki.
Napaliłam
się i tyle z tego mam, bo skorzystać, nie skorzystam, chyba, że trafi mi się jakiś
niewymagający sponsor, który zrobi odpowiedni przelew, w zamian za uśmiech i dziękuję,
no może jeszcze bym dorzuciła kawałek ciasta.
Rozglądałam
się bacznie wracając do domu, ale póki co, jakoś żadnego nie było widać na horyzoncie.
Turlałam
się więc bez takowego samotnie dalej, pocieszając się; że niby kochanego ciała
nigdy nie za wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz