sobota, 6 lutego 2016

CZAS NA ZMIANY?

Myślenie, to plaga życia...





O co w ogóle chodzi?
O co, mi chodzi!?
Zgłupiałam na starość i chcę dołączyć do stada?





Czy może dopadła mnie skleroza i zapomniałam już o swojej teorii, że nie ma co się wysilać, bo i tak nie dopcham się do pierwszego szeregu, opanowanego przez rzeczywiste lub odmłodzone skalpelem dwudziestolatki; w modnych ciuchach, prosto od topowego fryzjera, którego salon opuściły bezpośrednio po fitnessie i masażu całego ciała.
Po co mi to odchudzanie?!
Przecież już teraz, po tych wszystkich podchodach do diety, czuję się kompletnie wykończona i mam tylko jedne marzenie; by poleżeć sobie w wannie, w aromatycznej kąpieli z pianką i popijając sobie wino, poczytać jakiś romans, w którym on kocha ją, a ona jego i żyją sobie szczęśliwie i bogato.
I co?
Ano znowu klapa, bo mam tylko nędzną kabinę prysznicową i jakoś nie widzę siebie odpływającej w krainę tysiąca i jednej nocy, gdy stoję w ciasnej tubie, a strumienie wody, kaskadą leją mi się na głowę.
Niezadowolenie z siebie samej (trochę się tego nazbierało), pnie się u mnie nieustępliwie ku szczytom.
Z tego wszystkiego, już od bladego świtu miałam oczęta otwarte szeroko jak niemowlę.
Leżałam tak, próbując bezskutecznie wdusić w siebie jeszcze odrobinę snu i nie pomogło nawet przewracanie się z boku na bok, w poszukiwaniu przyjaznego dołka w materacu.
W końcu poddałam się i wpatrując się w lampę wiszącą nad łóżkiem, zaczęłam rozmyślać nad swoich chwiejnym charakterem, co niespodziewanie doprowadziło mnie do dumania nad niespłaconym debetem na koncie, który uwiera mnie już od dłuższego czasu, jak przysłowiowy wrzód na tyłku.
Nietrudno więc sobie wyobrazić, że te myśli nie nastroiły mnie zbyt optymistycznie, bo dobrze wiem, że powinnam być bardziej stanowcza i zorganizowana, szczególnie jeśli chodzi o budżet.
Zastanawiam się, czy są ludzie, którzy są w pełni zadowoleni ze stanu swego konta, nawet ci, co to zarabiają krocie?
Jednak, to nie ich los, spędził mi sen z powiek...
Póki co bowiem, jakoś się tak dzieje, że mam więcej wydatków, niż przychodu, więc bilans nigdy mi nie wychodzi na zero.
Dziękuję Najwyższemu i BZ WBK , za kartę kredytową!
Ten mały, srebrny kartonik sprawia, że z lekkim sercem wchodzę do sklepów.
Skądinąd, kiedy raz w miesiącu otwieram białą, zaopatrzoną w logo banku, podłużną kopertę, z przemyślnym, przejrzystym okienkiem na adres odbiorcy, czuję za każdym razem niemiły dreszcz, który przebiega mi w tym momencie po plecach.
Po raz setny, powiedziałam sobie - Dość babo! Więcej konsekwencji i zdecydowania! Czas na zmiany!
Wszystko bowiem, zawsze ma swój powód (ha! chyba, że nie ma), i uważam, że ten mój pomysł z "odchudzaniem", to nie efekt kompleksów kobiety w lustrze, ale wewnętrzna potrzeba jakichkolwiek zmian (jakichkolwiek, ale pozytywnych)  w moim poukładanym, a więc dość monotonnym życiu.
A życie wszak jest zawsze za krótkie...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz