poniedziałek, 1 lutego 2016

ADDIO ME CIASTECZKA, ADDIO ULUBIONE!

Gdyby sarkazm spalał kalorie, już dawno byłabym bardzo chudą zołzą!


Wiosna się zbliża, już ja swoje wiem! 
A że to luty dopiero?!
No to i co?
Kalendarz dla mnie nie ma znaczenia, albowiem oznaką wiosny dla mnie, jest moje ostrzejsze spojrzenie na kobietę w lustrze. Spojrzenie ostrzejsze i dodam z przykrością, że krytyczniejsze, bo jakby nie wiadomo skąd i dlaczego, nagle widzę się bardzo dobrze i to bez szkiełek na mych błękitnych oczętach.
Ciekawe tylko, dlaczego moje ślipka nie są takie sprawne przy czytaniu książki... 
Jak pisałam niedawno przy innej okazji, moja talia się nieco wypełniła za sprawą mufinek, tartinek z owocami i kruszonką, ptysiów z bitą śmietaną, aaa i jeszcze za sprawą mojego ulubionego tiramisu, na zmianę z raffaello.
Ślinka cieknie na samo wspomnienie, że jeszcze wczoraj... Ech...
Ale od dzisiaj, jestem twarda i odporna na tuczące pokusy niczym Roman Bratny, no i mam dodatkową motywację, która mnie umocni w postanowieniu. W tym roku bowiem, karnawał jest krótki i już za tydzień zaczyna się Wielki Post, a to jest dla mnie zawsze przyczynkiem do odmówienia sobie czegoś z tej okazji, a w tym roku padło na słodkości.

Pozostało mi tylko trzymać za siebie kciuki i zaśpiewać:

Minął grudzień, minął styczeń, znów ten luty, no i wiecie 
i ta wiosna, rozpostarła melancholii mglisty woal.
Nie żałuję zimnych dzionków, czapek, futer i fikołków
Lecz jednego, jedynego jest mi zal

Addio me ciasteczka
Addio ulubione
Słoneczka ukochane, 
Opuszczające mój zimowy stół
Nadchodzą znów wieczory
Tęsknoty dojmującej i łzy przełkniętej wpół 

Addio me ciasteczka
Addio utracone
Przez długie złe tygodnie
Ich zapach będę czuć!

Prawdę mówiąc, sprawa jest poważna i nie dotyczy tylko rezygnacji ze słodyczy, bo po raz pierwszy, będę się jedzeniowo odchudzać, przynajmniej taki mam dzisiaj, to znaczy 1 lutego 2016 roku zamiar.
Wszystko pasuje; odchudzanie, poniedziałek i początek miesiąca, a więc to na pewno jakiś znak opatrzności.
Dotychczas co najwyżej starałam się zmieniać jadłospis pod względem zdrowotności, bo aby utrzymać jako taką figurę, wystarczał mi ruch, ale w mojej obecnej sytuacji, podskoki i bieganie raczej nie wchodzą w grę.
Jednak mimo wszystko nadal jestem wizjonerką i postanowiłam zdobyć nie jakiś tam pagórek, ale od razu Mont Everest i tym razem chcę zrobić z siebie "Anję Rubik".
No może przesadziłam "nieco" z tym celem, ale w końcu do czegoś trzeba dążyć, przecież nie mogę nakleić na drzwi lodówki zdjęcia Adele!
To by dopiero było! Natychmiast mogłabym zabrać się za ubijanie śmietany i za pieczenie biszkopta na tort!
A więc Rubik na lodówkę i na tapetę w laptopie, Adele do odtwarzacza i niech sobie śpiewa co tam chce, a ja na początek do łazienki na wagę!
No i poszłam, zważyłam się, i powiem że z pewną taką nieśmiałością, zerknęłam na wagowy wskaźnik...
Wzrok od razu jakby mi się pogorszył..., więc gwoli zupełnej pewności, udałam się do salonu po moje patrzydełka i ponownie wgramoliłam się na wagę...
Okulary nie pomogły, wynik niestety był ten sam...
Jak to możliwe, że zapuściłam się jak prosiak, przez kilka tygodni?
A może to nie tłuszcz, tylko opuchlizna?
Fakt jednak pozostaje faktem i nie ma co się w ten sposób pocieszać, bo opuchlizna też by nie była dobra.
Czy to nie zadziwiające, że takie wagowe cyferki mogą szarpnąć kobietą, która z założenia jest wrogiem wszelkiego przymusu i ram?
Mnie to zdziwiło, jednakże myślę, że to tylko chwilowe obrzydzenie do siebie samej, które szybko minie i znowu nadejdzie taki czas, że zaakceptuję siebie ze wszystkimi moimi niedoskonałościami.
No dobra, póki co, mimo tego, że coś w środku, tak po kobiecemu, mówi mi - Zachowaj tę "tajemnicę" dla siebie - przyznam się do tych cyferek - 71 kg.
Ufff... Poszło... Od razu czuję się lżejsza...
A teraz muszę coś wymyślić na tę dietę, żeby była taka - do przełknięcia, a więc po mojemu.
...............................................................................................
Rano byłam taka dzielna i taka pewna, a już w południe skapitulowałam i złożyłam broń przed wafelkiem oblanym smakowitą czekoladą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz